[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Panie. O co chodzi, chłopcze? Możecie zamknąć nas w tamtej celi.Wtedy nie będziemy już sprawiaćkłopotów. Dobrze kombinuje mruknął z uznaniem Cohen. Zuch chłopak.Nietraci głowy w trudnych sytuacjach.Zamknijcie ich.Trzydzieści sekund pózniej Srebrna Orda, kulejąc, wkroczyła do miasta.Gwardziści tkwili w ciasnej, dusznej celi. Kim oni byli? zapytał któryś po dłuższej chwili. Myślę, że mogli być przodkami. Wydawało mi się, że trzeba być martwym, zanim się zostanie przodkiem. Ten na wózku wyglądał na martwego.Aż do chwili, kiedy pchnął mieczemCztery Białe Lisy. Może zaczniemy wołać o pomoc? Mogą nas usłyszeć. Tak, ale jeśli ktoś nas nie wypuści, będziemy tu siedzieć.Zciany są bardzogrube, a drzwi bardzo mocne. To dobrze.* * *Rincewind wyhamował w jakiejś wąskiej uliczce.Nie przejmował się nawetsprawdzaniem, czy ktoś go ściga.Jednym potężnym skokiem człowiek mógł tutajsię przenieść do wolności pod warunkiem że uświadomi sobie taką możliwość.W skład wolności, naturalnie, wchodziło odwieczne prawo do śmierci głodo-wej.Już bardzo dawno nie jadł przyzwoitego posiłku.Jakby na wezwanie, w głębi uliczki rozległy się okrzyki.97 Ciasteczka ryżowe! Ciasteczka! Kupujcie smaczne ryżowe ciasteczka!Herbata! Stuletnie jaja! Jaja! Kupujcie, póki smaczne i wiekowe! Kupujcie.Tak? O co chodzi?Do handlarza zbliżył się starszy mężczyzna. Dibhala-san! To jajko, które mi sprzedałeś. Co z nim, szacowny panie? Czy zechciałbyś je powąchać?Handlarz pociągnął nosem. Tak, pięknie pachnie stwierdził. Pięknie? Pięknie? To jajko jest praktycznie świeże! Ma sto lat co do dnia, szogunie zapewnił handlarz. Przyjrzyj siębarwie skorupki: gładka i czarna. Czerń się ściera!Rincewind słuchał uważnie.Coś jest w teorii, myślał, że na świecie żyje tylkokilka osób.Dlatego człowiek ciągle spotyka te same.Gdzieś pewnie istnieje ichforma wyjściowa. Chcesz powiedzieć, że mój towar jest świeży! Obym wnętrzności sobiewypruł honorowo! Posłuchaj, zrobię tak.Tak, było w tym handlarzu coś znajomego i magicznego.Ktoś przyszedł po-skarżyć się na świeże jajko, a jednak po kilku minutach dawał się namówić, byo jaju zapomnieć i jeszcze kupić dwa ryżowe ciasteczka oraz coś tajemnicze-go zawiniętego w liście.Ryżowe ciasteczka wyglądały całkiem smacznie.No,w każdym razie smaczniej niż inne artykuły.Rincewind podszedł ostrożnie.Handlarz przestępował z nogi na nogę i po-gwizdywał cicho.Przerwał jednak te czynności, by obdarzyć Rincewinda szero-kim, szczerym i przyjaznym uśmiechem. Wspaniałe starożytne jajo, szogunie?Miseczka ustawiona pośrodku tacy pełna była złotych monet.Rincewindowizamarło serce.Za cenę jednego z cuchnących jajek Dibhali można było kupić całąulicę w Ankh-Morpork. Pewnie nie udzielasz.kredytu? upewnił się.Dibhala rzucił mu znaczące spojrzenie. Udam, że w ogóle tego nie słyszałem, szogunie oświadczył. Powiedz, nie masz przypadkiem jakichś krewnych za morzem?To zyskało mu kolejne spojrzenie z ukosa, nieufne. Co? Za morzami nie ma nic oprócz złych krwiożerczych upiorów.Wszyscyo tym wiedzą, szogunie.Dziwię się, że ty nie wiesz. Upiory? Próbują się tu przedostać, żeby nas skrzywdzić dokończył Wnętrzno-ści Sobie Wypruwam Honorowo Dibhala. Może nawet ukraść nasze towary.98Trzeba im dołożyć porządnym fajerwerkiem, moim zdaniem.Nie lubią solidne-go, głośnego huku.Rzucił Rincewindowi kolejne spojrzenie, jeszcze dłuższe i wyrachowane. Skąd tu przybywasz, szogunie? zapytał, a w jego głosie pojawiła sięnuta podejrzliwości. Z Bes Pelargic odparł szybko Rincewind. To tłumaczy mój dziwnyakcent i manieryzmy, które w innym wypadku mogłyby wzbudzić u kogoś prze-konanie, że jestem cudzoziemcem. Och, Bes Pelargic. westchnął Wnętrzności Sobie Wypruwam Hono-rowo. W takim razie znasz pewnie mojego starego przyjaciela Pięć Szczypiec,który mieszka przy ulicy Niebiańskiej?Rincewind był przygotowany na tę starą sztuczkę. Nie odparł
[ Pobierz całość w formacie PDF ]