[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przy bramie królestwa śmierci skoczył na niego ogromny pies Garm o piersi czerwieniejącej świeżo przelaną krwią ofiar.Odyn jednak nie zamierzał z nim walczyć — postraszył go tylko włócznią i zmusił do ustąpienia z drogi.Sleipnir mknął dalej, aż w półmroku świata wiecznego mrozu i tęsknoty zobaczyli Olund, pałac królowej Hel.Odyn nie dojechał do samej bramy dworu, nie tam zmierzał.Tuż przed wierzejami skręcił na wschód.Niedaleko murów Olundu widniał wysoki kopiec grobowy.To właśnie przy nim Odyn zsiadł z wierzchowca.Wdrapał się na szczyt kurhanu, uniósł ręce i rozpoczął inkantację.Śpiewał magiczną pieśń zmartwychwstania, pełną zaklęć i rozkazów grzmiących mocą.Półmrok Niflheimu rozjaśnił się błękitną poświatą.Pochłonęła cały kurhan, by potem zacząć się zmniejszać, jakby zapadając w ziemię kopca.Gdy w końcu cała wsiąkła w wielki grób, rozległ się głos, dochodzący spod ziemi.— Jam była wólwą, jasnowidzącą olbrzymką.Me oczy sięgały w daleką przyszłość i w daleką przeszłość.Jam była wieszczką.Umarłam, dawno umarłam, a śnieg sypał się na moją głowę, deszcz mnie siekł, codzienna rosa moczyła me przegniłe ubranie.Umarłam i zasnęłam w spokoju.Kim jest ten, co ośmiela się łamać prawa losu i budzić mnie ze snu długiego?— Jestem Wegtam Waltasson — odparł Odyn.— Przybyłem tu, by wielu rzeczy się dowiedzieć.— Skoroś tu dotarł i zdołał mnie zbudzić, pytaj.Pytaj, choć mówię pod przymusem twych czarów.— W pałacu Olund dostrzegłem, że złota posadzka jest wysprzątana, zaś stoły zastawione do uczty i przyozdobione złotymi pierścieniami.Jakiego to władcy się spodziewacie, że przygotowaliście się, jak na przybycie największego z konungów?— Nie jest to zwykły konung, to król królów, najjaśniejszy z Asów — Baldr.Przybędzie do nas już niedługo.Podejmiemy go ucztą i miodem syconym.— Powiedz jeszcze, wólwo, z czyjej winy Baldr będzie musiał zejśćw mroki Helu?— Z winy brata swego, Hóda.Ten go zabije.— Powiedz jeszcze, kto pomści śmierć boskiego Baldra?— Syn Odynowi się narodzi, Wali, z matki Rind, śmiertelnej kobiety.Jeden dzień liczył będzie, gdy dotrze do Asgardu.Przysięgnie pomstę za Baldra, a póki jej nie spełni, nie umyje się ni razu, ni włosów nie uczesze.Potem spełni obowiązek krwawej zemsty za brata, zabijając drugiego brata.— Synowie moi zabijać się będą — niebacznie rzekł zasmuconyOdyn.— Tyś nie jest Wegtam! — krzyknęła wólwa.— Tyś jest Odyn! Nic więcej ci nie powiem, boś omamił mnie kłamstwem! Odchodzę, i nikt już mi nie zakłóci spokoju, aż do czasu Ragnaróku.Wólwa zamilkła, zaś Odynowi pozostało już tylko pogalopować do Asgardu, by rzec Frigg, czego się dowiedział.Nie był to wesoły powrót.Odyn zrozumiał, że oto zaczyna się czas zmierzchu bogów.O BALDRZE I HÓDZIE, ZEMŚCIE WALEGO I WYPRAWIE HERMODA(wg: Wluspa 32-34; Yegtam.6-7;9; Lokas.28; Hyndlul.30-31; Gylfag.33-35) Kiedy Frigg dowiedziała się od Odyna, co czeka jej ukochanego syna, wpadła w czarną rozpacz.Nie przestawała jednak myśleć, jak może uchronić Baldra przez utkanym losem.W końcu wpadła na pewienpomysł.Jako najwyższa bogini, żona Odyna i pani życia, wezwała przed swe oblicze wszystko, co żyje na ziemi, i wszystko, co jest martwe, jak skała czy metal, po czym kazała każdej roślinie, każdemu zwierzęciu, człowiekowi czy bogu przysiąc, że nie uczynią Baldrowi krzywdy.Wszelkie istoty z radością złożyły takie przyrzeczenie.Nawet nieme kamienie przyłączyły się do tych zapewnień.Oblicze Frigg pojaśniało, teraz już miała pewność, iż zapewniła synowi bezpieczeństwo.Radość powróciła do Asgardu, bogowie znów się weselili, urządzali uczty, zawody i występy skaldów.Znaleziono też całkiem nową zabawę— niebianie ustawiali Baldra na środku halli pałacowej, po czym rzucali w niego czym popadnie — włóczniami, drewnianymi polanami, jedzeniem, kamieniami.Ale, zgodnie z przyrzeczeniem, żadna z tych rzeczy nie wyrządzała Baldrowi krzywdy.Bogowie wybuchali gromkim śmiechem, patrząc jak lecący topór zatrzymuje się w połowie drogi, zastyga w bezruchu, wisi chwilę w powietrzu, po czym spada na posadzkę halli.Tak beztrosko bawili się bogowie.Nawet oni nie wymyślili wcześniej podobnie radosnej gry.Jedynie Loki nie podzielał wesołości bogów.Sprytny pan ognia już od lat zazdrościł Baldrowi, gdyż coraz więcej ludzi składało ofiary temu świetlistemu bogu, zamiast Lokiemu, a jemu przecież zawdzięczali błogosławieństwo ognia — ciepło w zimie, światło w nocy, gotowane i pieczone jedzenie.Jakże niewdzięczni są ludzie, skoro ponad Lokiego, czyli własnego stworzyciela, przedkładają jakiegoś głupkowato uśmiechniętego młodziana, który niczego nie dokonał, a jego największą zaletą jest piękna buzia.Loki przybrał postać starej, zgarbionej kobiety i udał się do pałacu radosnej Frigg.Zbliżył się do bogini, schylił przed nią głowę i tak rzekł:— O pani, jak wspaniale patrzeć na radość, znów goszczącą w Asgardzie! Oby prawdą było, iż nic na całym świecie nie zdoła uczynić krzywdy świetlistemu Baldrowi.Czy aby pewna jesteś, o najwyższa z bogiń, że odebrałaś przysięgę od wszystkich istot?— Tak, oczywiście — roześmiała się Frigg, ale nagle spoważniała.— Ależ nie, zapomniałam o jemiole! Kazałam wezwać wszystko, co rośnie na ziemi, zaś jemioła nie rośnie na ziemi, a na dębie! Ale to nic, jemioła to przecież niegroźna roślinka, ona nic złego nie uczyni memu synowi.— Tak, zapewne masz rację — rzekł na to Loki z przyjaznym uśmiechem, ale w głębi duszy zaśmiał się złośliwie i z okrucieństwem.Gdy tylko wrócił do swej prawdziwej postaci, opuścił mury Asgardu i udał się do lasu.Tam znalazł dąb i rosnącą na nim jemiołę.Długo przyglądał się jej rachitycznym gałązkom, aż wreszcie znalazł jedną wyjątkowo prostą.Tak, ta powinna się nadać.Urwał ją, umocnił czarami i nadał kształt strzały.W halli pałacowej nadal trwała zabawa w rzucanie w Baldra.Prawie wszyscy doskonale się bawili.Prawie — gdyż ślepy Hód stał na uboczu, smutny, że on, z powodu swej ułomności, nie może niczym rzucać.Loki uśmiechnął się na widok Hóda.Podszedł do niego i zaproponował, że pomoże mu przyłączyć się do zabawy.Ślepy bóg zgodził się z radością.Loki wcisnął Hódowi w jedną dłoń strzałę z jemioły, w drugą włożył luk, po czym naprowadził rękę ślepca na odpowiedni tor
[ Pobierz całość w formacie PDF ]