[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Potrafię czytać z ziemi i skał, znam się na stolarce aż do potrójnego czopa i wpustu, przepowiadam pogodę metodą obserwacji zachowania zwierząt i barwy nieba, mogę pilnować pszczół, warzyć pięć rodzajów miodu, robić farby, barwniki i pigmen­ty, w tym trwały niebieski, znam się na pracy w metalach, reperuję buty, mogę wyprawiać i suszyć większość skór, a jeśli macie jakieś kozy, chęt­nie się nimi zajmę.Lubię kozy.Amschat przyjrzał się jej z namysłem.Miała wrażenie, że powinna kontynuować.- Babcia nie lubi, kiedy ktoś siedzi tylko i nic nie robi - oświad­czyła.- Zawsze powtarzała, że dziewczynie, która ma pracowite ręce, niczego w życiu nie zabraknie - dodała jeszcze tytułem wyjaśnienia.-I chętnych na męża, jak przypuszczam - Amschat niepewnie skinął głową.- Babcia miała na ten temat wiele do powiedzenia.- Tego jestem pewien.Zerknął na swoją najstarszą żonę, która niemal niedostrzegalnie skinęła głową.- No dobrze - zdecydował.-Jeżeli umiesz być pożyteczna, możesz zostać.A potrafisz grać na instrumencie muzycznym?Esk odpowiedziała mu spokojnym spojrzeniem.Nie drgnęła jej nawet powieka.- Prawdopodobnie.I tak Esk przy minimalnym wysiłku i prawie bez żalu opuściła Ramtopy wraz z ich klimatem, by przyłączyć się do Zoonów w wielkiej wyprawie handlowej rzeką Ankh.Płynęło z nimi co najmniej trzydzieści barek z co najmniej jedną liczną rodziną na każdej.Chyba żadne dwie nie wiozły takiego same­go ładunku.Większość była spięta razem i kiedy Zoonowie mieli ocho­tę na życie towarzyskie, zwyczajnie ciągnęli za linę i przechodzili na pokład do sąsiadów.Esk wymościła sobie legowisko w wełnie.Było tam ciepło, pach­niało trochę jak domek Babci, a co najważniejsze, nikt jej tam nie prze­szkadzał.Magia zaczynała ją trochę martwić.Wyraźnie wymykała się spod kontroli.Esk nie czarowała, to czary same się jej przytrafiały.Wyczuwała też, że gdyby inni się o tym dowie­dzieli, nie byliby zachwyceni.Oznaczało to, że kiedy zmywała, musiała stukać i pluskać, by ukryć fakt, że naczynia same się myją.Kiedy cerowała, musiała to robić w jakimś odosobnionym kątku pokładu, żeby nikt nie widział, że brzegi dziury splatają się razem jak.jak zaczarowane.A kiedy obudziła się drugiego dnia podróży, zobaczyła, że część wełny w miejscu, gdzie ukryła laskę, przez noc wyczesała się, wygręplowała i zwinęła w równe motki.Starała się nawet nie myśleć o rozpalaniu ognia.Oczywiście, sytuacja rekompensowała jej w pewien sposób te nie­wygody.Każdy leniwy zakręt brunatnej rzeki odkrywał nowe sceny.Czasem płynęli przez głęboką puszczę; barki sunęły wtedy samym środ­kiem koryta, mężczyźni nosili broń, a kobiety kryły się pod pokłada­mi - z wyjątkiem Esk, która nasłuchiwała z ciekawością chrząknięć i prychania, podążającego za nimi przez krzaki na brzegach.Czasem płynęli między uprawnymi polami.Mijali miasta o wiele większe od Ohulanu.Widziała nawet góry, ale stare i płaskie, nie takie młode i żywotne jak jej Ramtopy.Nie to, by tęskniła za domem, ale bywało, że sama czuła się jak barka dryfująca na linie nieskończonej wpraw­dzie, ale zawsze przywiązanej do kotwicy.W niektórych miastach barki przybijały do brzegu.Zgodnie z tra­dycją tylko mężczyźni schodzili na ląd i tylko Amschat w swoim cere­monialnym kapeluszu Kłamcy rozmawiał z nie-Zoonami.Esk zwykle mu towarzyszyła.Próbował jej sugerować, że powinna przestrzegać niepisanych zasad życia Zoonów i zostawać na pokładzie.Jednak ta­kie sugestie były dla Esk tym, czym ukąszenie komara dla przeciętne­go nosorożca.Zaczynała pojmować, że jeśli ktoś ignoruje zasady, w połowie przypadków ludzie spokojnie napiszą je na nowo tak, żeby się do niego nie odnosiły.Zresztą Amschat miał wrażenie, że kiedy jest z nim Esk, zawsze dostaje bardzo dobrą cenę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wpserwis.htw.pl