[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Potem poprawiłjeszcze wstążkę, którą związał włosy.Odwrócił głowę, spojrzał naAmelię i już wiedział, że wychodząc z tego pokoju, będzie zupełnieinnym mężczyzną niż tym, który do niego wszedł.Leżała wsparta o wysoko ułożone poduszki, ze skromnieskrzyżowanymi rękami i nogami, bez opaski na oczach.W jej zielo-nych oczach zobaczył tęsknotę, pożądanie i taką wdzięczność, że namoment odebrało mu dech w piersiach.Obrócił się na pięcie i stanął wprost przed nią, wystawiając nawidok wyprężony członek i nagie, umięśnione ciało.Widział, jakz trudem przełyka ślinę i zrozumiał, że bardzo musi czuć się 169/300onieśmielona.Była wysoka, ale on  znacznie wyższy.Posturą mu-siał górować nad nią dwukrotnie  po pierwsze ze względu na brakarystokratycznego pochodzenia, po drugie  na ciężką pracęi częsty wysiłek fizyczny.Był rozpalony do niemożliwości.W żyłach wręcz pulsowała mugorąca, oszalała krew.Złapał się za penisa, by złagodzić choćtrochę ból. Czy widok mojego ciała podnieca cię  zapytał  czy przeraża?Amelia oblizała wargi. Nie jestem przerażona  wyszeptała. Denerwuję się trochęi nawet obawiam, ale nie boję się ciebie. Jesteś silną kobietą  pochwalił ją, podchodząc do niej szyb-kim krokiem.Bez słowa ukląkł na łóżku i pochylił się nad nią, odsuwając jejrękę, by odsłonić piersi.Ujął ustami stwardniały sutek i zaczął gorytmicznie ssać, w duszy prosząc Amelię, by wydała choć jeden jękrozkoszy.Chwyciła go rękami za tył głowy i przytrzymała przy piersi. Wejdz we mnie  wyszeptała. Nienawidzę tego uczucianiepewności i nieświadomości.Colin usiadł na piętach i rozłożył jej nogi szeroko, by zapewnićsobie pełny widok na jej srom.Amelia w pozycji półleżącej, wysokowsparta na poduszkach, widziała go równie dobrze.A jednak, zan-im zdążyła się zorientować, jaki rozmiar ma jej mała, różowa sz-parka w porównaniu z długością i obwodem jego penisa, już w niąwchodził, wpychając szeroką główkę w jej przeczulony otwór.Pisnęła i wbiła mu paznokcie w uda.Chwycił ją za biodra i delikatnie, ale stanowczo napierał, zagłę-biając się coraz bardziej.Jego wzrok wędrował z miejsca ichzłączenia na jej piękną twarz, i z powrotem.Jego plecy zasłaniały niepewny blask dogasającego na kominkuognia, nie rozróżniał więc kolorów, ale rozpoznał na jej czole 170/300charakterystyczną warstewkę potu, a w oczach zobaczył lśnieniezebranych łez. Zadaję ci ból?  wyrzucił z siebie z trudem.Kiedy w odpow-iedzi na jego głos jej pochwą wstrząsnęła fala skurczów, wbił palcew ciało Amelii tak mocno, że powstały sińce.Była tak ciasnai gorąca, że czuł się, jakby pieprzył mocno zaciśniętą pięść. Nie. odparła słabym głosem, dochodzącym jakby z oddali.Colin zdjął jej dłoń ze swego ciała i położył na obrzmiałejłechtaczce. Głaszcz się  poinstruował.Ku jego zadowoleniu posłuchała bez skrępowania.Jej długie,szczupłe palce niemal bez wahania zaczęły masować śliskie tkanki.Jej cudowne ciało odpowiedziało dokładnie tak jak oczekiwał zaciskając się i rozluzniając ze zdwojoną siłą.Z każdym ruchem ustna jej piersi wsuwał się głębiej, jęcząc z rozkoszy i szarpanymioddechami czerpiąc powietrze, wypełnione zapachem seksui wiciokrzewu.Zaczęła wić się i jęczeć tak lubieżnie, że potem zastanawiał się,jak zdołał wejść w nią do końca, nie wybuchając w pół drogi.Nareszcie ostatnim, zdecydowanym pchnięciem doszedł do końca.Uczucie, że tkwi w niej po same jądra, sprawiło, że do oczu napłyn-ęły mu łzy.Amelia krzyknęła, kiedy gorący, ciężki członek Montoi uderzyłwreszcie w tylną ścianę pochwy.Z bolesnego punktu, który otwier-ał się tam w środku, prosząc o dotyk, a potem znowu się zaciskał,po całym jej ciele rozeszło się uczucie dręczącej ulgi.Montoya trwał w bezruchu, a ona walczyła, krążąc biodrami,wcierając się w nasadę jego członka.Warkot, jaki z siebie wydawał,bardziej przypominał odgłos zwierzęcia.Jej ciało zadrżałow odpowiedzi, potęgując jego żądzę.Unieruchomił ją silnymi dłońmi i wpatrywał się w nią przez ot-wory w masce.Jego piękne usta były twarde, szczęki mocnozaciśnięte. 171/300 Dlaczego się nie ruszasz?  krzyknęła. Bo zaraz wybuchnę, a nie chcę tego robić bez ciebie. Jestem gotowa!  krzyknęła głosem piskliwym od niepokoju.Jej łono zaciskało się kurczowo, z ogromną siłą, niemal boleśnie.Bez najmniejszego wysiłku uniósł ją, a sam podniósł się nakolana, nasadzając ją mocniej na twardy jak skała członek.Ameliaprzylgnęła do jego szerokich ramion, a ustami przywarła do słonej,szorstkiej od zarostu szyi.Wirowało jej przed oczami, kiedy zmi-eniali pozycję.Każdy ruch prowadził do tego, by Amelia znalazłasię na górze.W końcu, w odwecie za seksualne niepowodzenie,Amelia ugryzła go.Montoya zaklął i odepchnął ją od siebie. Jazda  rzucił szorstko.Sam usiadł na skraju łóżka, a ona na nim, z szeroko roz-stawionymi nogami i wciąż głęboko skrytą jego erekcją.Takgłęboko.Podparł się ramionami i odchylił się nieco do tyłu, dającjej pełny dostęp, pozwalając jej korzystać z siebie tak, jak tylkozechce.Wyglądał teraz niezwykle zmysłowo  z płaskim, musku-larnym brzuchem i owłosioną klatką piersiową, mokrą od potu.I ta maska.Och, ta maska dodawała mu mrocznej, zmysłowejtajemniczości i jeszcze bardziej popychała ją ku temu, conierozsądne. Ja. Teraz!  szczeknął tak, że aż podskoczyła.W odpowiedzi na wyzwanie odchyliła ramiona i dumnie uniosłapodbródek.Przyszło jej do głowy, że z powodów, o którychwcześniej nie myślała, to wszystko musiało być dla niego trudne.Kochał się z taką wprawą, że z pewnością miał wiele kobiet, skądwywnioskowała, że oszpecenie twarzy mogło nastąpić niedawno.Mogła nawet być pierwszą kobietą, z którą kochał się po wypadku.Myśl ta sprawiła, że doniosłe wydarzenie, jakim było dla niej ichzbliżenie, nabrało jeszcze większego znaczenia. 172/300W tej właśnie chwili Amelia podjęła postanowienie, że będzie gokochać, korzystając ze swych wszystkich sił i umiejętności  lepiejniż jakakolwiek kobieta do tej pory.Dosięgnie zródła niepokoju,który w nim wyczuwała i stłumi go swą namiętnością, a ciałemdowiedzie, że zwabiło ją do niego jego serce.Dla równowagi położyła mu ręce na ramionach i uniosła się nakolana, przemieszczając się nieco ku górze.Kiedy opuściła ciałoi poczuła, jak szeroka główka jego penisa pociera o owo czułe,wibrujące miejsce w jej wnętrzu, zadrżała i gwałtownie nabrałapowietrza. O to chodzi  pochwalił chrapliwym szeptem, przyglądając sięjej spod gęstych, czarnych rzęs. Widzisz, jak świetnie do siebiepasujemy? Zostałem stworzony tylko dla twojej przyjemności.Zagryzając dolną wargę, Amelia powtórzyła ruch, a potemjeszcze raz, nieco śmielej, nabierając coraz więcej wprawy.Kciukiem powiodła po bliznie na jego ramieniu, znaczącej ranę takprzestarzałą, że już dawno przybrała srebrzysty odcień.Falując,pieściła szramę.Pod palcami wyczuwała okrągły kształt z posz-arpanymi brzegami.Gdzieś w głębi duszy ta rana nie dawała jejspokoju, drażniła ją, niepokoiła.Nagle Montoya odezwał się, a na dzwięk jego głosu wszystkie jejmyśli rozpierzchły się bezładnie. Słodka Amelio.Jesteś moja [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wpserwis.htw.pl