[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Cały zewnętrzny światmógłby się zawalić i nic by go to nie obeszło.Zostaliby tylko onidwoje.W oddzielnych łóżkach.Chryste! Musiał postradać zmysły.Elizabeth zamknęła dziennik z cichym trzaskiem.Podniósł głowęi spojrzał na nią wyczekująco.Pożądanie pulsowało w jego żyłach,156/314gdy zobaczył jej ciemne, rozmarzone oczy.Wezbrała w nimnadzieja.Pragnęła go. Chyba pójdę już spać powiedziała ochrypłym głosem.Wziął głęboki oddech, żeby ukryć bolesne rozczarowanie. Tak wcześnie? Jestem zmęczona. Wobec tego, dobranoc rzekł, siląc się na nonszalancję.Elizabeth zatrzymała się w drzwiach i obserwowała przez chwilęMarcusa, z nadzieją że złamie słowo i ją uwiedzie.Ale jązignorował.Równie dobrze mogłoby jej tu nie być. Dobranoc powiedziała w końcu i poszła do swojego pokoju.Przyciskając plecy do drzwi, zamknęła je z cichym kliknięciem.Zdjęła ubranie, włożyła koszulę nocną i weszła do łóżka.Zamknęłaoczy i usiłowała zasnąć.Ale sen nie nadchodził.Przez umysł przelatywały lubieżne myśli,wspominała pieszczoty jego szorstkich dłoni, jego siłę, jegogardłowe krzyki, gdy osiągał orgazm wewnątrz jej ciała.Zwiado-mość, że w każdej chwili mogła go mieć i pozbawiała się tejprzyjemności, doprowadzała ją do szaleństwa.Z jękiem opadła na poduszkę, desperacko próbując wyciszyćswoje ciało, ale nie mogła zapomnieć o siedzącym przy kominku,nieziemsko męskim Marcusie.Czuła, jakby jej skóra stała się zbytciasna, rozżarzona.piersi ciężkie i nabrzmiałe, sutki boleśnienapięte.Przychodził do niej każdej nocy i zaspokajał jej głód na tyle, żebyła w stanie wytrzymać kilka godzin, do czasu gdy ponownie mo-gła go mieć.Ale minęły już dwie doby i była spragniona pieszczotjego dłoni i ust.Nieustannie przewracała się z boku na bok, ażzrobiło jej się gorąco.Spocona, odrzuciła kołdrę i ścisnęła mocnouda, żeby zamknąć istniejącą pomiędzy nimi pustkę.Małżeństwo.Zupełnie oszalał.Kiedy się nią znudzi, zacznieuganiać się za innymi kobietami, a ona, stęskniona, będzie czekaław domu.157/314Niech go piekło pochłonie! Może żyć bez niego, nie potrzebujego.Położyła dłonie na piersiach i zacisnęła.Jęknęła, czując rozle-wające się pomiędzy nogami ciepło.Zawstydzona i świadoma, żenie powinna tego robić, zaczęła pieścić palcami sutki, wyobrażającsobie, że robi to Marcus.Wygięła się w łuk i mimowolnie rozsunęłanogi, jej ciało rozpaczliwie domagało się conocnej pieszczoty, doktórej zdążyło się przyzwyczaić.Oszalała z podniecenia, przesunęładłoń i włożyła między nogi.Poczuła swą własną wilgoć, gdy dotarłado zródła udręki.Odchyliła do tyłu głowę, westchnęła cichoi postanowiła sama przynieść sobie ulgę.Niespodziewanie otworzyły się drzwi z taką siłą, żeuderzyły o ścianę.Wystraszona Elizabeth krzyknęła i usiadła nałóżku.Rozwścieczony Marcus stał w drzwiach, trzymając w dłoniświecę. Uparta, przekorna, irytująca dziewczyna! Wszystko słyszałem ryknął, wchodząc do pokoju, jakby miał do tego pełne prawo.Wolisz ukarać nas oboje niż wyznać prawdę. Wyjdz stąd! krzyknęła upokorzona, że zastał ją w tak kom-promitującej pozycji.Postawił świecę na nocnym stoliku, złapał jej dłoń i przysunąłsobie do nosa.Zamknął oczy i upajał się zapachem jej cipki.Potemotworzył usta i zaczął ssać jej palce.Zaskoczona Elizabeth jęknęła, gdy jego aksamitny język zacząłbłądzić pomiędzy jej palcami, spijając wilgoć.Poczuła ogromną ul-gę i uległa pod jego dotykiem.Dzięki Bogu, przyszedł po nią.Niezniosłaby ani chwili dłużej bez jego dotyku, bez jego zapachu. Proszę. Bezceremonialnie wcisnął jej mokre palce międzynogi. Co.co robisz? zapytała bez tchu, zabierając dłoń i zacisnęłają na koszuli nocnej.W świetle świecy i dochodzącym zza pleców blasku kominkaMarcus wyglądał jak wcielenie Mefistofelesa, surowy158/314i promieniujący niemal namacalną mroczną energią.Nie byłow nim czułości, flirtu, tylko cichy, nieznoszący sprzeciwu rozkaz. Przychodzę po rozkosz, której mi odmówiłaś.Rozpiął rozporek i wyjął penisa, na którego widok usta Elizabethwypełniły się śliną.Twardy i gruby, z pulsującymi żyłami.Rozłożyła szerzej nogi.Marcus arogancko uniósł głowę. Jeśli tego chcesz, będziesz musiała poprosić. Położył dłońu nasady penisa.Elizabeth jęknęła.Był bezlitosny.Dlaczego po prostu nie mógłwziąć tego, czego pragnął? Chcesz, żebym cię wziął powiedział zachrypniętym głosem,trzymając przed nią penisa, jakby pokazywał jej prezent. Chcesz,bym podjął za ciebie decyzję, żebyś nie czuła się winna.Nie zrobiętego, kochanie.Ustaliłaś zasady, a ja dałem słowo. Aajdak! Wiedzma odgryzł się. Kusi mnie, jedną ręką oferuje niebo,żeby je odebrać drugą. Przesunął ręką wzdłuż penisa i na czubkupojawiły się kropelki wilgoci. Zawsze musisz postawić na swoim? wyszeptała, próbujączrozumieć, jak mogła pragnąć go i nienawidzić z równą siłą. A ty zawsze musisz mi odmawiać? odrzekł niskim, głębokimgłosem, który muskał jej skórę niczym jedwab.Elizabeth skuliła się i odwróciła tyłem do niego.ale sekundępózniej kopiącą i wyrywającą się przekręcił na plecy i zaciągnął nabrzeg łoża. Jesteś brutalem!Nachylił się nad nią, kładąc dłonie po obu stronach jej głowy,a delikatna, jedwabista korona jego erekcji wciskała się jej w udo.Jego szmaragdowe oczy były zwężone i płonące. Będziesz tu leżeć z rozłożonymi nogami, podczas gdy ja spraw-ię sobie przyjemność. Poruszając się wzdłuż jej uda, Marcusdrażnił ją tym, czego tak pragnęła, zostawiając za sobą strużkę159/314wilgoci. Jeśli się poruszysz albo będziesz próbować uniknąć mniew jakikolwiek inny sposób, zwiążę cię.Wściekła Elizabeth uniosła biodra i prawie go złapała.Wsunąłsię w nią zaledwie na chwilę tylko sam koniuszek.Jęknęłaz rozkoszy.Odsunął się z przekleństwem na ustach. Gdybym nie miał tak szczytnych celów, zerżnąłbym cię jaknależy.Bardzo tego potrzebujesz. Nienawidzę cię! Do jej oczu napłynęły łzy i spływały po sk-roniach, ale jej ciało wciąż go pragnęło.Gdyby nie była takadumna, zaczęłaby błagać. Jestem przekonany, że chciałabyś mnie nienawidzić.Niezbyt delikatnie ułożył ją na poduszkach.Biodra Elizabethznajdowały się na samym brzegu łóżka, a nogi zwisały rozłożonenajszerzej jak się dało.Była całkowicie obnażona od pasa w dół.Jejwilgotna cipka zachęcała w rzucanym przez ogień z kominkaświetle.Jak zwykle Marcus sprawował absolutną kontrolę, niezostawiając nic dla niej.Spojrzała na jego twarz i przesunęła wzrokiem wzdłuż ciała,podziwiając pracę mięśni tułowia, gdy się poruszał.Oplótł długimipalcami penisa i przesuwał dłoń w dół i w górę, rytmicznie i ener-gicznie pomimo palącej go żądzy.Jego potężne jądra były napiętei twarde, a wzrok utkwiony między jej nogami.Leżała nieruchomo, zafascynowana widokiem kochanka
[ Pobierz całość w formacie PDF ]