[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Strzelców ukrytych w beluardach wycięto w pień, resztę goniono aż za otwór w wale.Po czym żołnierze weszlina beluardę i odczepiwszy pana Longina, ostrożnie spuścili go na ziemię.Zagłoba runął na jego ciało.Wołodyjowski również serce miał rozdarte i zalewał się łzami na widok martwego przyjaciela.Aatwo byłopoznać, jaką pan Longinus zginął śmiercią, bo całe ciało było pokryte cętkami od ran przez groty zadanych.Twarzytylko nie popsuły mu strzały prócz jednej, która zostawiła długą rysę na skroni.Kilka kropel czerwonej krwizakrzepło mu na policzku, oczy miał zamknięte, a w bladym obliczu uśmiech pogodny, i gdyby nie bladość błękitnaoblicza, gdyby nie chłód śmierci w rysach zdawać by się mogło, że pan Longinus śpi spokojnie.Wzięli gowreszcie towarzysze i ponieśli na barkach do okopu, a stamtąd do kaplicy zamkowej.Do wieczora zbito trumnę i pogrzeb odbył się nocą na cmentarzu zbaraskim.Stanęło wszystkie duchowieństwoze Zbaraża prócz księdza %7łabkowskiego, który w ostatnim szturmie w krzyże postrzelon, bliskim był śmierci;przyszedł książę, zdawszy dowództwo staroście krasnostawskiemu, i regimentarze, i pan chorąży koronny, i chorążynowogrodzki, i pan Przyjemski, i Skrzetuski, i Wołodyjowski, i Zagłoba, i towarzystwo chorągwi, w którejnieboszczyk służył.Ustawiono trumnę nad świeżo wykopanym dołem i ceremonia się rozpoczęła.Noc była cicha, gwiazdzista; pochodnie paliły się równym płomieniem, rzucając blask na żółte deski świeżozbitej trumny, na postać księdza i surowe twarze stojących wokoło rycerzy.Dymy z kadzielnicy wznosiły się spokojnie, roznosząc zapach mirry i jałowcu; ciszę przerywało tylko tłumioneszlochanie pana Zagłoby, głębokie westchnienia potężnych piersi rycerskich i daleki grzmot wystrzałów na wałach.Lecz ksiądz Muchowiecki wzniósł rękę na znak, iż poczyna mówić, więc rycerze oddech wstrzymali, on zaśmilczał jeszcze przez chwilę, potem utkwił oczy w gwiazdzistych wysokościach i tak wreszcie mówić począł: Co to tam za stukanie słyszę po nocy w niebieskie podwoje? pyta sędziwy klucznik Chrystusowy, zesmacznego snu się zrywając. Otwórz, święty Pietrze, otwórz! jam Podbipięta. Lecz jakież to uczynki, jakaż to szarża, jakie to zasługi ośmielają cię, mości Podbipięto, tak zacnego furtianainkomodować? Jakimże to prawem chcesz wejść tam, dokąd ni urodzenie, chociażby tak zacne jak twoje, nisenatorska godność, ni urzędy koronne, ni majestatu nawet purpury jeszcze same przez się wolnego wstępu niedają? dokąd nie gościńcem szerokim, w poszóstnej karecie, z hajdukami się jedzie, ale stromą, ciernistą drogą cnotywspinać się trzeba? Ach! otwórz, święty Pietrze, otwórz co prędzej, bo właśnie taką stromą ścieżyną szedł komiliton i drogitowarzysz nasz, pan Podbipięta aż wreszcie przyszedł do ciebie jako gołąb po długim locie utrudzon, przyszedłnagi jako Aazarz, przyszedł jako święty Sebastian strzałami pogańskimi podarty, jak Hiob biedny, jako dzieweczka,która męża nie zaznała, czysty, jako baranek pokorny, cierpliwy i cichy bez zmazy grzechowej z ofiarą krwi dlaziemskiej ojczyzny radośnie przelanej.Puść go, święty Pietrze, bo jeżeli jego nie puścisz kogoż puścisz w tych czasach zepsucia i bezbożności?Puśćże go, święty kluczniku! puść tego baranka; niechaj się pasie na niebieskiej łące, niech szczypie trawę, bogłodny przyszedł ze Zbaraża.W taki to sposób rozpoczął mowę ksiądz Muchowiecki, a następnie tak wymownie odmalował cały żywot panaLongina, iż każdy lichym się sobie wydał wobec tej cichej trumny rycerza bez skazy, który najmniejszychskromnością, największych cnotą przenosił.Bili się tedy w piersi wszyscy i coraz większa ogarniała ich żałość, icoraz jaśniej widzieli, jaki to paroksyzm ojczyznę, jaka niepowetowana strata Zbaraż dotknęła
[ Pobierz całość w formacie PDF ]