[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Chciałam im sprawić radość i zostałam aż do tej chwili.»«Dobrze zrobiłaś, Niewiasto.A gdzie jest dziecko?»Wchodzą do sąsiedniego pokoju, gdzie Elżbieta właśnie karmi małego Jana, przed udaniem się w drogę.Józef chwali przed rodzicami siłę dziecka, które Elżbieta przestaje karmić i pokazuje Józefowi.Odstawiony od piersi malec wykręca się i krzyczy, jakby go obdzierano ze skóry.Wszyscy śmieją się z tych protestów.Ze śmiechem przyłączają się do ich rozmowy również krewni Zebedeusza, którzy nadeszli ze świeżymi owocami, mlekiem, chlebem i z wielkim półmiskiem ryb.Maryja mówi niewiele.Siedzi spokojnie i cicho w kącie, trzymając pod płaszczem ręce na kolanach.Nawet wtedy gdy pije mleko z miseczki i je kiść winogron z kawałkiem chleba, mówi mało i niewiele się porusza.Przygląda się Józefowi z niepokojem i badawczo.On także się Jej przygląda.Po pewnym czasie, pochylając się nad Jej ramieniem, pyta:«Jesteś zmęczona lub chora? Jesteś taka blada i smutna.»«Żal Mi rozstawać się z małym Janem.Pokochałam go.Nosiłam go na Moim sercu od pierwszej chwili narodzin.»Józef nie zadaje więcej pytań.Nadszedł czas odejścia dla Zachariasza.Wóz zatrzymuje się pod drzwiami i wszyscy wychodzą.Dwie kuzynki obejmują się czule.Maryja wiele razy całuje maleństwo, zanim położy je na kolanach matki siedzącej już w wozie.Potem żegna Zachariasza i prosi go o błogosławieństwo.Gdy klęka przed kapłanem, płaszcz ześlizguje się z Jej ramion i w jaskrawym świetle letniego popołudnia ukazują się Jej zaokrąglone kształty.Nie wiem, czy Józef to zauważa w tej chwili, gdyż żegna się właśnie z Elżbietą.Wóz się już oddala.Józef wraca do domu wraz z Maryją, która znowu zajmuje Swe miejsce w kącie, w półmroku.«Jeśli Ci nocna podróż nie przeszkadza, proponuję wyruszyć o zmierzchu.W dzień jest wielki upał.Noc zaś jest chłodna i spokojna.Mówię to z powodu Ciebie, żebyś nie była narażona na palące słońce.Mnie nie przeszkadza wystawianie siebie na żar.Ale Ty.»«Jak chcesz, Józefie.Ja też myślę, że lepiej będzie podróżować nocą» [– odpowiada Maryja.]«Dom jest wysprzątany, ogród – także.Zobaczysz piękne kwiaty! Przyjeżdżasz w samą porę, by ujrzeć, jak wszystkie kwitną.Jabłoń, figowiec i winorośl są obsypane owocami jak nigdy.Granat musiałem podeprzeć, bo jest bardzo obciążony całkiem już dużymi owocami.Takich nie widziano jeszcze nigdy o tej porze roku.A oliwka.Będziesz miała w bród oliwy! Kwitła w cudowny sposób i żaden kwiat się nie zmarnował.Każdy dał już malutką oliwkę.Gdy dojrzeją, drzewo będzie pokryte ciemnymi perłami.W całym Nazarecie tylko u Ciebie jest tak piękny ogród.Nawet krewni są zdumieni.Alfeusz twierdzi, że to cud.»«Uczyniony twoimi rękoma.»«O, nie! Jestem zwykłym człowiekiem.Cóż mogłem zrobić? Trochę troski o drzewa i trochę wody dla kwiatów! Wiesz, doprowadziłem wodę ze źródła do środka ogrodu, do groty, i umieściłem tam zbiornik.Dzięki temu nie będziesz musiała wychodzić po wodę.Doprowadziłem ją ze źródła, które znajduje się za gajem oliwnym Macieja.Źródło jest czyste i obfite w wodę.Sprowadziłem ją do Ciebie małym strumyczkiem.Zbudowałem mały kanał, dobrze przykryty, i teraz, kiedy płynie w nim woda, śpiewa jak harfa.Martwiłem się widząc, jak chodzisz do studni w osadzie i wracasz obciążona pełnymi wody amforami.»«Dziękuję, Józefie.Jesteś dobry!»Małżonkowie milkną, jakby zmęczeni.Józef nawet drzemie.Maryja się modli.Nadchodzi wieczór.Gospodarze nalegają, żeby zjedli coś jeszcze przed podróżą.Józef je chleb i ryby.Maryja – tylko mleko i owoce.Potem odjeżdżają.Wsiadają na osły.Na swoim Józef umieszcza kuferek Maryi – tak jak wtedy, gdy przybyli.Zanim Maryja wsiądzie na osiołka, Józef bada siodło, czy jest bezpieczne.Widzę, że Józef przypatruje się baczniej Maryi, kiedy siada Ona w siodle.Nie odzywa się jednak.Podróż rozpoczyna się, kiedy na niebie zaczynają migotać pierwsze gwiazdy.Spieszą się do bramy miejskiej, nim zostanie zamknięta.Gdy opuszczają Jerozolimę i wjeżdżają na drogę główną wiodącą do Galilei, gwiazdy błyszczą już na całym spokojnym niebie.Okolicę spowiła ogromna cisza.Słychać tylko śpiew jakiegoś słowika i uderzenia kopyt dwu osiołków o drogę, twardą z powodu letnich upałów.41.«GDYBY JÓZEF BYŁ MNIEJ ŚWIĘTY, BÓG NIE UDZIELIŁBY MU SWOJEGO ŚWIATŁA»Dalszy ciąg tego samego dnia.A, 2698-2705Mówi Maryja:«Oto dzień poprzedzający Wielki Czwartek.Niektórym wyda się ta wizja nie na czasie.Jednak twój ból kochającej Mojego Jezusa Ukrzyżowanego jest w twoim sercu i pozostaje tam nawet wtedy, gdy oglądasz jakąś słodką wizję.On jest jak lekkie ciepło, wydobywające się z żaru, który jest i nie jest już ogniem.Ogień to płomień, a czym innym jest ciepło, które się z niego wydobyło.Żadna wizja przynosząca szczęście i pokój nie będzie miała mocy pozbawienia twego serca [ciepła] tego bólu.Ceń go bardziej od twego własnego życia.Jest on bowiem darem największym, jakiego Bóg może udzielić wierzącemu w Jego Syna.Moja wizja, chociaż spokojna, nie odbiega [w treści] od pamiątki tego [Wielkiego] Tygodnia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]