[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Uciekł z ojcem, Anchizesem, którego niósł na plecach, i małym synkiem, Askaniuszem, którego prowadził za rękę.Żona szła w tyle, aż ogarnięta zamętem bitwy zginęła pod mieczami Greków.Za miastem spotkał Eneasz gromadę ludzi, którym również udało się umknąć śmierci.Razem zbudowali okręty i wypłynęli na morze.Bogowie obiecali Eneaszowi nową ojczyznę.Lecz zwyczajem bogów powiedzieli mu o tym w sposób tak zagadkowy, że nie wiadomo było, gdzie jej szukać należy.Zaczęły się lata długiej wędrówki.Wygnańcy przybijali do obcych brzegów, przeżywali niebezpieczne przygody i, gdzie tylko mogli, zakładali miasta, ulegając co chwila złudzeniu, że znaleźli kres tułaczki.Uśmiechały im się żyzne pola, wzgórza dające obronę zamkom, przystanie dogodne dla okrętów, trafiały im się takie cudowne okolice, w których można było wypocząć i zapomnieć o niedoli Troi, wszelako ledwo osiedli i trochę się zagospodarowali, zdarzyła się albo jakaś wróżba, albo drzewo nagle przemówiło ludzkim głosem, albo wybuchła zaraza, i te wszystkie przepowiednie, ostrzeżenia, znaki boże tak plątały ich plany, że nieodmiennie wciąż wypływali na morze, pod groźbą nowych burz i wichrów.Oczywiście, działo się to za sprawą Junony.Pierwszą bardziej wyraźną wskazówkę o celu swej drogi otrzymał Eneasz tam, gdzie się tego najmniej spodziewał.Po trzech dniach i trzech nocach okrutnej zawieruchy na morzu dopłynęły okręty trojańskie do wysp Strofadów.Mieszkały na nich harpie, owe potwory niewieście, które niegdyś trapiły i prześladowały króla Traków, Fineusa.Jedna z harpij powiedziała Trojanom, że mają płynąć na zachód, a ziemię obiecaną poznają po tym, że taki srogi głód cierpieć będą, iż nawet stoły pozjadają.Odtąd płynął Eneasz prosto do Italii.Był już nieraz blisko jej brzegów, lecz złośliwa Junona wciąż go odpędzała na nowe przygody.Całe szczęście, że w tych wędrówkach nie natknął się gdzieś na Odyseusza, za którym szedł jak cień.Był wszędzie tam, gdzie już przedtem był król Itaki.Po prostu kroki swe wstawiał w ślad stóp tamtego.Gdyby się byli spotkali, cała Odyseja skończyłaby się inaczej.Odyseusz nie mógłby się pogodzić z tym, że ktoś drugi wciąż za nim dąży, jakby kontrolował jego przygody.Nie będziemy więc opowiadali, jak Eneasz minął Skyllę i Charybdę i jak zabłądził na wyspę Polifema, bo w tym dziwnym zwierciadle obaj tułacze stanęliby ze sobą oko w oko, jak dwa kozły na wąskiej kładce nad przepaścią, gotowe rzucić się na siebie i bóść rogami.W chwili gdy najchytrzejszy z Greków bawił u dobrego króla Alkinoosa, najpobożniejszy z ludzi, Eneasz, zawijał do portu kartagińskiego.Znów bowiem gniew Junony odrzucił go od brzegów Italii, choć już był na Sycylii, gdzie pochował ojca Anchizesa.Kartagina właśnie się budowała.W mieście rządziła królewna fenicka, Dydona.Była to śliczna panna.Gdy włożyła wysokie buciki myśliwskie i krótki płaszczyk purpurowy, z łukiem w ręce i złocistym kołczanem na plecach — wydawała się po prostu Dianą.Przy wielkiej dzielności miała czułe serce i ledwo zobaczyła Trojan, powzięła ku nim szczerą sympatię.Były to czasy, kiedy po wszystkich dworach mówiło się wiele o wojnie trojańskiej, i Dydona ucieszyła się bardzo, że w końcu dowie się prawdy od naocznego świadka.Urządziła więc ucztę, na której Eneasz opowiadał zburzenie Troi i swoje własne przygody.Przez cały wieczór trzymała na kolanach małego Askaniusza, śliczne pacholę, które całowała i pieściła.On zaś bawił się złotą strzałeczką i raz nawet z lekka zadrasnął królewnę w okolicy serca.Nikt na to nie zwrócił uwagi, ale Dydona w tej samej chwili zakochała się w Eneaszu.Okazało się później, że na jej kolanach siedział nie prawdziwy Askaniusz, lecz Amor zmieniony w syna Eneasza.Był to niewinny podstęp Wenery.Bogini, w obawie, żeby Junona nie doradziła Dydonie zabić Eneasza, jako założyciela potęgi rzymskiej, postarała się zaszczepić w niej miłość do bohatera.Mógł to zaś uczynić tylko Amor.Przebrała go więc za Askaniusza i wprowadziła na salę biesiadną.Prawdziwego Askaniusza uśpiła i przeniosła na górę Ida, gdzie chłopak przespał ucztę u Dydony.Ominęły go wszystkie ciastka i słodycze, które za niego zjadł Amor.W istocie, Eneaszowi nie groziło już żadne niebezpieczeństwo.Zakochana królewna oprowadzała go po mieście, pokazywała, gdzie stanie zamek, gdzie arsenał, gdzie będzie port wojenny, a gdzie giełda, tak że Eneasz mógł był nakreślić dokładny plan Kartaginy i przekazać go w spadku Scypionowi.Nie uczynił tego, bo nosił w sobie poważne troski.Co dzień, po kilka razy powtarzał Dydonie, że musi jechać, szukać Italii.Ale ona urządzała zabawy i w parkach, i ogrodach, wydawała przyjęcia i mówiła, że Eneasz zostanie w Kartaginie, ożeni się z nią i będzie panował nad Fenicjanami.Oczywiście, niepodobna się było zgodzić na takie zamieszanie w historii.Eneasz potajemnie przygotował się do drogi i nocą odpłynął
[ Pobierz całość w formacie PDF ]