[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Chciałem tylko zwrócić na coś uwagę.– A na co?– Po co tu przyszedłeś, Kotylionie?Bóg milczał przez dłuższą chwilę.– Często zadawałem sobie pytanie, dlaczego ty, skrytobójca, nie oddajesz czci swemu patronowi – stwierdził wreszcie.Kalam uniósł brwi.– Odkąd to jej oczekujesz? Niech nas Kaptur, Kotylionie.Jeśli pragnąłeś mieć fanatycznych wyznawców, nie trzeba było się zwracać do skrytobójców.Z samej natury jesteśmy skrajnie przeciwni myśli o służalstwie.Ale przecież ty świetnie o tym wiesz.– Zamilkł.Kalam wpatrzył się w spowitą w cienie postać.– Co prawda, gdy byłeś Tancerzem, stałeś u boku Kellanveda aż do końca, wydaje się więc, że wiesz, co to wierność i służba.– Służba?W głosie Kotyliona pobrzmiewał cień rozbawienia.– Czyżby chodziło ci jedynie o korzyść? Trudno w to uwierzyć, biorąc pod uwagę, przez co obaj przeszliście.No, Kotylionie, mów, o co mnie prosisz.– A czy cię o coś prosiłem?– Chcesz, żebym ci.służył, tak jak wyznawca służy swemu bogu.Zapewne chodzi o jakąś podejrzaną misję.Jestem ci do czegoś potrzebny, ale ty nigdy nie nauczyłeś się mówić „proszę”.Rood wstała powoli i przeciągnęła się leniwie.Potem odwróciła łeb i popatrzyła błyszczącymi ślepiami na Kalama.– Ogary się niepokoją – wyszeptał Kotylion.– Widzę – odparł z przekąsem skrytobójca.– Czekają mnie pewne zadania, które w najbliższej przyszłości pochłoną wiele mojego czasu – ciągnął bóg.– A jednocześnie trzeba podjąć też inne.działania.Znaleźć wiernego sługę to jedno, a znaleźć takiego, który znajduje się w odpowiedniej pozycji, by można go było wykorzystać.Kalam roześmiał się ochryple.– Wyruszyłeś na poszukiwania wiernych sług i przekonałeś się, że twoi poddani nie spełniają oczekiwań.– Moglibyśmy się cały dzień spierać o interpretację – wycedził Kotylion.W głosie boga było słychać nutę ironii.Ucieszyło to Kalama.Choć nie ufał Kotylionowi, musiał przyznać, że go polubił.Mały Panek zwał go wujkiem Kotylionem.W przeciwieństwie do Tronu Cienia patron skrytobójców potrafił spojrzeć na siebie krytycznie, dzięki czemu można było sobie wyobrazić, że przyzna się do popełnienia błędu, nawet jeśli nie wydawało się to zbyt prawdopodobne.– Proszę bardzo – zgodził się skrytobójca.– Minala woli przez pewien czas nie oglądać mojej gęby.To znaczy, że jestem poniekąd wolny.– I nie masz dachu nad głową.– To prawda.Na szczęście, wygląda na to, że w twoim królestwie nigdy nie pada.– Ach – wyszeptał Kotylion.– W moim królestwie.Kalam przyjrzał się Rood.Bestia wciąż nie spuszczała z niego oczu.Jej nieruchome spojrzenie zaczynało niepokoić skrytobójcę.– Czyżby ktoś rzucił wyzwanie twojej władzy? Twojej i Tronu Cienia?– Na to pytanie trudno mi odpowiedzieć – wyszeptał Kotylion.– Dały się wyczuć.wstrząsy.Poruszenia.– I, jak już mówiłeś, Ogary się niepokoją.– To prawda.– Chcielibyście dowiedzieć się czegoś więcej o potencjalnym nieprzyjacielu.– Tak.Kalam przyjrzał się bramie i cieniom pląsającym u jej progu.– Gdzie miałbym zacząć?– Pewnie tam, dokąd zawiodą cię twoje pragnienia.Skrytobójca zerknął na boga, po czym skinął głową.Morze uspokoiło się w bladym świetle zmierzchu, a krążące nad płyciznami mewy opadły na plażę.Nożownik zebrał trochę wyrzuconego na brzeg drewna i rozpalił ognisko, raczej po to, by się czymś zająć, niż z powodu zimna, gdyż klimat na kańskim wybrzeżu był subtropikalny, a słaba bryza gorąca i parna.Daru przyniósł wodę ze źródła bijącego u końca ścieżki i gotował teraz herbatę.Na niebie pojawiły się pierwsze gwiazdy.Pytanie, które zadała mu po południu Apsalar, pozostało bez odpowiedzi.Nożownik nie czuł się jeszcze gotowy wrócić do Darudżystanu.Dotarcie do celu podróży nie przyniosło mu uspokojenia, na które liczył.Rellock i Apsalar wrócili wreszcie do domu i przekonali się, że włada nim śmierć.Jej trujący posmak wniknął w duszę staruszka i na opustoszałej plaży pozostał jeszcze jeden duch.Nie mieli tu po co zostawać.Nożownik zdawał sobie sprawę, że poznał Imperium Malazańskie w wypaczony i niepełny sposób.Przeżył straszliwą noc na ulicach Malazu, a potem trzy pełne napięcia dni w Kan, zakończone kolejnymi skrytobójstwami.Imperium było rzecz jasna obcym krajem i można się było spodziewać pewnych różnic w porównaniu z tym, co znał z Darudżystanu, ale skrawki codziennego życia, jakie zobaczył na ulicach, sugerowały większą praworządność, więcej ładu i spokoju
[ Pobierz całość w formacie PDF ]