[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Trzeba w jakiś sposób Wiem Pan Zajrzał-Co pan Zajrzał-Z panem Zajrzałem trzeba nawiązać współpracę Mówił o tych kluczykach, którezłodzieje dostają gdzieś tam.Niech się dowie dokładnie No dobrze, jeszcze razpójdę do Beaty Na chwilę zapanowało milczenie Zadumana Janeczka patrzyła w okno- Ty a jakby tak ten brat Wiesia faktycznie był w szajce i jakby go tak namówić,żeby przeszedł na naszą stronę - zaproponował niepewnie Pawełek - Wtyczka? -zainteresował się Bartek i potrząsnął głową.- Nie zgodzi się.Dla forsy i zestrachu-Frajer Prędzej czy później pójdzie do więzieniaJaneczka drgnęła nagle i zeskoczyła ze stołu.- Pan Wolski - wysyczała dzikim szeptem.Pawełek i Bartek poderwali się zmiejsca.- Gdzie O, niech ja kichnę, to jest okazja.!-Idziemy - zarządził Bartek, niezmiernie przejęty - Psa macie przy sobieObejrzał się, chwycił z półeczki klucze.- A między ludźmi może się dowiadywać,co kto kupił - mamrotała Janeczka do siebie, dążąc JUŻ ku drzwiom - I gdzie totrzyma-Co tam szemrzesz- - spytał niecierpliwie Pawełek, przepychając ją na zewnątrz -Puść Chabra za nim.Co kto gdzie trzyma - -Potem wam powiem PieskuPan Wolski szedł spokojnym krokiem w stronę ulicy Puławskiej Puścili go doprzodu, bo wiadomo było, że Chaber jego tropu nie straci.Należało tylko mieć gow zasięgu wzroku, żebywiedzieć, w co wsiądzie, w razie gdyby zdecydował się jechać komunikacjąmiejską.Pan Wolski tym razem wsiadł do tramwaju.Tramwaj miał czerwone światło i stał na przystanku dostatecznie długo, żebyzdążyli wsiąść również, z tym że do następnego wagonu.Ulokowali się w przodzie,co przyszło iM bez trudu, był to bowiem czwarty kolejny tramwaj i jechałprawie pusty.-Teraz tylko patrzeć gdzie wysiądzie! - polecił Pawełek.- My to nic.Jest znami pies.Znajdzie go nawet w- piekle.Pan Wolski dojechał aż do Świętokrzyskiej.TaM dopiero wysiadł i uczynił tojakoś tak okropnie, że ledwo za nim zdążyli.Tylko Chaber Miał właściweprzeczucie, poruszył się i wyskoczył pierwszy.- Pan Wolski! - wyszeptała mu Janeczka do ucha, właściwie niepotrzebnie, bo itak była pewna, że to nadludzko mądre zwierzę doskonale wie, kogo ma pilnować.Pan Wolski szybkim krokiem podążał z powrotem, ku Chmielnej.Na Chmielnej, przedkinem Atlantic, nagle przestał się śpieszyć.Pooglądał wystawy, przespacerował się pomiędzyzaparkowanymi samochodaMi, kulał nawet odrobinę i podpierał się parasolem, poczym powoli udał się w kierunku Zgody.-Dwie osoby idą za nim - rozkazała Janeczka - Ja tu jeszcze popatrzę razem zChabrem, a potem was dogonimy.Pawełek i Bartek nie protestowali.Janeczkanaiwyraźniej w świecie miała jakąś myśl, na dyskusje brakowało czasu Pawełekwywijał ciupagą, Bartek niósł na ramieniu ozdobną nogę od stolika Ruszyli zapanem Wolskim również wolno, udając zainteresowanie sklepami Janeczka znówpochyliła się do ucha psa- Chaber, pieseczku, moje złoto - wyszeptała czule - Pokaż, co pan Wolski robiłi Pokaż pana Wolskiego Chaber był przyzwyczajony do tego rodzaju poleceń idoskonale wiedział, jak ma je spełniać Z nosem przy ziemi poszedł dokładnietrasą pana Wolskiego, przemknął między samochodami i utkwił nagle przy jednymkole Janeczka rozejrzała się szybko, stwierdziła, że nikt Jej się nie przyglądai skrupulatnie sprawdziła owo koło.Pawełka i Bartka dogoniła przy SzpitalnejSzli w kierunku Nowego Światu - Przedziabał forda - oznajmiła z satysfakcją -Dwa koła mu załatwił Zapisałam numer Więc Jednak on chyba nie należy do szajkiWłaściwie robi to samo co my, tylko jakoś trochę inaczej - Uczciwie mówiąc, myrobimy to samo co on ~ sprostował Pawełek - W końcu on zaczął I możliwe, że wiewięcej.- przez to swoje podwórze - ciągnęła Janeczka, nie sprzeczając się o kwestiępierwszeństwa - Podsłuchuje złoczyńców, możliwe, że oni się tam spotykającodziennie, albo prawie codziennie Jedzie gdzie trzeba i załatwia ten samochód,przeznaczony do ukradzenia Ale ja uważam, że źle robi -Dlaczego źle? - zdziwiłsię Bartek - Mnie się wydaje, że bardzo dobrze - Nie Ja to JUŻ zrozumiałam iporucznik ma rację Niech kradną i niech jadą dotych swoich melin, i niech się ich tam łapie, i te meliny im się likwiduje Iletego w końcu może być? A dziabać należy wtedy, kiedy się nie da inaczej.-Znaczy, gliny powinny wiedzieć - zaopiniował Pawełek - Znaczy, on z mmi niewspółdziała Znaczy, tego.Nie wiem co -Dobra, popatrzmy, co zrobi dalej -zaproponował BartekPan Wolski kontynuował swoje podróże po mieście Na Nowym Świecie poczekał naautobus, wsiadł w sto szesnaście i dojechał aż do Bonifacego Udało im się wsiąśćza nim bez zwracania na siebie uwagi-To jest jego ulubiona ulica - mruknął Pawełek z rozgoryczeniem, wysiadając wostatniej chwili, bo pan Wolski, jak zwykle, wyskoczył z autobusu znienacka,stosując tempo błyskawiczne.W podobnym tempie przeniósł się na drugą stronęulicy, wsiadł w pierwszy nadjeżdżający autobus i wrócił do ulicy Gołkowskiej Tamwykończyła go komunikacja Ciągle jeszcze czekałna przystanku, kiedy następnymautobusem zdążyli go dopaść - To niemożliwe, żeby tylko jeździł tam i z powrotem- powiedział stanowczo Bartek - Chyba że jest pomylony kompletnie Na co onczeka!- Zaraz się dowiemy - uspokoiła go Ja-neczka - l nie wiem, co zrobić, alewsiadłabym w to samo co on, bo tu wszystko rzadko jeździ On chyba nie ma oczu wplecach.Spróbujemy zdążyć za nim -Ty, słuchaj - powiedział Bartek JUŻ wautobusie sto pięćdziesiąt dziewięć.- Ten wasz pies przypadkiem nie jestjasnowidzący? Bo, jak Boga kocham, wcześniej się ruszył niż pan Wolski
[ Pobierz całość w formacie PDF ]