[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Któregoś dnia, kiedy Gorlois był na Radzie, do jej kwatery przyszedł Merlin.Chciała na nim wyładować całą swą wściekłość i żałość – to on wszystko zaczął, ona była już pogodzona ze swoim losem i zadowolona, dopóki on jej z tego stanu nie wytrącił! Ale było rzeczą nie do pomyślenia, by zwrócić się niegrzecznie do Merlina Brytanii, nawet, jeśli był jej ojcem.– Gorlois powiedział mi, że zaniemogłaś, Igriano.Czy mogę ci jakoś pomóc moją sztuką leczniczą?Spojrzała na niego z rozpaczą.– Tylko jeśli możesz sprawić, bym była znów młoda.Czuję się taka stara, ojcze, taka stara!Pogłaskał jej lśniące, miedziane loki i powiedział:– Nie widzę siwizny w twych włosach ani zmarszczek na twej twarzy, moje dziecko.– Ale moje życie jest skończone, jestem starą kobietą, żoną starego człowieka.– Cicho, cicho – pocieszał ją – jesteś zmęczona i chora, z pewnością poczujesz się lepiej, kiedy księżyc znów zmieni fazę.Tak jest naprawdę lepiej – powiedział, patrząc na nią wymownie, i nagle zrozumiała, że odczytał jej myśli.To było tak, jakby przemawiał prosto do jej umysłu, powtarzając to, co powiedział jej w Tintagel: Nie urodzisz Gorloisowi syna.– Czuję się.jak w pułapce – powiedziała.Położyła głowę i rozpłakała się.Nie odezwała się więcej.Merlin głaskał jej nie uczesane włosy.– Sen to teraz najlepsza rzecz na twą chorobę, Igriano.A sny są prawdziwym lekarstwem na wszystko, co cię trapi.Ja, który jestem mistrzem snów, ześlę ci taki, który cię uleczy.Wyciągnął nad nią dłoń w błogosławieństwie i odszedł.Zastanawiała się, czy może to on albo Viviana rzucili na nią wcześniej jakiś urok i byli odpowiedzialni za jej stan – może jednak poczęła dziecko Gorloisa, a oni je z niej spędzili? Takie rzeczy się zdarzały.Nie wyobrażała sobie, żeby Merlin wysyłał kogoś, by zatruł jej piwo ziołami lub miksturami, ale z jego mocą może mógł to uczynić czarami lub urokiem? A potem pomyślała, że może jednak stało się dobrze.Gorlois był stary, widziała cień jego śmierci.Czy chciała samotnie wychowywać jego syna? Kiedy Gorlois wrócił tego wieczora, wydało jej się, że znów widzi unoszący się nad nim potworny kształt, zjawę oczekującej na niego śmierci ze śladem od miecza na policzku, twarzą zapadniętą i stężałą bólem i cierpieniem.Odwróciła się od niego, bo kiedy jej dotknął, czuła, jakby pocałował ją człowiek martwy, trup.– Moja droga, nie możesz być taka smutna – pocieszał ją Gorlois, siedząc przy niej na brzegu łoża.– Wiem, że jesteś zmęczona i chora, musisz tęsknić za domem i dzieckiem, ale to już nie potrwa długo.Mam dla ciebie nowiny.Posłuchaj, to ci opowiem.– Czy Rada zbliża się już do ogłoszenia koronacji?– Być może – odpowiedział Gorlois.– Czy słyszałaś ruch na ulicach dziś po południu? Cóż, to Lot z Orkney i królowie Północy odjechali.W końcu zrozumieli, że nie wybierzemy Lota na Najwyższego Króla wcześniej, nim słońce i księżyc wzejdą razem na zachodzie, a więc wyjechali, zostawiając nas, byśmy mogli uczynić to, co uważamy za zgodne z wolą Ambrozjusza.Gdybym był Utherem, sam mu to zresztą powiedziałem, nie spacerowałbym teraz samotnie po zmroku.Lot odjechał jak kundel, któremu obcięto ogon, i zdaje mi się, że on jest zdolny uleczyć swą zranioną dumę, nasyłając na Uthera kogoś ze sztyletem.– Naprawdę myślisz, że Lot mógłby próbować zabić Uthera? – wyszeptała.– Cóż, nie dorównuje mu w otwartym polu.Nóż w plecy, to by było podobne do Lota.Jestem nawet zadowolony, że już go nie ma między nami, choć ulżyłoby mi, gdybym wiedział, że Lot jest zaprzysiężony, by utrzymać pokój.Nie odważyłby się złamać przysięgi, którą złożył na jakąś świętą relikwię.Ale nawet i wtedy bym go pilnował – powiedział Gorlois.Kiedy leżeli w łożu, przyciągnął ją do siebie, ale pokręciła głową i odepchnęła go.– Jeszcze jeden dzień – powiedziała, a on, westchnąwszy, obrócił się na bok i prawie natychmiast zasnął.Nie mogła już dłużej trzymać go od siebie z daleka, myślała.Ale na samą myśl o tym teraz, kiedy znów widziała zjawę jego śmierci, ogarnęło ją przerażenie.Mówiła sobie, że cokolwiek się stanie, powinna pozostać wierną żoną tego zacnego człowieka, który był dla niej dobry.I to znów przywiodło jej na pamięć wspomnienie komnaty, w której Merlin i Viviana zburzyli jej poczucie bezpieczeństwa i cały jej spokój.Czuła, jak wzbierają w niej łzy, ale starała się stłumić łkania, nie chcąc obudzić Gorloisa.Merlin powiedział, że ześle jej sen, by uleczyć jej cierpienie.A jednak to wszystko zaczęło się właśnie od snu.Bała się zasnąć ze strachu, że kolejny sen zabierze jej nawet tę resztkę spokoju ducha, jaki miała
[ Pobierz całość w formacie PDF ]