[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Najpierwsze szły skrzypki w parze z fletem, a za nimi warczał bębenek zbrzękadłami i basy, przystrojne we wstęgi, wesoło podrygiwały.Za muzyką szły oba dziewosłęby i drużbowie - sześciu ich było.A wszystko chłopaki młode, dorodne, kiej sosny śmigłe, w pasie cienkie, wbarachrozrosłe, taneczniki zapamiętałe , pyskacze harde, zabijaki sielne, z droginieustępliwe - same rodowe, gospodarskie syny.Walili środkiem drogi, kupą całą, ramię przy ramieniu, aż ziemia dudniła podnogami, a tak radośni, weselni i przystrojeni pięknie, że ino w słońcu grałypasiaste portki, czerwone spencerki, pęki wstęg u kapeluszów irozpuszczone nawiatr, kiej skrzydła, kapoty białe.Krzykali ostro, podśpiewywali wesoło, przytupywali siarczyście i szli takszumno, jakby się młody bór zerwał i z wichurą leciał.Muzyka grała polskiego, bo zaś ciągnęli od domu do domu zapraszaćweselników - gdzie im wynosili gorzałki, gdzie zapraszali do wnętrza, gdzie zaśśpiewaniemodpowiedzieli - a wszędy wychodzili przystrojeni ludzie, przystawali do nich iszli dalej społem, i już wszyscy w jeden głos śpiewali pod oknami druhen:Wychodz, druhenko, wychodz, Kasieńko,Na wesele czas-Będą tam grały, będą śpiewałySkrzypice i bas-A kto się nie naje, kto się nie napije.Pójdzie do dom wczas!Oj ta dana, dana, oj ta dana, da!.Hukali społem i z mocą taką, aż się po wsi rozlegało, aż na pola szływeselnegłosy, pod borami śpiewały, we świat leciały szeroki.Ludzie wychodzili przed domy, do sadów, na płoty, a jaki taki, choć nieweselny,przystawał do nich, by się aby napatrzeć i nasłuchać, że nim doszli, już sięprawie cała wieś stłoczyła i okrążała weselników ciżbą, iż coraz wolhiej szli,adzieci chmarą nieprzeliczoną i z wrzaskiem a przyśpiewywaniem przodembiegły.Doprowadzili gości do weselnego domu, przegrali im na godne wejście izawrócilido pana młodego.A Witek, któren ze wstęgami u spencerka hardo był spólnie z drużbamichodził,skoczył teraz naprzód.- Gospodarzu, a to muzyka z drużbami wali! - krzyknął w okna i poleciał doKuby.Rzęsisto zagrali na ganku, a Boryna w ten mig wyszedł, drzwi na rozcieżwywarł,witał się a do środka zapraszał, ale wójt z Szymonem ujęli go pod boki i jużprosto do Jagny powiedli, bo czas było do kościoła.Szedł ostro i aż dziw, tak młodo wyglądał; wystrzyżony, do czystawygolony,przystrojony weselnie - urodny był, jak mało który, a przez to, że mocno wsobiepodufały i rozrosły, to i posturę już miał z dala widną, i powagę w twarzyniemałą; pośmiewał się wesoło z parobkami, pogadywał, a najczęściej zkowalem,bo mu się wciąż na oczy nawijał.Godnie go wprowadzili do Dominikowej; naród się rozstąpił, a oni go wiedlidoizby szumno, z graniem i przyśpiewkami.Ale Jagusi nie było, przystrajały ją jeszcze kobiety w komorze mocnozawartej ipilnie strzeżonej, bo parobcy drzwi pchali, to w deskach szparutki czynili iprzekomarzali się z druhnami, że ino pisk, śmiechy i babie wrzaskiodpowiadały.A matka z synami przyjmowała gości, częstowała gorzałką , usadzała costarsze naławach i na wszystko oko miała, bo narodu się zwaliło, że i trudno przejśćprzezizbę, po sieniach stali, w opłotkach nawet.Nie bele jakie to goście, nie!Gospodarze sami, rodowi i co bogatsze, a wszystko krewniacy, powinowaci ikumy Borynów i Paczesi, a drudzy zasie znajomkowie to i z dalszych wsiówzjechali.Juści, że ni Kłęba, ni Winciorków, ni tych morgowych biedot nie było, ni tegodrobiazgu, co po wyrobkach chodził i zawżdy ze starym Kłębem trzymał.Nie dlapsa kiełbasa, nie dla prosiąt miód!Dopiero w jakie dwa pacierze otwarli drzwi komory i organiścina zmłynarzowąwywiedły Jaguś na izbę, a druhny otoczyły ją wiankiem, a tak strojne iurodnewszystkie, że kwiaty to były, nie kwiaty, a ona między nimi najśmiglejsza ikieby ta róża najśliczniejsza stojała w pośrodku, a cała w białościach, waksamitacln, w piórach, we wstęgach, w srebrze a złocie - że się widziałanibyten obraz, co go naszają na procesjach, aż przycichło z nagła, tak oniemieli idziwowali się ludzie.Hej ! Jak Mazury Mazurami, nie było śliczniejszej !Wnet drużbowie zrobili rumor i gruchnęli z całych piersi:Rozgłaszaj, skrzypku, rozgłaszaj!A ty, Jaguś, ojca, matkę przepraszaj-Rozgłaszaj, flecie, rozgłaszaj!A ty, Jaguś, siostry, braci przepraszaj!.Boryna wystąpił, ujął ją za rękę i przyklęknęli, a matka obrazem ichprzeżegnałai jęła błogosławić, i wodą święconą kropić, aż Jaguś z płaczem padła do nógma-cierzy, a potem i drugich podejmowała, przepraszała i żegnała się zewszystkimi.Brały ją kobiety w ramiona, obejmowały i podawały sobie, aż się popłakalispołem, a Józia najrzewliwiej zawodziła, bo się jej matula nieboszczkaprzypomniała.Wysypali się przed dom, ustawili w porządku należytym i ruszyli pieszo, bodokościoła było ze staje.Muzyka szła przodem i rznęła ze wszystkich sił.A potem Jagnę wiedli drużbowie - szła bujno, uśmiechnięta przez łzy, co jejjeszcze u rzęs wisiały, weselna niby ten kierz kwietny i kiej słońce ciągnącawszystkich oczy; włosy miała zaplecione nad czołem, w nich koronę wysoką,zezłotych szychów, z pawich oczek i gałązek rozmarynu, a od niej na plecyspływałydługie wstążki we wszystkich kolorach i leciały za nią, i furkotały kieby tatęcza; spódnica biała rzęsisto zebrana w pasie, gorset z błękitnego jak nieboaksamitu wyszyty srebrem, koszula o bufiastych rękawach, a pod szyjąbujne krezyobdziergane modrą nicią, a na szyi całe sznury korali i bursztynów aż do półpiersi opadały.Za nią druhny prowadziły Macieja.Jako ten dąb rozrosły w boru po śmigłej sośnie, tak on następował poJagusi, wbiedrach się ino kołysał, a po bokach drogi rozglądał, bo mu się zdało, żeAntkaw ciżbie uwidział.A za nimi dopiero szła Dominikowa ze swatami, kowalowie, Józia,młynarzowie,organiścina i co przedniejsi.Na ostatek zaś całą drogą waliła wieś cała. Słońce już zachodziło, wisiało nad lasami czerwone, ogromne i zalewało całądrogę, staw i domy krwawym brzaskiem, a oni szli w tych łunach wolno, żeaż sięw oczach mieniło od tych wstążek, piór pawich, kwiatów, czerwonychportek,pomarańczowych wełniaków, chustek, kapot białych - jakoby ten zagon,rozkwitłymikwiatami pokryty; szedł i pod wiatr z wolna się kołysał a pośpiewywał, bodruhnyraz w raz zawodziły cieniuśkimi głosami:A jadą, jadą, wozy kołaczą-A moja Jaguś, po tobie płaczą
[ Pobierz całość w formacie PDF ]