[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pisk i skrzek muzyki królewskich grajków były mu też doskonale znajome, a kiedy od czasu do czasu od grupy wojow­ników stojących przy ścianie dobiegało go kilka wypowiedzia­nych głośniej słów, uśmiechał się ze zrozumieniem.Noce spę­dzone z Ivlą zaowocowały w końcu jako taką znajomością othinorskiego.Tańce przed jedzeniem także wyglądały podobnie: naj­pierw tańczyły królewskie żony, potem Toikella majestatycznie pląsał solo, później zaprosił gościa na parkiet.Tym razem jednak Harpirias wywołał Ivlę Vevikenik, stojącą w grupie córek królewskich; oczy dziewczyny zabłysły dumą z tego zaprosze­nia, a i jej ojciec, choć skrzywiony i ponury, wydawał się zado­wolony z honoru, jaki ją spotkał.Po tańcach nastąpiła uczta, z czym związane było picie -kolejka za kolejką, każda poprzedzana kwiecistym othinorskim toastem.Uroczyste kolacje na Górze Zanikowej nauczyły Harpiriasa sztuki picia w niewielkich ilościach - drobny łyczek, gdy inni brali haust, przy zachowaniu pozorów, że pije się dużo, szybko i na równi ze wszystkimi - co bardzo przydało mu się w przypadku mocnego othinorskiego piwa.Mądrość takiego za­chowania ujawniła się dopiero, gdy uprzątnięto kufle, a na dłu­gim, wąskim stole u stóp tronu uroczyście ustawiono dwa kieli­chy ze starannie wypolerowanego kamienia.Następnie na scenie pojawił się wysoki urzędnik dworski z alabastrową wa­zą, z której nalał coś ostrożnie do obu kielichów.Najprawdopo­dobniej był to jakiś wysokoprocentowy alkohol.W sali rozległy się ciche okrzyki i świadczące o zdumieniu westchnienia, z których Harpirias wywnioskował, że ma do czy­nienia z trunkiem o wyjątkowym charakterze, z czymś podawa­nym wyłącznie przy bardzo uroczystych okazjach: koronacji, narodzinach następcy tronu.albo podpisaniu traktatu z wład­cą sąsiedniego plemienia.Toikella powoli zstąpił z podwyższenia, na którym stał tron, podszedł do stołu i ujął jeden z kielichów w dłonie.Przez cały wieczór - nawet podczas tańców, nawet w trakcie co we­selszych fragmentów uczty - sprawiał wrażenie nienaturalnie ponurego, napiętego, pogrążonego w niewesołych myślach, te­raz jednak mogłoby się wydawać, że wręcz uczestniczy w po­grzebie.Nie pasowało to zupełnie do tej przecież radosnej okazji.Czym się martwił? Gdzie podziała się ta tak u niego natu­ralna żywiołowa radość, niewyczerpana witalność?Król spojrzał na Harpiriasa, a potem na stojący na stole drugi kielich.Nie było żadnych wątpliwości - Harpirias wstał, podszedł i ujął naczynie oburącz, jak on.Stał nieruchomo, a Toikella górował nad nim; przy nim Harpirias czuł się jak karzeł, maleńki i nic nie znaczący, a najbardziej nie podobało mu się ponure spojrzenie gospodarza.Czyżby w kielichu była trucizna? Czyżby Toikella z niepo­kojem czekał, kiedy jego gość wypije ten jeden, fatalny łyk?Harpirias doskonale zdawał sobie sprawę z nonensowności tego pomysłu.Oba kielichy napełniono przecież z tego same­go naczynia.Toikella z pewnością nie planował zakończyć uro­czystej uczty samobójstwem!Król przyłożył kielich do warg.Harpirias uczynił to samo.Przez moment ich oczy spotkały się ponad brzegami pucharów; spojrzenie króla było złowrogie, pełne z trudem powstrzymy­wanego gniewu.Coś tu jest nie w porządku - pomyślał Harpi­rias, spoglądając niepewnie ku lvii Vevikenik; Ivla uśmiechnę­ła się tylko, skinęła głową, po czym podniosła do ust wyimaginowane naczynie.Czy byłaby w stanie go zdradzić? Nie, z całą pewnością nie.Może pić bezpiecznie.Ostrożnie spróbował podanego mu trunku.W ustach poczuł płynny ogień, który spłynął mu gardłem i palił żołądek.Harpirias aż sapnął, ale zawziął się i podniósł kielich raz jeszcze.Toikella zdążył już wypić swoją porcję, on zaś był najwyraźniej nieco spóźniony.Za drugim razem poszło łatwiej, choć w głowie już mu się zaczynało kręcić.Czy straci twarz, jeśli nie zdoła dopełnić ceremonii? W końcu jest pełno­mocnym przedstawicielem Koronala! Co więcej, w oczach Toikelli jest Koronalem we własnej osobie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wpserwis.htw.pl