[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— Ja tam wysłałem podobno komplet dokumentów — wygulgotał dziko.— Gdzie one są, te dokumenty? Czy ja mam tego jakieś kopie?— Wszystko jest — uspokoił go szybko Pawełek.— Na wszelki wypadek zrobiliśmy po trzy egzemplarze.Pan Roman wrócił do słuchawki.Pani Krystyna usiłowała zapisywać nie tylko to, co jej dyktował, ale także wszystkie zasłyszane słowa.Przez chwilę jej mąż słuchał, nic nie mówiąc, rozpromienił się nawet wyraźnie, potem znów twarz mu zmierzchła i złym spojrzeniem obrzucił żonę.— Konduktorska osiem mieszkania jedenaście — powiedział dobitnie.— Pani Modlińska.Tak… Dziękuję bardzo, pan pozwoli, że w razie czego jeszcze zadzwonię…Odłożywszy w końcu słuchawkę, pan Roman długą chwilę siedział w milczeniu, oddychając głęboko, a najbliższa rodzina patrzyła w niego jak w cudowny, ale nieco irytujący obraz.— No! — pogoniła niecierpliwie pani Krystyna.— Mów teraz to wszystko, co on ci powiedział!Pan Roman odetchnął jeszcze raz, oderwał się od telefonu, usiadł przy stole i napił się wystygłej herbaty.— Po kolei? — spytał nieco jadowicie.— Możesz nie po kolei — przyzwoliła sucho pani Krystyna.— Możesz nawet chaotycznie, pod warunkiem, że najpierw powiesz, co to jest to DA.Pan Roman zaprezentował sobą coś nie do opisania.Nagle zrobił się równocześnie dumny i przerażony, uszczęśliwiony i niespokojny, radosny i strapiony w najwyższym stopniu.Stłumił szybko te miotające nim uczucia i pozostawił sobie tylko zakłopotanie.— Dinary algierskie — oznajmił.— Waluta urzędowo niewymienialna, ale dla kontrahentów wymienialna w połowie do trzech czwartych na zasadzie transferu do dowolnego banku.— Nie rozumiem, co on mówi — szepnęła z niezadowoleniem Janeczka.Pani Krystyna rozumiała, co mówi jej mąż i nie wdawała się w szczegóły techniczne operacji bankowych.— Czy to można do czegoś przyrównać? Czy te osiem tysięcy pięćset to dużo, czy mało?— Właśnie w tym rzecz, że to jest bardzo dużo — powiedział pan Roman melancholijnie i westchnął.— Jak na nasze kontrakty, jest to suma wprost niespotykana.Najwyższe uposażenia, i to po paru latach pracy w Algierii, dochodzą do siedmiu i pół tysiąca.Osiem i pół to wręcz Kanada i Eldorado.Potworne.— Masz źle w głowie? — zdziwiła się pani Krystyna.— Martwisz się, że ci dają dużo pieniędzy?— A czy ty masz pojęcie, czego oni ode mnie żądają za te pieniądze?— Czego? Przecież chyba nie występów w operze?!— Nie wiem, czy bym nie wolał występować w operze, bo tego umieć nie mam żadnego obowiązku.Zostałem uznany za specjalistę wysokiej klasy i zaangażowany do kontroli dokumentacji konstrukcyjnej całego przedsiębiorstwa.Odpowiedzialność straszliwa, konieczna znajomość wszystkich algierskich norm, znajomość sejsmologii, znajomość francuskiego… Czyja nam jakiegoś patrona? Święty mój patronie, miej litość nade mną!…Pani Krystyna stropiła się zaledwie odrobinkę i na ;róciutki moment.— Nie mam najmniejszych wątpliwości, że doskonale dasz sobie radę— rzekła stanowczo.— To nie Japonia, Janeczka — zwróciła się nagle do córki.— Jak tam jest trzęsieniami ziemi?Stanowiąca w rodzinie autorytet geograficzny Janeczka nie wahała się ani sekundy.Niedbale machnęła ręką.— Zdarzają się dość rzadko i są w ogóle byle jakie.Małe.Przeważnie bywają na jesieni, przy zmianie pogody z ciepłej na zimną, ale w niektóre lata nie ma ich wcale.Takie porządne trzęsienie ziemi może się przytrafić raz na pięćdziesiąt lat.— No widzisz, nie będziesz tam przecież siedział pięćdziesięciu lat…— Ale muszę przewidzieć nawet to, co się może zdarzyć za pięćdziesiąt lat! Konstrukcje powinny być policzone na maksymalne obciążenia!— Od tego są sejsmolodzy.I normy światowe.A po francusku się nauczysz, zdaje się, że coś słyszałam o marcu.Do marca mamy dwa miesiące, możesz zacząć od jutra.— Toteż właśnie, na Konduktorskiej mieszka nauczycielka, podobno genialna, która potrafi nauczyć początków francuskiego w ciągu pół roku — powiedział pan Roman zjadliwie.— Nie wiem, czego zdoła nauczyć mnie w dwa miesiące…— Przyłożysz się — podsunął zachęcająco Pawełek.— Zawsze mówiłeś, że jak się człowiek przyłoży, to wszystko potrafi.Przez chwilę pan Roman wyglądał tak, jakby nic na świecie nie mogło mu zrobić większej przyjemności niż uduszenie własnego syna.— Co tam jeszcze było? — spytała szybko pani Krystyna.— Co to za jakaś lista mienia przesiedleńczego? Jakie mienie?Pan Roman oderwał morderczy wzrok od Pawełka i żałośnie spojrzał na żonę.— Wszelkie mienie — rzekł ponuro.— Tam podobno nic nie ma, a jeśli, to tak drogie, że już lepiej kupować w Stanach Zjednoczonych.To znaczy artykuły przemysłowe, bo artykuły spożywcze istnieją w wielkiej obfitości i tanie.Kontrahent ma prawo wziąć ze sobą i przewieźć bez cła wszystko, co mu będzie potrzebne do egzystencji, i trzeba sporządzić taką listę zabieranych przedmiotów, która to lista ma być poświadczona przez Polservis i przez ambasadę algierską.Podobno pani… jakże jej tam? Kawałkiewicz, ma wzór najlepiej opracowanej listy i wypożycza go nowym osobom.Muszę do niej jechać… Nie, najpierw muszę zadzwonić.I do tego Wiśniewskiego muszę zadzwonić.Czy dzień jutrzejszy mógłby mieć tak chociaż ze czterdzieści godzin?— I tak by ci z tego nic nie przyszło, bo jutro jest sobota i wszystko nieczynne — mruknął Pawełek
[ Pobierz całość w formacie PDF ]