[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.(Ludowi Artyści ZSRRpokształcili swe dzieci w Oxfordzie, Princeton, Cambridge.Syn kołchozniczego Chruszczo-wa osiadł w USA).% Napisał pan tylko dwie powieści % Zcianę i Samosieja.Czy to oznacza, że z powie-ściopisarstwem jednak Panu nie wyszło?% Powieści się nie pisze niczym komiks.Musi zaistnieć wielki po temu powód, wprost niedo zniesienia! Wówczas zasiada się do komponowania powieści, dzień w dzień z przerwamina śniadanie, obiad, kolację i do pózna w noc.A nazajutrz % poprawki, przeróbki wczoraj-szego zapisu, po czym ciąg dalszy.I tak minimum przez rok z okładem, nie dostrzegając wio-sny, lata, zimy.Po ukończeniu książki pożądane jest wtedy znalezć się w sanatorium lub wszpitalu na oddziale intensywnej terapii zdrowotnej.Gdzieś mówiłem, że człowiek szczęśliwy nie zostaje pisarzem.Pisarstwo jest ogromnąpretensją do świata.Oczywiście, samej tej pretensji mało, trzeba również mieć w sobie cośtakiego, co zwie się talentem.No i zdrowia musowo przy tym; chorowity nie wydoli.Czasa-mi przydaje się inspiracja z zewnątrz.Za Samosieja wziąłem się z podpowiedzi WiesławaMyśliwskiego, pisarza wielkiej rangi w literaturze polskiej, który w, one trudne mi lata sie-demdziesiąte miał dużo do powiedzenia w Ludowej Spółdzielni Wydawniczej w Warszawie:zawarto ze mną umowę, wypłacono niebagatelną zaliczkę na przeżycie.Bardzo być może, żegdyby nie to, nie powstałby Samosiej.Głodomór nie da rady skrybować od wschodu słoń-ca do wschodu księżyca.Burczy mu w brzuchu, cięgiem myśli o żarciu.W podobnych okolicznościach zrodziła się następna powieść, mianowicie Zciana.Tymrazem jej ojcem chrzestnym poniekąd został inny wybitny pisarz, Erwin Kruk i jego żonaSwietłana, rodem z Białowieży, dyrektorująca naówczas olsztyńskiemu wydawnictwu Poje-zierze.Pięknie się czułem, zarabiając na chleb sobie i rodzinie wykonywaniem roboty, którąlubię.Taka harmonia w życiu nie zawsze się trafia, zarobek bowiem otrzymuje się z reguły zacoś, czego się nie lubi albo jest obojętne, np.za urzędowanie.Powieści i wszelka długa proza rzeczywiście nie są moim żywiołem twórczym.Kochamnatomiast męczyć się i słodko przeklinać na czym świat stoi % właśnie nad sokratkami.Które z kolei nie bardzo chcą brać wydawnictwa książkowe, twierdząc że najlepiej się zarabiaim na kilkusetstronicowej fabule. Samosieja i Zcianę napisałem dla pieniędzy, to fakt, alena tyle udanie, że okrzyknięto je znakomitymi, miały po dwa-trzy wydania (trzy w Polsce,dwa w Mińsku).Pomyślałem sobie tedy: Dzięki Bogu, ale więcej nie będę kusił swego losutalenciarza.I póki jeszcze nie zgasł zupełnie ogień wewnętrzny, zabrałem się do ukończeniadramatu Aryszt (Areszt), przerabiając go na kolejną wersję, by wreszcie ostatecznie podo-łać z nim dopiero na wiosnę 1999 roku, aż w dwadzieścia parę lat od napisania pierwszej sce-ny.Uprawiałem różne gatunki literackie, by najpełniej odkryć samego siebie, czyli w czym je-stem najlepszy.Pod koniec życia okazało się, że jeżeli ocaleję w historii literatury białoru-skiej, to jedynie dzięki owym sokratkom.Nikt nie pisze, by przepaść w niepamięci, każdypisze, by stać się nieśmiertelnym.To nie zarozumialstwo, lecz imperatyw działania, bez cze-go człowiek do dziś hasałby z małpami.86Kończąc wątek % Samosieja bym dziś nie napisał, stałem się zbyt oziębły.I sami ci Sa-mosieje szwendają się teraz starczo skuleni albo wylegują się w grobach.Ani śladu terazowoczesnej malowniczości.Ich dzieci jakże niepodobne są do nich, mało oryginalne, niczymspod sztancy.Okaleczone psychicznie nadopiekuńczością mużyckich rodziców, kreującychpotomstwo na wielkopańskie.Samosieje to wielce frapujący temat młodych społeczeństw bezpamięci genealogicznej, barbarzyńców znikąd, przerazliwie zaborczych, bez opamiętaniapchających do przodu ekonomikę, wymierających na zawały i raki.Ich synalkowie i có-reczki pożywają nader leniwie, przejmując w spadku słupkowate murowańce na obrzeżachmiast i auto-gruchoty w garażykach. Zciana , jak się mówi, jest z innej parafii: o trudzie bycia człowiekiem.Czego doświad-czyłem na własnej skórze.Panie Jurku, pisarz tworzy właściwie jedną książkę, mimo że wy-daje ich często wiele, lecz wszystkie one są jednią.Niczym Biblia, wszak wielu, autorów zróżnych wieków.% Który ze swych utworów ceni pan sobie najbardziej?% To tak, Panie Jurku, jakby zapytać mnie, które swe dziecko najbardziej kocham.Moż-na opowiadać jedynie o tym, jak powstawały te czy inne utwory, każdy z nich ma swój życio-rys.Pierwsze sokratki zrodziły się pod wielkim, wprost paraliżującym, wrażeniem twórczo-ści Izaaka Babla (zresztą nie w oryginale, lecz w polskim przekładzie).Przywiózł mi to wdarze szwagier Szurka % na przełomie lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych % student wtedygdańskiej uczelni sztuk plastycznych.Czytałem w sadku teścia na ul.Sobieskiego 10, w gorą-cej porze lata, w stanie szoku estetycznego.%7ładen pisarz nie przemówił do mnie tak silnie,jak Babel.Na kartach jego książki barwnie przewijało się miasteczko, jak gdyby Krynki mo-je.Drżąc ze zniecierpliwienia popróbowałem własnego opisu, pewnie, że nie galicyjskichuliczek, lecz tkwiących w pamięci zaułków-hułaczak Pahulanki albo cmentarza na Szubielni-cy.Przesiadywałem nocami, w ciasnej ubikacji, klęcząc % zamiast przy stoliku % nad klapąsedesu, kiedy w moim jednopokojowym (bez kuchni) mieszkanku na Kilińskiego dzieciskaułożyły się wreszcie do snu, macierzyńsko utulone przez żonę, i następowała cisza.Miałemdwadzieścia pięć % może więcej % lat, przeżywałem wigor życia.Pamiętam, zacząłem Fe-stem ( Odpustem ), pod wpływem bablowskich reminiscencji z cmentarza gdzieś na Woły-niu, podczas kampanii wojennej dwudziestego rokuPisywałem wcześniej, w 1956.Prozę z fabułą.Moralizatorskie opowiadania, okropnie podziennikarsku, w stylu rozbudowanych reportaży.Zamieszczałem je w Niwie , szef chętnieto puszczał w myśl ideologii prasa zbiorowym organizatorem mas.Zamyślam się nad rolą przypadkowości: gdyby szwagier nie zoczył książki Babla w witry-nie gdańskiej i gdyby nie domyślił się, by zainteresować nią mnie, to czy.Itd.W tamtych czasach wywierano nacisk na literatów, aby oni swym piórem służyli tzw.lu-dziom pracy, wychodzili naprzeciw tzw.zamówieniom społecznym
[ Pobierz całość w formacie PDF ]