[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Zgadza się - odparł Dreiser.- Wywołało to sporą sensację, ale komitet nie dopuścił do przecieków do prasy.Adoptowała ją kwakierska bezdzietna rodzina z Filadelfii.Więcej już o niej nie słyszałem.Dlaczego pan pyta?Rzeczywiście stanowiło to sensację, gdyż niemal wszyscy uciekinierzy byli dorosłymi, głównie z północnoafrykańskich i bliskowschodnich prowincji.Poddany z samego serca Strefy Policyjnej nie miał dokąd się udać, a samotne dziecko było czymś bez precedensu.Eric zamknął na chwilę oczy.- Nie ma powodu, by któryś z nas miał o tym wspominać - stwierdził.Wyciągnął rękę i złapał rozmówcę za przedramię.- To nie byłoby bezpieczne.Dla nas obu.Jasne?Dreiser skinął głową.- Jeśli mają pana przydzielić do jednostki spadochroniarzy - ciągnął Drakanin - radzę, by zaczął pan ćwiczyć, nawet jeśli do rozpoczęcia działań zostało jeszcze kilka miesięcy.- Jaaaaaaa!Mimo woli Dreiser wzdrygnął się lekko, gdy dziewięciocalowy nóż Johanny śmignął w kierunku żołądka jej brata.To była prawdziwa stal i to ostra.Eric uchylił się, przycisnął rękę siostry do swego tułowia i walnął ją kolanem w żołądek.Przetoczyła się na bok z dźwiękiem “uff', wstała na nogi i podniosła broń z pomarszczonej bawełnianej maty.- Cholera! - zaklęła rzucając nożem w odległy o sześć stóp kloc twardego drewna.- Wiem, że nie jesteś szybszy ode mnie.- Nadal telegrafujesz.- Nieprawda!- W takim razie podświadomie.Zwrócił się w stronę Dreisera.- Chcesz popływać, Bili?Amerykanin potrząsnął bezgłośnie głową, wciąż wyczerpany po godzinnym treningu.Przyglądał się, jak oboje zrzucili ćwiczebne ubiory z szorstkiej bawełny i skoczyli do wielkiego basenu.Usiadł z westchnieniem na wyściełanym wiklinowym krześle, sięgając po lemoniadę.Zdumiewające, jak bardzo ciało pragnęło płynów przez wiele godzin po ćwiczeniach.Nigdy nie zajmował się sportem.Ostatni tydzień był bardzo ciężki dla przyzwyczajonego do siedzącego trybu życia człowieka w średnim wieku.I, do cholery, wciąż nie mogę się przyzwyczaić do kąpieli nago w mieszanym towarzystwie, pomyślał ze złością, spoglądając na gołe, smukłe ciała przeszywające wodę.Dotąd wydawało mu się, że dwudziestoletni pobyt w Europie uwolnił go od skutków dzieciństwa spędzanego w małym miasteczku w Iowa, lecz ostatnio przekonał się, że tak nie jest.Co prawda, na przykład w Hollywood coś takiego nie wywołałoby większego zdziwienia.Opasał się ręcznikiem i zaczął rozglądać po łaźniach.Przypominały raczej salę gimnastyczną połączoną z gabinetem odnowy biologicznej.Wypełniały większą część skrzydła budynku, a zdobiących je dzieł sztuki mogliby pozazdrościć du Pontowie.Ci piraci nie potrafiliby rozpoznać dzieła sztuki, nawet gdyby ugryzło ich w nogę, zauważył kryjący się w nim zwolennik Nowego Ładu.Całość harmonizowała z jego dotychczasowymi spostrzeżeniami na temat Dominacji: niewyobrażalny luksus, piękno, krew, okrucieństwo, perwersja.Ale nie dekadencja, bez względu na opinię amerykańskich świętoszków.Mogli to być hedoniści, lecz był to sybarytyzm silnego, głodnego narodu.Quo vadis, pomyślał kwaśno.Gdyby tylko de Mille miał odrobinę gustu, a na karku nie siedziała mu Katolicka Liga na rzecz Przyzwoitości.Obok niego przysiadła na stołku Rahksan, znowu zajęta robieniem na drutach.U stóp kobiety spoczywał długowłosy perski kot, od czasu do czasu próbujący niedbale pochwycić kłębek wełny.Jej sprawa gorszyła go bardziej niż się tego spodziewał, zwłaszcza iż Johanna wspominała, że jest zaręczona, a wyglądało na to, że poddaną dziewczynę łączy z Erikiem romans.Czy można było używać tego terminu, gdy jedna ze stron była własności ą drugiej?Jak zwał, tak zwał.Tutejsze układy były strasznie poplątane.Zachichotał pod nosem, przypomniawszy sobie, jak matka ostrzegała go przed niemoralnymi kobietami, gdy w dwudziestym drugim wybierał się do Paryża.Co ona mogła wiedzieć, pomyślał.Rahksan podniosła wzrok i spojrzała mu w oczy.Kaszlnął, szukając odpowiednich słów.Zawsze było mu bardzo żal tej biednej, małej zdziry.Jego uczucia były połączeniem litości i dogłębnego niesmaku.Niezręczność sytuacji pogłębiał fakt, że nie miał pojęcia, o czym można rozmawiać z poddaną, pomijając już potrzebę zachowania ostrożności.Jego wzrok przyciągał tatuaż na jej szyi, pełen symbolizmu utrudniającego dostrzeżenie istoty ludzkiej, osoby kryjącej się wewnątrz.Przypominało to wrażenie, jakie wywarli na nim przed dziesięciu laty w Indiach, gdy pisał reportaż o Gandhim, niektórzy z tamtejszych sadhu, poczucie braku jakichkolwiek punktów styczności w doświadczeniach.- Niedługo wyjeżdżamy - rzucił.Lepsze to niż: “Kurczę, ale te ściany pionowe".- Aha - odparła ze spokojnym westchnieniem.- Minie jaki miesiąc, nim pani Jo dostanie stałą kwaterę i wyśle po mnie.- Uniosła w górę robótkę, wydęła wargi, cofnęła się o oczko i zachichotała.- Nareszcie se odpocznę.Fajnie, jak oboje są w domu, ale to trochę wyczerpowywujące.No, wie pan, o co chodzi.- Aha - rzucił od niechcenia, zaciskając wargi.Albo to najlepsza aktorka, jaką w życiu widziałem, albo przykład tego, co południowcy nazywali “idealnym czarnuchem", pomyślał.Poddana upuściła wełnę na kolana.Wyglądała spokojnie, świeżo i elegancko w plisowanej, jedwabnej spódniczce oraz haftowanej bluzce z białego płótna.Gładką, oliwkową kolumnę jej szyi zdobił cienki, złoty łańcuszek lśniący na tle granatowoczarnych loków sięgających ramion.Skierował uwagę z powrotem na jej twarz.Minęło wiele czasu, odkąd opuścił dom i żonę.- Nie lubi mnie pan za bardzo, co?Głos młodej kobiety jak zwykle brzmiał miękko, uprzejmie i pokornie, lecz jej słowa były nieoczekiwanie bezpośrednie.- Nie.dlaczego tak sądzisz?Musiał przyznać jej rację i czuł się z tego powodu trochę winny.Bardzo żałował, że nie potrafił lepiej ukrywać swych uczuć.Do cholery, jesteś dziennikarzem i zachowuj się jak dziennikarz! - pomyślał ze złością.- Panie Dreiser, wolni ludzie często myślą, że poddani to głupki, a to dopiero jest głupota.Pewnie jankesowi można wybaczyć, bo pan nas nie widzi na co dzień.Popatrzyła na basen.Brat i siostra wleźli na leżące za wodospadem skały.Przed chwilą Eric wrzucił Johannę z powrotem w nurt.- Właściwie to nie pamiętam rodziny - powiedziała z namysłem.- Tylko to, jak leżałam pod ich ciałami i mnie wyciągali.- Zwróciła wzrok w stronę dwojga Drakan.- Nie oni to zrobili, panie Dreiser - stwiedziła.- Pojęłam to, kiedy tylko zaczęłam się zastanawiać.Mogłam cały czas tylko nienawidzić i co bym z tego miała? Pokręciłoby mi się we łbie, tak jak tym, którzy żyją nienawiścią.Uśmiechnęła się ponuro
[ Pobierz całość w formacie PDF ]