[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Gdzie konkretnie cię nosiło? W tę i z powrotem do Wschodniej Dzielnicy.Odwróciła lekko głowę, spoglądając na mnie kątem oka.Lubiłem, gdy to ro-biła, bo jej oczy nagle powiększały się, a twarz nabierała idealnych wręcz rysów. A ostatnio po co? zainteresowała się. %7łeby pogadać z Kellym.Zaskoczyłem ją.48 Dlaczego? %7łeby mu wytłumaczyć, że powinien dopilnować, byś nie zajmowała sięniczym, co mogłoby ściągnąć na ciebie niebezpieczeństwo.%7łeby zrozumiał, żejeśli coś ci się stanie, to go zabiję.Zainteresowanie zmieniło się w niedowierzanie, a potem w złość. Doprawdy? spytała powoli Owszem. Jakoś spokojnie mi to mówisz. A jak mam mówić?Nie spodziewała się takiej odpowiedzi, więc wolała zmienić temat: A co na to Kelly? Okazał wyjątkowo słabo rozwinięty instynkt samozachowawczy.A pozatym oświecił mnie, że według niego znajduję się gdzieś pomiędzy bezużytecznymśmieciem a nie rokującym szans na reedukację degeneratem.Była zaskoczona, ale nie oburzona. Powiedział to? Nie tak kwieciście. Hmm. Miło mi, że obelgi pod adresem twego męża napełniają cię takim oburze-niem. Hmm powtórzyła. Co? Zastanawiasz się, czy przypadkiem nie miał racji? Och, nie: wiem, że ma rację.Zaskoczyło mnie, że ci to powiedział. Aha. mruknąłem, bojąc się, by mi się głos nie załamał.Cóż: sam się prosiłem, to w końcu usłyszałem.Zawsze wiedziałem, że jestemdobry w prowokowaniu ludzi.Szkoda tylko, że tym razem w efekcie prysnęłokolejne złudzenie.Cawti usiadła obok i pogładziła mnie po nodze. Przepraszam powiedziała. Nie myślę tak i nie powinnam była z tegożartować.Kelly nie ma racji.Ale ty nie powinieneś robić tego, co zrobiłeś. Wiem.To nic nie dało.Przez dłuższą chwilę milczeliśmy oboje. Co zamierzasz teraz zrobić? Myśleć.Poczekać, aż mnie nogi przestaną boleć.A potem kogoś zabić.Przyjrzała mi się uważnie. Poważnie mówisz? spytała. Tak.Nie.Nie jestem pewien. Chyba naprawdę cię trafiło.Przepraszam.Będzie jeszcze trudniej. Wiem. Chciałabym ci pomóc. Możesz.Wiesz jak.49Skinęła głową.Ponieważ nie pozostało już nic więcej do powiedzenia, posiedzieliśmy chwilęw milczeniu.A potem poszliśmy grzecznie spać.* * *Następnego ranka zjawiłem się w biurze wcześnie razem z Loioshem i Roczą.Wypuściłem ich przez okno Loiosh nadal pokazywał jej miasto i uczył rozma-itych przydatnych rzeczy.Sprawiało mu to najwyrazniej dużą przyjemność.A jasię zastanawiałem, jak to z nimi będzie Loiosh był nauczycielem, ale wśródjheregów dominujące są samice. Słuchaj no, Loiosh. Nie twój zasmarkany interes, szefie!Znowu łajza podsłuchiwał moje myśli!A do mojego małżeństwa się wtrącał.Mimo wszystko zdecydowałem sięchwilowo nie drążyć tego tematu.* * *Kiedy Loiosh i Rocza wrócili po paru godzinach, wiedziałem już, co powi-nienem zrobić.Od Kragara dostałem adres i pełne pretensji spojrzenie; miał żal,że nie mówię mu, po co jest mi potrzebny.Loiosh i Rocza obsiedli moje ramionai wyszedłem, nadal nie mówiąc mu, co zamierzam.Lower Kieron Road w pobliżu Malak Circle jest najszerszą ulicą w okolicyi pełno przy niej gospod, restauracji, tawern i kafejek, podobnie jak hotelikówi placów targowych.Ulica prowadzi na południowy zachód i staje się stopniowocoraz węższa i więcej przy niej domów mieszkalnych niż lokali.Kiedyś takiebudynki były malowane na zielono.Teraz mają brudną barwę.Odbiłem w uliczkęzwaną Vlor i znalazłem się w zupełnie dziadowskim sąsiedztwie.Poprawiło sięnieco, gdy wyszedłem na Copper Street, ale i tak w niczym nie przypominała onaCopper Lane znajdującej się na moim terenie.Po paru krokach skręciłem w lewo,do gospody.Wyglądała zadziwiająco porządnie.Meble solidne, z politurowanego drewna,czysto.przestałem podziwiać widoki, odszukałem barmana i spytałem: Jest tu prywatna sala?50Zaprowadził mnie, całym swoim zachowaniem dając do zrozumienia, że lo-kalu normalnie nie zanieczyszcza obecność ludzi.Zignorowałem to. Jestem Vlad oznajmiłem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]