[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przeraziłam się jeszcze bardziej.Rozbójnicy, dokonawszy dzieła, znikli bez śladu, zostaliśmy sami na tej pięknej leśnej drodze, znów zaczęłam uciekać, a opędzlowany młodzian mnie gonił, błagając, żebym z nim jednak została.Nie mogłam, tej zielonej galarety brzydziłam się niebotycznie, no i śmierdział jak szatan.Skojarzenie zostało mi na całe życie, opędzlować to znaczy pomalować coś na zielono.Niejeden raz później wyrywały mi się z ust głupie słowa, kiedy malowało się coś na zielono, mówiłam, że trzeba to opędzlować.Wielka miłość w każdym razie przeszła mi po tym śnie jak ręką odjął.Po wakacjach nad Jeziorka poszłam do szkoły.Bardzo chciałam pójść do szkoły, ale przeżycie to było ciężkie, złagodzone urokiem czarującej nauczycielki.Nic z tej pierwszej klasy nie rozumiem, bo czytać już dawno umiałam, a podpisy pod laurkami i rozmaite życzenia imieninowe, wykonane drukowanymi kulfonami, dostawała ode mnie cała rodzina.Możliwe, że trudność sprawiły mi małe litery.Pamiętam doskonale jedno popołudnie, całe wypełnione stawianiem w zeszycie ukośnych kresek, zapewne nawet zaokrąglonych u góry.Źle mi to jakoś wychodziło.Należało zapisać nimi całą stronę, tymczasem już po trzech linijkach w zeszycie zrobił się istny śmietnik, z kleksami, gryzmołami i w ogóle jakimiś okropnościami.Poszłam spać zabeczana, nie odrobiwszy lekcji.Moja matka akurat była w Warszawie, wróciła późnym wieczorem, przez służącą została powiadomiona o klęsce córki i bez chwili namysłu odrobiła lekcje za mnie.Nazajutrz znalazłam zeszyt ze stroną zapełnioną do końca pięknymi pałkami, czyściutko i wyraźnie, i obraziłam się śmiertelnie.Najpierw zrobiłam awanturę w domu, a potem nie chciałam pokazać tego w szkole, w każdym razie przenigdy jako własne dzieło.Moja mamusia to napisała, a nie ja, i cześć! Rodzaj uczuć, jakie mną kierowały, sprecyzowałam dopiero znacznie później, kiedy już pojęłam, o co mi chodzi.Otóż nie życzę sobie ani cudzych zasług, ani cudzych błędów, wszystkie mają być moje własne.Inaczej byłby to albo rodzaj oszustwa, albo niezasłużona krzywda, a tak jedno, jak i drugie stanowiło obrzydliwość nie do przyjęcia.Stosunek do kłamstwa i oszustwa został we mnie ugruntowany chyba od urodzenia i przez całe życie prawdomówna byłam do głupoty.Wyrosłam w przekonaniu, iż kłamstwo jest przejawem tchórzostwa, a tchórzostwo to w ogóle ohyda haniebna.Łgać, w niewielkim zakresie, nauczyłam się dopiero pod wpływem ustroju, który na monstrualnym łgarstwie sam się opierał i bez łgarstwa nie zostawiał człowiekowi szans egzystencji.Prywatnie pozostałam przy upodobaniu do prawdy i będzie się to za mną wlokło zapewne aż do grobu.W tej pierwszej klasie chyba z ogromnym zdziwieniem przyjęłam informację o dwóch słowach, mianowicie „biały” i „je”.Byłam święcie przekonana, iż pisze się je jakoś obficiej, „białły” i „jje”.Szczególnie od tego „jje” przez dwa „j” nie mogłam się odczepić, przez jedno wydawało mi się za krótkie.Zdaje się, że były to moje jedyne problemy, nie mogę sobie bowiem przypomnieć, kiedy wystąpił ksiądz, którego obraziła się strasznie moja matka.W pierwszej klasie czy później? Może i w pierwszej…Po namyśle stwierdzam, że nie.Nie w pierwszej.Później, kiedy umiejętność czytania stanowiła podstawę odrabiania lekcji.Ksiądz na religii podobno coś zadał i następnego dnia zostałam o to zapytana.Z najczystszym sumieniem, gotowa za to głowę położyć na pniu, oświadczyłam, że ksiądz nic nie zadawał i zrobiła się duża polka, bo inne dzieci miały w tej kwestii poglądy mieszane.Dostałam dwóję, upierałam się przy swoim, do domu wróciłam we łzach.Moja matka spotkała księdza przypadkiem na ulicy, wyraziła zapewne jakieś oburzenie, ksiądz twierdził, że zadawał, ja twierdziłam, że nie, matka była po stronie córki.— Ona kłamie! — powiedział ksiądz zimno.Moja matka zesztywniała na drewno.— Nie, proszę księdza — rzekła głosem jak pieprz.— Moja córka nie kłamie!Nauczyłam się potem tego czegoś i sprawa upadła, a prawda wyglądała tak, że bez wątpienia ksiądz zadawał, może trochę niejasno, ja zaś pozwoliłam sobie na luksus.Zamyśliłam się, straciłam z oczu świat i nie słyszałam ani słowa [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wpserwis.htw.pl