[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Zachowaj go - odparł jakby z \alem.- Niech ci mnie przypomina.Spojrzała na niego, potem na diament.Czuła, \e nie będzie ju\ musiała wybieraćmiędzy \yciem osobistym a poczuciem obowiązku.- Nie zamierzałam ci go oddawać.- Uśmiechnęła się, widząc zdziwienie malujące sięna jego twarzy.- Wiesz, mam mnóstwo znajomości.Mo\e się okazać, \e wystąpiąnieprzewidziane trudności z twoim paszportem, z wizą nawet z lotem do Ameryki.Cisnął niedopałek do wody i odwrócił się ku niej.- Do czego zmierzasz?- Wydaje mi się, \e będzie znacznie prościej, jeśli się ze mną o\enisz.Szczerzemówiąc, zamierzam nalegać na takie rozwiązanie - odparła z prostotą.Oparł się o barierkę i obserwował ją badawczo.Nie potrafił odczytać jej uczuć - mo\ejego własne były zbyt silne.Gabriella zaś przemawiała spokojnym, opanowanym głosem.- Naprawdę?- Tak.Jeśli zechcesz współpracować, jestem pewna, \e będzie to układ korzystny dlaobu stron.- Nie interesują mnie korzyści.- Bzdura - zbagatelizowała, lecz dłonie miała mokre od potu.- Moglibyśmy spędzaćpół roku w Cordinie, a drugie pół w Stanach - ciągnęła.- Chyba w ka\dym mał\eństwietrzeba iść na jakieś kompromisy.Zgadzasz się?Negocjacje.Jako gliniarz nieraz miał okazję je prowadzić.- Być mo\e - powiedział ostro\nie.Przełknęła ślinę, usiłując odblokować ściśnięte gardło, i mówiła dalej tym samym,niemal urzędowym tonem:- Prawdą jest, \e mam mnóstwo zobowiązań, lecz gdy Aleksander się o\eni, jegomał\onka przejmie część moich obowiązków.Zresztą nawet na razie to, co robię, nie ró\ni sięspecjalnie od zwykłej pracy.Dosyć szczegółów i planów, pomyślał.Dosyć negocjacji.Chciał mieć pewność, \edobrze wszystko zrozumiał.- Uprość to, księ\niczko.Postąpił krok w jej kierunku, a Brie cofnęła się onieśmielona.- Nie rozumiem, co masz na myśli.- Powiedz mi, czego chcesz i dlaczego.- Ciebie, Reeve - odparła z wysoko podniesionym czołem.- Dlatego \e kocham cię ikochałam od dnia moich szesnastych urodzin, od chwili gdy pocałowałeś mnie na tarasie,wśród pachnących ró\, w świetle księ\yca.Pragnął ją przytulić, lecz wiedział, \e jeszcze na to za wcześnie.- Ju\ nie masz szesnastu lat i nie \yjemy w bajce.- Wiem.Uśmiecha się? Czy\by nie rozumiała, jak bardzo potrzeba mu powa\nej rozmowy?- W Stanach nie czeka na ciebie pałac.- Jest za to przytulny domek z przestronnym gankiem.- Cofnęła się jeszcze o krok.-Nie ka\ mi cię błagać.Jeśli mnie nie chcesz, po prostu to powiedz.Tym razem nie mówiła z pozycji księ\niczki, lecz jako zwyczajna, odrobinęzagubiona kobieta.Właśnie tego potrzebował.- Kiedy miałaś szesnaście lat i tańczyliśmy walca, czułem się, jakbym śnił.- Ujął jejdłonie.- Nigdy tego nie zapomniałem.Kiedy wróciłem i znów cię pocałowałem, dotarło domnie, \e to się dzieje naprawdę.Nigdy nie oczekiwałem od \ycia niczego więcej.- Nigdy nie oczekiwałam od \ycia nikogo więcej.- Wyjdz za mnie, Brie, i podaruj mi wspólne popołudnia na ganku przed domem.Jeślibędę to miał, pogodzę się z koniecznością dzielenia \ycia z Jej Wysokością Księ\niczkąGabriellą.Uniosła jego dłonie do twarzy i ucałowała najpierw jedną, potem drugą.- To nie jest bajka, lecz my mo\emy \yć długo i szczęśliwie - szepnęła
[ Pobierz całość w formacie PDF ]