[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Potężne ostrze wbiło się w szyję i ugrzęzło w kręgach.Kobieta stanęła obiema nogami na siodle.Gdy bandyta runął na ziemię, przeszła na jego konia, wyszarpnęła lancę z uchwytu u siodła i dźgnęła nią drugiego z wrogów jak włócznią.Mężczyzna zaklął głośno, zareagował jednak jak szkolony wojownik.Zamiast odchylić się, w beznadziejnej próbie uniknięcia wymierzonego w pierś ciosu, wbił pięty w końskie boki i wykręcił ciało.Lanca przemknęła obok niego, a wierzchowiec uderzył piersią w bok drugiego konia.Zaskoczona kobieta krzyknęła, straciła równowagę i runęła ciężko na ziemię.Bandyta zeskoczył z siodła, wyciągając tulwar.Sztylet Kalama wbił mu się w gardło, gdy był trzy kroki od oszołomionej kobiety.Spluwający z wściekłości mężczyzna padł na kolana, chwytając się za szyję.Kalam podszedł bliżej, by go dobić.– Nie ruszaj się – usłyszał za plecami warknięcie.– Celuję do ciebie z kuszy.Rzuć ten nóż na jaszczurki, i to zaraz!Skrytobójca wypuścił broń, wzruszając ramionami.– Jestem z Drugiej Armii – oznajmił.– Zastęp Jednorękiego.– Jest przeszło cztery tysiące mil stąd.Ostatni z napastników skonał z cichym charkotem.– Pochodzisz z Siedmiu Miast – kontynuował głos dobiegający zza pleców Kalama.– Tak, ale jestem żołnierzem imperium.Posłuchaj, przemyśl sprawę.Podjechałem z przeciwnej strony, razem z hersztem bandytów.Kiedy koń zaniósł go do waszego obozu, był już martwy.– A dlaczego żołnierz nosi telabę zamiast munduru i podróżuje sam? To dezercja, a karą za dezercję jest śmierć.Kalam syknął poirytowany.– Nie ulega też wątpliwości, że postanowiłeś bronić własnej rodziny, a nie kompanii, w której służysz.Zgodnie z Imperialnym Kodeksem Wojskowym to również jest dezercja, żołnierzu.Malazańczyk wszedł na oświetlony obszar, nie przestając celować z kuszy do skrytobójcy.Kalam zobaczył, że mężczyzna pada z nóg z wyczerpania.Był niskiego wzrostu i szeroki w ramionach.Miał na sobie strzępy munduru oddziałów pogranicznych, jasnoszarą skórzaną kurtkę i ciemnoszarą opończę.Twarz pokrywały mu liczne zadrapania, podobnie jak dłonie i przedramiona.Nieogolony podbródek przecinała głęboka rana, a osłaniający oczy hełm był wgnieciony.Klamra na opończy świadczyła, że jest kapitanem.Skrytobójca wybałuszył oczy z wrażenia.– Choć muszę przyznać, że kapitanowie rzadko dezerterują.– To nie była dezercja – sprzeciwiła się kobieta, która wróciła już do siebie i przeglądała broń zabitych bandytów.Znalazła lekki tulwar i zamachnęła się nim kilka razy, by sprawdzić jego wyważenie.W blasku ogniska Kalam zauważył, że jest atrakcyjna.Miała średnio grube kości, włosy usiane smużkami barwy żelaza i zdumiewające, jasnoszare oczy.Podniosła rapcie i przytroczyła je sobie do pasa.– Wyruszyliśmy z Orbalu – zaczął kapitan z bólem w głosie.– Cała kompania eskortująca grupę uchodźców.To znaczy, nasze rodziny.Natknęliśmy się na całą przeklętą przez Kaptura armię, która maszerowała na południe.– Zostaliśmy tylko my – wtrąciła jego towarzyszka, odwracając się, by wskazać ręką ciemność.Na oświetlony obszar weszła druga kobieta – młodsza i szczuplejsza wersja pierwszej.Towarzyszyło jej dwoje dzieci.Zostawiła je i podbiegła do kapitana.Mężczyzna nadal celował w Kalama drżącą kuszą.– Moja żona Selv – oznajmił, wskazując na kobietę, która stała u jego boku.– Nasze dzieci.I siostra Selv, Minala.To my.A teraz opowiedz nam o sobie.– Kapral Kalam, Dziewiąta Drużyna.Podpalacze Mostów.Teraz rozumiesz, dlaczego nie noszę munduru, kapitanie.Mężczyzna uśmiechnął się.– Wyjęto cię spod prawa.W takim razie, dlaczego nie jesteś z Dujekiem? Czyżbyś wrócił do ojczyzny po to, by przyłączyć się do Tornada?– Czy to twój wierzchowiec? – zapytała Minala.Skrytobójca odwrócił się i zauważył, że ogier wszedł od niechcenia do obozu.– Tak.– Znasz się na koniach.– Zapłaciłem za niego złote góry.Pomyślałem sobie, że jeśli coś tyle kosztuje, to na pewno jest dobre.Tyle tylko wiem o koniach.– Nadal nam nie wyjaśniłeś, co tutaj robisz – mruknął kapitan, Kalam widział jednak, że mężczyzna wyraźnie się uspokoił.– Zwietrzyłem zapach buntu – odparł skrytobójca.– Imperium przyniosło Siedmiu Miastom pokój.Sha’ik chce powrotu dawnych czasów.Tyranów, pogranicznych wojen i rzezi.Jadę do Arenu.Tam właśnie wyląduje korpus ekspedycyjny.Jeśli będę miał szczęście, to może uda mi się do niego przyłączyć, na przykład jako przewodnik
[ Pobierz całość w formacie PDF ]