[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Obcy przystanął raz jeszcze.- A z drugiej strony, może się mylisz.- Stał nie więcej niż sześć stóp od Spilka.- Może ta sprawa jednak mnie dotyczy.Torba ześliznęła mu się z ramienia, a szare, kamienne spojrzenie wbiło się w gnoma.Na tępej twarzy sedta odbiło się niedowierzanie i złość.Za jego plecami pozostałe gnomy spoglądały po sobie z niepokojem.- Stój za mną.- Głos Slantera zasyczał cicho i gnom wysunął się przed Jaira.Obcy zbliżył się do Spilka.- Może wypuścicie chłopca? - zaproponował cicho.Spilk zamachnął się ciężką pałką, celując w głowę mężczyzny.Był szybki, ale obcy był jeszcze szybszy; zablokował uderzenie swoją pałką i natarł na gnoma miękkim, błyskawicznym ruchem.Pałka uniosła się, uderzając raz i drugi.Pierwszy cios trafił Spilka w żołądek, zginając go wpół.Drugi trafił prosto w głowę i sedt zwalił się na ziemię jak kamień.Przez chwilę nikt się nie poruszył.Potem gnomy ruszyły do ataku, z dzikim wyciem dobywając mieczy, toporów i włóczni.Siedem krępych postaci otoczyło samotną sylwetkę w czerni.Jair zagryzł mocniej knebel, obserwując rozwój wypadków.Szybko niczym kot obcy odparł atak.Czarna pałka zawirowała w powietrzu.Dwóch gnomów padło na miejscu z roztrzaskanymi czaszkami.Pozostali cięli na oślep, usiłując dosięgnąć obcego, który cofał się tanecznym krokiem.Nagle spod czarnej kurty błysnął metal i w dłoni mężczyzny pojawił się krótki miecz.Parę sekund później jeszcze trzech napastników leżało rozciągniętych na ziemi, a krew sączyła się wolno z ich ran.Teraz zostało już tylko dwóch.Obcy wymachiwał mieczem, stojąc przed nimi na ugiętych kolanach.Gnomy spojrzały po sobie i cofnęły się.Nagle jeden z nich zauważył Jaira ukrytego za plecami Slantera.Porzucił kompana i przyskoczył do więźnia, ale ku zaskoczeniu chłopca Slanter zagrodził mu drogę, a w jego dłoni błysnął długi nóż.Atakujący zawył z wściekłości, widząc zdradę, i uniósł broń.Dwadzieścia stóp od nich obcy uczynił jeden niedostrzegalny ruch.Jego ramię wyskoczyło do przodu niczym wąż i gnom zatrzymał się w pół kroku.W jego gardle tkwił długi nóż.Upadł, nie wydając dźwięku.Pozostały przy życiu gnom uznał najwyraźniej, że zobaczył już wystarczająco dużo i nie zważając na nic, pomknął między drzewa i zniknął w lesie.Na polance zostali tylko Jair, Slanter i obcy.Gnom i mężczyzna w czerni patrzyli na siebie bez słowa, trzymając broń w pogotowiu.Las trwał w ciszy wokół nich.- Ty też? - zapytał obcy cichym głosem.- Nie.- Slanter potrząsnął głową.- Ręka z nożem opadła.- Wiem, kim jesteś.Obcy nie wydawał się tym zaskoczony, skinął tylko głową.Wskazał mieczem ciała gnomów rozciągnięte pomiędzy nimi.- A twoi przyjaciele?- Przyjaciele? - Slanter spojrzał w dół.- Niespecjalnie.Nieszczęścia wojny zebrały nas razem i podróżowaliśmy tą samą drogą.Banda głupców.- Jego ciemne oczy spojrzały na obcego.- Dla mnie podróż się skończyła.Czas ruszać swoją drogą.- Wyciągnął nóż i przeciął więzy krępujące Jaira.Potem schował nóż do pochwy i wyjął chłopcu knebel.- Wygląda na to, że masz dzisiaj swój szczęśliwy dzień, chłopcze - mruknął.- Właśnie uwolnił cię sam Garet Jax!VIIINawet w tak niewielkiej osadzie, jaką była Shady Yale, słyszano o Garecie Jax.Zwano go Mistrzem Broni - był człowiekiem, którego sprawność w walce była tak doskonała, że mówiono, iż nie miał sobie równych.Czy była to jakakolwiek broń, czy też jedynie ręce i nogi, był najlepszy spośród wszystkich żyjących.Niektórzy twierdzili nawet, że nigdy nie istniał nikt lepszy.Opowieści o nim stawały się legendami.Przekazywano je sobie w tawernach, gdzie spędzano czas, popijając po skończonej pracy, a w gospodach powtarzali je podróżnicy z dalekich stron.Słychać je było także przy ogniskach, kiedy zapadała noc i przy paleniskach, wokół których zbierali się ludzie, a ciemności stwarzały więzy umacniane jeszcze przez dzielenie się słowem.Historie o Garecie Jax były obecne wszędzie.Nikt nie wiedział, skąd pochodził.Ta część jego życia była przedmiotem domysłów i plotek.Każdy wszakże znał przynajmniej jedno miejsce, w którym widziano Gareta, i związaną z tym opowieść.Większość z tych historii była prawdziwa i potwierdzona przez co najmniej kilku świadków danego wydarzenia.Stanowiły wspólną wiedzę, przekazywaną i powtarzaną jak Sudlandia długa i szeroka, a także również w innych krajach.Jair znał je wszystkie na pamięć.Jedna z najstarszych opowiadała o gnomach napadających i łupiących odległe wioski Callahornu na wschodnim pograniczu.Rozbici przez Legion Graniczny łupieżcy podzielili się na małe grupki, po kilku mężczyzn każda, które dalej najeżdżały mniej strzeżone wioski i gospodarstwa.Patrole Legionu regularnie przeczesywały kraj w ich poszukiwaniu, ale bandyci zawsze zdołali się ukryć i przeczekać do ich odjazdu.Pewnego dnia grupa dziesięciu gnomów napadła na dom farmera na południu, stojący w miejscu, gdzie Mermidon łączył się z Rabb.W domu była tylko żona farmera, małe dzieci i obcy - chłopiec zaledwie - który zatrzymał się tu, aby w zamian za pomoc zarobić na łyżkę strawy i nocleg.On właśnie zabarykadował rodzinę w piwnicy i wyszedł grabieżcom na spotkanie, kiedy próbowali dostać się do środka.Zabił ośmiu, a dwóch pozostałych uciekło.Mówiono, że po tym wydarzeniu ilość napadów zmniejszyła się.Za to wszyscy zaczęli opowiadać o obcym imieniem Garet Jax.Inne opowieści były równie dobrze znane.W Arborlon wyćwiczył specjalny oddział Straży Miejskiej, aby chroniła króla elfów, Andera Elessedila.W Tyrsis szkolił specjalne oddziały Legionu Granicznego, a potem inne w Kern i Yarfleet.Przez jakiś czas walczył w wojnach przygranicznych pomiędzy gnomami i karłami, ucząc te ostatnie posługiwania się bronią.Przez pewien czas podróżował również w głębi Sudlandii, zamieszany w wojny domowe, które wybuchły pomiędzy członkami Federacji.Powiadano, że zabił tam wielu ludzi i przysporzył sobie wielu wrogów.To zamknęło mu drogę powrotną.Jair otrząsnął się z tych rozmyślań, zdając sobie nagle sprawę, że obcy wpatruje się w niego, zupełnie jakby czytał w jego myślach.Zaczerwienił się.- Dzięki - wymamrotał.Garet Jax nie odezwał się.Jego szare oczy patrzyły bez wyrazu jeszcze przez chwilę, a potem odwrócił wzrok.Krótki miecz zniknął w fałdach płaszcza i mężczyzna w czerni zaczął oglądać ciała, które leżały rozrzucone na ziemi.Jair obserwował go przez chwilę, po czym zerknął ukradkiem na Slantera.- Czy to naprawdę Garet Jax? - wyszeptał.- Przecież ci powiedziałem, nie? - Slanter rzucił mu posępne spojrzenie.- Nie zapomina się kogoś takiego.Poznałem go pięć lat temu, kiedy tropiłem dla Legionu.Byłem wtedy najlepszy, ale przy nim.- Wzruszył ramionami.- Pamiętam raz pewnych twardzieli wściekłych, że pominięto ich przy tropieniu czy coś takiego.Rzucili się na Jaxa z dzidami, kiedy stał do nich tyłem.Czterech, a wszyscy więksi od niego.- Gnom pokręcił głową; spojrzenie miał nieobecne
[ Pobierz całość w formacie PDF ]