[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dotarli do drzwi gabinetu Mary.Hokanu podniósł ramię i spojrzał na żonę pytająco.Służba jeszcze nie zapaliła lamp w tym korytarzu.W półmroku twarz Mary rysowała siębladym owalem, a jej wyraz był nieprzenikniony.Po chwili powiedziała:- Tym razem zostań ze mną.Wiadomości pani Isashani zaniepokoiły mnie ichciałabym usłyszeć twoją radę.Hokanu usłyszał w jej głosie troskę.- Czy mam posłać po Sarica i Incoma? - zapytał.Mara potrząsnęła głową.- Nie.Nie są mi potrzebni do tego, co planuję, i nie widzę powodu, by znosić ichkrytykę.Hokanu poczuł, że w ciepłym mroku, w pobliżu dobiegających z kuchni nawoływańsłużby, nagle zrobiło mu się zimno.Wyciągnął rękę i jednym palcem ujął Marę pod brodę.- Co ty knujesz, moja piękna pani? - zapytał z niepokojem, który zapierał mu dech.Mara odpowiedziała dopiero po chwili.- Myślę, że Hamoi Tong już o wiele za długo sprawia nam kłopoty.Straciłam syna inie narodzone dziecko.Nie chcę, by pani Isashani poniosła takie same straty.Przynajmniejtyle jestem winna jej nieżyjącemu mężowi, panu Chipino.Hokanu westchnął ciężko, przygnębiony napięciem, jakie pojawiło się między nimi nawzmiankę o dzieciach.- To nie Bractwa Hamoi należy się obawiać, lecz wroga, który go wynajmuje.Mara ledwo dostrzegalnie skinęła głową.-Wiem.Dlatego właśnie mam zamiar prosić Arakasiego, by przeniknął do ich siedzibyi wykradł rejestry.Poznam zleceniodawcę zamachów i ujawnię ich spiski.-Zleceniodawca prawdopodobnie nazywa się Anasati - rzekł Hokanu.-To tylko jedno z jego nazwisk.- Ton Mary był złowieszczy.- Poznam także inne, byjuż więcej rodzice nie tracili młodych dziedziców z powodu morderczej polityki.Chodzmy namówić Arakasiego, by podjął się tego trudnego zadania.Hokanu mógł jedynie skinąć głową, prowadząc żonę do gabinetu.Od tamtej nocy, gdywspólnie z Arakasim poszukiwali antidotum dla Mary, mistrz tajnych służb budził w nimszacunek pomieszany z grozą.Ale nawet dla człowieka o takich talentach przeniknięcie doHamoi Tongu graniczyło z niemożliwością.Hokanu nie mógł się oprzeć wrażeniu, że jegopani wysyła mistrza tajnych służb na śmierć w chwili, gdy najbardziej potrzebuje jego usług.* * *Arakasi wyszedł z gabinetu swej pani pogrążony w głębokim zamyśleniu,zachrypnięty od mówienia o wynikach wielomiesięcznej pracy.Mistrz tajnych służb wycisnąłze swych agentów, ile się tylko dało, zobowiązując ich do szukania informacji pomimozagrożenia, jakim dla jego sieci był pierwszy doradca pana Jira.Dwóch szpiegów, którzymusieli się ujawnić, by zdobyć poszukiwane wiadomości, poniosło śmierć z własnej ręki.Woleli rzucić się na ostrze miecza, niż narazić się na przesłuchania i tortury, ryzykując zdradęswej pani.I choć wykryli kilka spisków tradycjonalistów oraz pewne zmiany w dawnychsojuszach wymierzonych przeciwko cesarzowi, nawet o krok nie zbliżyli się do poznanianazwiska zleceniodawcy zamachu na życie Mary.Oprócz nieudanej próby zamachu na pana Hopparę, o której wspominała Isashani, wdomu Xacatecas zdarzyło się kilka innych.Arakasi wiedział o nich, gdyż jego agentka w tymdomu udaremniła dwie z nich, okazując niezręczność w kuchni i rozlewając potrawy, co doktórych podejrzewała, że mogły zostać zatrute.Usłyszawszy tę wiadomość, Mara wyraznie straciła opanowanie.Pobladła, a potemzaczerwieniła się z gniewu, jakiego Arakasi nigdy jeszcze u niej nie widział.Wciążdzwięczały mu w uszach jej słowa pełne rozpaczy, która nie opuściła jej od śmierci Ayakiego.- Arakasi - powiedziała - chcę, żebyś znalazł jakiś sposób, by wykraść rejestryBractwa Hamoi.Koniecznie trzeba powstrzymać ataki wymierzone w nas, a teraz także wsojuszników naszego cesarza.Chciałabym, żebyś sprawdził, czy oprócz Anasatiego kryje sięza nimi ktoś jeszcze.Arakasi przyjął polecenie, salutując po żołniersku, z pięścią na sercu.Po miesiącachusiłowań, by dotrzeć do ksiąg rachunkowych pana Jira i po trzech nieudanych próbachumieszczenia nowych agentów w jego posiadłości przyjął rozkaz zajęcia się bezpośrednioTongiem niemal z ulgą.Rozgoryczenie niepowodzeniami zmusiło go do przyznania, żeChumaka o wiele przewyższa inteligencją wszystkich dotychczasowych przeciwników.Alenawet tak błyskotliwy gracz polityczny jak pierwszy doradca Anasatich zapewne nie sądził,że ktokolwiek ośmieli się sprowokować bractwo morderców.I choć Chumaka nie mógł znaćmistrza tajnych służb Mary z imienia, poznał jego metody na tyle, że zaczynał przewidywaćjego kolejne posunięcia.Niespodziewany zwrot w działaniu, szczególnie jeśli nie dawało siędostrzec żadnych wyraznych przyczyn, mógł na chwilę wytrącić Chumakę z równowagi.Cichy jak cień, pogrążony głęboko w myślach, z przyzwyczajenia trzymając sięciemniejszych zaułków, Arakasi skręcił w wąski korytarz, który przecinał najstarszą częśćgmachu.Podłoga biegła tu na dwóch poziomach; był to spadek po jakimś zapomnianym jużpanu, który uważał, że zawsze powinien stać wyżej niż jego słudzy.Ten sam pan, a możektóraś z jego żon, miał także zamiłowanie do dzieł sztuki.W ścianach znajdowały sięprzepastne nisze na posągi i malowidła.Arakasi osobiście uważał to za nierozsądne, gdyżniektóre z nisz były na tyle duże, że mogły ukryć zamachowca, a w każdym razie sporedziecko.Toteż nie był zaskoczony, gdy za jego plecami rozległ się rozdzierający uszy krzyk iktoś skoczył mu na plecy, usiłując powalić go na ziemię.Obrócił się szybko i zobaczył, żetrzyma w mocnym uścisku wierzgającego sześciolatka, niezadowolonego, że uprzedzono jegoatak
[ Pobierz całość w formacie PDF ]