[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Co może być bardziej oczywiste niż własne doświadczenie? odrzekł Markiztajemniczo i podsunął Burlingowi kiść owoców. Widziałem transmutację.Człowiek,który tego dokonał, żyje i dalej eksperymentuje.Dlatego nie wymieniam go z imienia. Jak to wygląda, proszę nam opowiedzieć! Jak to się dzieje? odezwała sięWeronika, nagle zaciekawiona rozmową. Bierze się rtęć i topi w tyglu odpowiednią jej ilość.W ostateczności może byćołów.Do tego dodaje się czerwonej tynktury, czyli lapis philosophorum.Po dokładnymzmieszaniu tygiel jest pełen stopionego złota. Nie wierzę, jak mi Bóg miły, nie wierzę powiedział Burling. Takie rzeczy sąniemożliwe. Nie musisz wierzyć akurat mnie, ale nie ja pierwszy i nie ostatni o tym mówię.Znam co najmniej kilku ludzi, którzy znają sposób na uzyskanie złota, i wiem, że wielualchemików nie przyznaje się do tego, iż panuje nad transmutacją.Niektórzy zostawiająrecepturę potomnym.Burling się żachnął. Znam ci ja te receptury pełne niezrozumiałej, dziwacznej łaciny, symboli i przy-powieści! To raczej kunsztowna poezja niż opis konkretnego postępowania. Tak samo jak filozofowie to poeci, którzy ze swoich przeczuć tworzą systemy.Mógłbym ci odpowiedzieć słowami jednego z alchemików-poetów: Czy sądzisz, żeprzekażemy ci jasno i zrozumiale największą z tajemnic? Przyjmij nasze słowa w ichprostym znaczeniu.Zapewniam cię, że biorąc dosłownie to, co napisali mędrcy, wpad-niesz w labirynt, w którym zginiesz, a twoja praca i wydatki będą daremne zacyto-wał z pamięci Markiz. Więc to jest specjalnie użyty kamuflaż? Tak, to ukrycie w słowach wielkiej tajemnicy, do której każdy musi dojść sa-modzielnie, najwyżej z pomocą Boga.Mówiłem wam, co mogłoby się zdarzyć, gdybytajemnica dostała się w ręce ludzi na nią nie przygotowanych.Poznanie mogłoby sięstać nieszczęściem dla ludzi.Dam wam przykład. Markiz odsunął owoce i rozsiadł64się wygodnie. W czasach poprzedniego króla i kardynała Richelieu mieszkał w Pa-ryżu człowiek nazwiskiem Dubois.Znalazł on w papierach pozostawionych przez swo-jego pradziada, słynnego na cały świat Flammelus a, receptę na proszek czyniący złoto.Flammelus był nieostrożny, zostawiając taką receptę, i tą nieostrożnością spowodowałśmierć swojego prawnuka.Dubois, nie będąc w żaden sposób duchowo ani intelektu-alnie do tego przygotowany, zaczął robić złoto.Nie krył się zresztą z tym wcale.Zarazteż wieść o nim dotarła do żądnego władzy kardynała, który kazał go po prostu aresz-tować.Zmuszony do zademonstrowania w obecności króla całego procesu transmuta-cji, Dubois zamienił ołowianą kulę w czyste złoto, a ponieważ nie chciał wydać tajem-nicy i nie zmusiły go do tego nawet tortury, kardynał, obawiając się takiego człowieka,kazał go powiesić.Z politycznego punktu widzenia zresztą miał rację.Gdyby Duboisdał się przekupić niemieckiemu czy angielskiemu władcy, wielkość Francji byłaby za-grożona.Albo też całkiem niedawno, kilka lat temu, głośny był przypadek niejakiegoDelisle a, ucznia tajemniczego mistrza.Młodzieniec ów jezdził po Francji i demonstro-wał sztukę uzyskiwania złota i srebra.Istnieje świadectwo poważnego i rozsądnego bi-skupa, w którego obecności Delisle, topiąc żelazne gwozdzie, otrzymał srebro.Wkrótcezostał porwany i przyprowadzony przed oblicze ministra skarbu, od niego to wiem.I Delisle także, mimo grózb, próśb i obietnic, nie chciał wyjawić tajemnicy.Został za-mknięty w Bastylii i tam, obawiając się dalszych tortur, odebrał sobie życie.Także twójrozsądny i oświecony kraj, przyjacielu, wydał podobnego człowieka.Słyszałeś o JamesieButlerze, szkockim szlachcicu? Nigdy. Otóż w młodości przebywał on w niewoli u Arabów i służył jakiemuś arab-skiemu adeptowi alchemii.Udało mu się wykraść pudełko z czerwonym proszkiemi uciec.Kiedy znalazł się w Londynie, zaczął robić złoto.%7łył wystawnie i beztrosko, ażzamordowali go ludzie, którzy usiłowali wykraść mu tajemnicę.Do dziś nie wiadomokto. To brzmi trochę jak fantastyczne opowieści przy kominku powiedział nie-przekonany Burling. Mamy wolność osądzania rzeczy.Jeżeli jednak polegasz na autorytetach, tomoże da ci do myślenia, że alchemikami było wielu wielkich ludzi.To Platon uznał,że człowiek jest odbiciem całego wszechświata.Siły ludzkiego życia są to te same siły,które poruszają planetami.Poznając siebie, poznaje się świat zewnętrzny.I odwrotnie.Alchemia może być uważana za sposób poznawania procesów zachodzących równo-legle wewnątrz i na zewnątrz.Kamień filozoficzny byłby osiągnięciem pełnej wiedzyo sobie i świecie.Jeżeli popatrzysz na to w ten sposób, to nie będzie już sprzecznościmiędzy wiedzą alchemiczną, tajemną, a wiedzą naturalną.Zauważ, że ci, którzy wnie-śli wiele do nauki, byli zwykle także wielkimi wtajemniczonymi.Hermes Trismegistos,65Ostanes, egipski Ptolemeusz, wielki uczony, astrolog.Słyszałeś pewnie, panie, o filozofieDemokrycie z Abdery, który umiał stapiać kamienie i wyrabiać szmaragdy.Albo o Ma-rii %7łydówce, jednej z wielu kobiet zajmujących się wiedzą tajemną.To ona wynalazłaaparat do destylacji, i dzięki temu zbudowała podstawy praktyki alchemicznej.Lecznajwiększy alchemik pochodził z krajów arabskich to Dżabir, mędrzec, autor dziełaDe occulta philosophia, które wciąż, po tylu latach, cieszy się ogromnym powodzeniem.A Awicenna, lekarz i filozof, albo Zosimos Gnostyk, którego nie lubi Kościół? A AlbertWielki, dominikanin, święty katolicki, zwolennik Arystotelesa?.Alchemią zajmowałsię Roger Bacon i nawet Tomasz z Akwinu, który jednak uczciwie ostrzegał, że nauka tamoże kusić osoby niedojrzałe moralnie do schlebiania własnej próżności i pożądliwo-ści bogactwa.W naszych czasach największym alchemikiem był bez wątpienia Arnoldde Villanova.Posądzono go o pakt z diabłem. Czy ty aby nie unikasz dzięki temu wykładowi konkretnej odpowiedzi na pyta-nie o Chevillon a, panie? przerwał mu Burling.Markiz popatrzył na niego uważnie. Nie, nie chce robić złota ani nie pożąda eliksiru młodości.Chevillon nie jest czło-wiekiem, który by pragnął nieśmiertelności na tym świecie.Zadowolony?Burling milczał, zaskoczony przenikliwością Markiza.Wyglądało na to, że szykujesię, by coś ważnego powiedzieć.Potem jednak wypuścił powietrze z płuc, jakby się pod-dając. Doprawdy, czuję się dziwnie powiedział. Jakiś rozdwojony.Nie chodzi o to,że mnie przekonałeś do czegokolwiek.Jakaś część mnie pragnie wierzyć we wszystko,co mówisz, a druga się z tej pierwszej wyśmiewa.Markiz wyrzucił przez okno obraną z owoców gałązkę winogron. Nie chcę być przyczyną zamieszania w twojej głowie.Burling machnął ręką i zwrócił się do Weroniki: Nie słuchajmy go, pani, bo nam ten czarownik ukradnie dusze
[ Pobierz całość w formacie PDF ]