[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Cierpiący wokół nas ludzie są dla swoich szacownych rządów bardzo ważnymi osobistościami.Byłeś na prywatce u Rondheima.Słyszałeś, jak Kelly tłumaczył, dlaczego muszą zginąć - ich śmierć ma odwrócić uwagę, skupić zainteresowanie środków masowego przekazu oraz głów państwa i dać czas Hermit Limited na dokonanie przewrotu bez ingerencji ze strony ośrodków polityki światowej.Pitt zmrużył oczy.- To nie tłumaczy, skąd wzięło się okrucieństwo i sadyzm.- Nie, nie tłumaczy - przyznał Lillie.- Ale w przekonaniu Kelly'ego cel uświęca środki.Wariant zaginięcia na morzu prawdopodobnie wprowadzono do programu komputera, lecz został odrzucony na rzecz bardziej skutecznego rozwiązania.- Takiego jak odkrycie ciał w odpowiednim momencie.- W pewnym sensie tak - rzekł powoli Lillie.- Po tygodniu, może dziesięciu dniach, świat przestałby interesować się zaginięciem na morzu - wstrzymano by poszukiwania, bo przecież nikt długo nie pożyje, pływając w lodowatych wodach północnego Atlantyku.- Oczywiście - przytaknął Pitt.- Zniknięcie Laxa jest tego doskonałym przykładem.- Dokładnie.Kelly i jego nadziani koledzy potrzebują jak najwięcej czasu, aby okopać się na bezpiecznych pozycjach w tym lub innym kraju, którym zamierzają zawładnąć.Im dłużej uwaga naszego Departamentu Stanu skupiona będzie na zaginionych dyplomatach, tym skuteczniej zostaną przeprowadzone operacje Hermit Limited.- W ten sposób Kelly zyskuje dodatkowy atut, jakim jest zakrojona na szeroką skalę akcja poszukiwawcza - rzekł Pitt cicho, lecz z pewnością w głosie.- A kiedy wszyscy stracą nadzieję, jakiś podstawiony Islandczyk przypadkowo znajdzie się w rejonie katastrofy i odkryje zwłoki.Kelly znów zyskuje dwa tygodnie, podczas których świat okrywa się żałobą, a dostojnicy państwowi wygłaszają mowy pogrzebowe.- Wszystko zostało drobiazgowo zaplanowane.Mieliśmy polecieć do posiadłości Rondheima na północy, aby połowić łososie.Jego grupa, czyli Hermit Limited, miała się zabrać w drugiej turze.Właśnie taka historia zostanie podana do publicznej wiadomości.- Przecież w każdej chwili ktoś przypadkowo może nas odkryć stwierdziła Tidi, delikatnie wycierając strużkę krwi z rozbitych warg Pitta.- To jest raczej niemożliwe - odparł major, uważnie lustrując bezpośrednie otoczenie.- Można nas zobaczyć praktycznie tylko wtedy, gdy ktoś stanie dokładnie nad nami.Dodaj do tego fakt, że prawdopodobnie znajdujemy się w najmniej zaludnionym regionie Islandii, a wtedy zrozumiesz, że możesz tak sobie czekać do końca świata.- Teraz widzisz, jak wygląda sytuacja - rzekł Lillie.- Śmigłowiec najpierw musiał być umieszczony w wąskim zagłębieniu wąwozu, a dopiero potem został zniszczony, ponieważ tutaj nie mógłby rozbić się w ten sposób; świetne miejsce, nie do znalezienia.Samolot lecący dokładnie nad szczeliną wąwozu miałby nie więcej niż sekundę na spostrzeżenie wraka, a więc szansę w najlepszym wypadku jedną na milion.Następnym posunięciem było rozrzucenie naszych ciał po okolicy.Po dwóch albo trzech tygodniach nawet najbardziej kompetentny koroner nie będzie w stanie stwierdzić, kto z nas umarł wskutek obrażeń doznanych w fałszywym wypadku, a kto z zimna i szoku powypadkowego.- Jestem jedyny, który może chodzić? - zapytał Pitt ostrym tonem.Złamane żebro dokuczało mu jak diabli, lecz pełne nadziei spojrzenia, odrobina przeklętego optymizmu w oczach ludzi zdających sobie sprawę, że od śmierci dzieli ich zaledwie kilka godzin, zmusiły go do zignorowania dotkliwego bólu.- Paru może chodzić - odparł Lillie.- Ale ze złamanymi rękoma nawet nie wydostaną się z wąwozu.- Widzę, że wypadło na mnie.- Wypadło.- Lillie uśmiechnął się.- Jeżeli może cię to pocieszyć, dla własnej satysfakcji powinieneś wiedzieć, że Rondheim ma za przeciwnika znacznie twardszego faceta, niż przewidywały komputery.Zachęta zawarta w spojrzeniu Lilliego stała się dodatkowym bodźcem do działania, podnietą, której bardzo potrzebował.Pitt wstał z trudem i popatrzył w dół na postać nieruchomo leżącą na ziemi.- Co ci załatwił Rondheim?- Obie ręce i zdaje się, miednicę - Lillie mówił to tak spokojnym tonem, jakby opisywał załamania terenu na Księżycu.- Pewnie wolałbyś teraz być u siebie w St.Louis i spokojnie warzyć piwko, no nie?- Niekoniecznie.Mój ukochany tatuś nigdy nie pokładał wielkich nadziei w swoim jedynym synu.Gdybym.gdybym do twego powrotu wyciągnął kopyta, powiedz mu.- Sam mu to powiesz.Poza tym zrobiłbym to nieszczerze.- Pitt bardzo się starał, żeby głos mu się nie załamał.- Nigdy nie lubiłem piwa Lillie.Odszedł kilka kroków i uklęknął przy Tidi.- Co ci zrobili, słoneczko?- Stopy mam niezupełnie na swoim miejscu - uśmiechnęła się miło.- Nic poważnego.Chyba miałam szczęście.- Przepraszam cię - rzekł Pitt.- Gdybym nie spartaczył roboty, nie leżałabyś tutaj.Ujęła jego dłoń w obie ręce i lekko uścisnęła.- To jest o wiele bardziej ekscytujące niż robienie notatek i pisanie na maszynie listów admirała.Pitt schylił się, uniósł ją i ostrożnie przeniósł parę metrów, i położył obok Lilliego.- Masz swoją szansę, poszukiwaczko dobrej partii.To jest autentyczny milioner.I przez następnych kilka godzin twój uważny słuchacz.Panie Jerome P.Lillie, niech mi wolno będzie przedstawić pannę Tidi Royal, oczko w głowie Narodowej Agencji Badań Morskich i Podwodnych.Żyjcie długo i szczęśliwie.Pitt delikatnie pocałował ją w czoło, znów wstał z wysiłkiem i stąpając na chwiejnych nogach po mokrym podłożu, skierował się do starszego pana, który miał na imię Sam.Przypomniał sobie pokój myśliwski, nienaganne maniery starca i jego ciepłe, błyszczące spojrzenie.Teraz patrząc w dół, widział człowieka z nogami wygiętymi na zewnątrz niczym zakrzywione konary starego dębu oraz niebieskimi, zobojętniałymi z bólu oczyma, człowieka, który zmusił się do uśmiechu, uśmiechu pełnego ufności i nadziei.- Niech pan leży spokojnie, Sam.- Pitt schylił się i położył dłoń na ramieniu dzielnego mężczyzny.- Do południa będę tu z najładniejszą pielęgniarką w Islandii.Sam nie dał po sobie poznać, jak bardzo cierpi.- Człowiekowi w moim wieku cygaro dałoby znacznie więcej przyjemności - powiedział.- Ma pan to załatwione.Ponownie nachylił się nad Samem i podał mu dłoń.Błękitne oczy nagle ożyły, starzec uniósł się, ściskając wyciągniętą rękę Pitta z siłą, o jaką major nigdy by go nie podejrzewał; rysy zmęczonej, pociągłej twarzy w przypływie determinacji nagle stały się wyraziste.- Trzeba go powstrzymać, majorze Pitt - powiedział cicho, niemal szeptem, lecz bardzo zdecydowanie.- Nie można dopuścić do tego, żeby James zrealizował swój straszny plan
[ Pobierz całość w formacie PDF ]