[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dobrze mu życzyła.Nie czuła wobec niego niczego poza wdzięcznością,a już na pewno nie była zazdrosna.Niemądra myśl. - Jeśli się w ogóle kiedykolwiek ożenię - powiedział cicho, kiedywyszli spośród drzew.Z miejsca, w którym się teraz znalezli, rozciągałsię inny widok na jezioro, równie piękny.- Z pewnością się ożenisz.- Dobrze wiesz, że my, arystokracja, zawieramy małżeństwa zróżnych powodów.Politycznych.Wraz z tytułem dziedziczę wpływymoich przodków.Ale polityka zbytnio mnie nie zajmuje.- Wzruszyłramionami.- Finansowych? Przodkowie zostawili mi również fortunę.Nie potrzebuję więcej bogactw.%7łeby mieć dziedzica? Niestety, damy niemają wypisane na czole, ilu synów urodzą ani czy w ogóle urodządziecko.Co zatem pozostaje? Miłość.A tę bardzo trudno znalezć.- Sądziłabym, że znajdujesz ją z łatwością.- Dlaczego? Ty mnie nie kochasz.- Cóż, nie.Kocham Walforta.- Ale dodała: - Ciebie nie nienawidzę.Roześmiał się głośno.- To mi pochlebia, w istocie.- Znajdziesz miłość, Ainsleyu.Zasługujesz na to.- Zasługiwał,wiedziała o tym.Bardziej niż ktokolwiek inny.- Myślałem, że twoim zdaniem zasługuję na smażenie się w piekle.Uśmiechał się do niej, w jego zielonych oczach igrały iskierki.Chybastarał się zmienić niewygodny dla niego temat.- Tak, oczywiście.Jak będziesz stary.i martwy.Zachichotał.- Jayne, nie masz pojęcia, jak mi dobrze w twoim towarzystwie.-Oddalali się od jeziora.- Jutro zabiorę cię na ryby.Zastanawiała się, czy zapytać, co zaplanował na dzisiejszy wieczór,ale to akurat wiedziała.Po raz pierwszy od przyjazdu oczekiwała nanadchodzącą noc z dreszczem zdumiewającego podniecenia. 15Jayne obudziła się, wciąż półprzytomna i syta po namiętnej nocy.Jeszcze było ciemno, więc Ainsley musiał wyjść przed zaledwie paromagodzinami, a ona zasnęła.Dziwne, miała wrażenie, że budzi się po razpierwszy w życiu.Nie potrafiła tego wyjaśnić.Przyjechała tutaj wokreślonym celu, ale nawet gdyby tego ranka odkryła, że spodziewa siędziecka, nie chciałaby wyjechać wcześniej, niż to zostało ustalone.Co się z nią działo? Powinna tęsknić za Walfortem i w jakiś sposóbtęskniła, ale zeszłej nocy wcale o nim nie myślała, nawet kiedy Ainsleyopuścił jej sypialnię.Myślała tylko o księciu i o rozkoszy, jaką zaznawaław jego ramionach.Dzięki bogatemu doświadczeniu, zdobytemu walkowach, miał w miłosnych sprawach o wiele większą wprawę niżWalfort, ale nie chodziło tylko o jego łóżkowe umiejętności.Gdy z nimbyła, czuła, że dla niego nie istnieje poza nią nikt na świecie.Tylko jejpoświęcał całą uwagę.Bez wątpienia na tym polegała gra, której tajnikiopanował do perfekcji: uwodzenie kobiet.A jednak nie odnosiławrażenia, że to gra.Każdy jego dotyk, każde muśnięcie warg, każdapieszczota zdawały się przeznaczone specjalnie dla niej.Westchnęła przeciągle i jęknęła cicho.Już.- Cudownie.Wreszcie się poruszyłaś.Przestraszona, szarpnęła się do tyłu i usiadła, opierając o wezgłowiełóżka i wpatrując w sylwetkę przy oknie.- Co ty tutaj robisz?- Mieszkam tutaj.To mój dom.- W mojej sypialni.- Chciałem cię obudzić, ale nie mogłem się na to zdobyć.Ale teraz,skoro obudziłaś się sama.- Rzucił jakiś pakunek na łóżko.-Obejrzyj to.Pożyczyłem od chłopca stajennego.Są czyste.Wątpię, żeby dobrzepasowały, on nie ma twoich ślicznych zaokrągleń, ale ujdą od biedy. - Co to jest?Usłyszała, jak zapala zapałkę.Po chwili w pokoju ciemnościrozproszyło migotliwe światło lampy.Zobaczyła, że miał na sobiewełniane spodnie, koszulę i brązowy żakiet.Wydawało się, że to ubraniezostało zdarte z jakiegoś żebraka.- Spodnie - odparł.- Nie mogę włożyć spodni.- Oczywiście, że możesz.Nadal jest ciemno.Nikt cię nie zobaczy, alemusisz się pośpieszyć.Musimy tam dotrzeć, zanim zacznie świtać.- A gdzie musimy dotrzeć?- Tam, gdzie igrają wróżki i duszki.Przy odrobinie szczęścia może ichna tym przyłapiemy.- Ainsley, co to wszystko ma znaczyć?- To tajemnica.A teraz się pośpiesz.Usiłowała się sprzeciwić, ale wyszedł z pokoju.Powinna podciągnąćkołdrę i zasnąć ponownie.A jednak szybko ściągnęła nocną koszulę, poczym włożyła spodnie i zwykłą koszulę.Powinna chyba włożyć cośjeszcze.Prawie nie czuła na sobie ubrania.Było takie lekkie.Wyszła zpokoju, zakłopotana, że ma na sobie tak niewiele.Odziewanie się tylko wnocną koszulę przed udaniem się do sypialni to co innego niż pokazaniesię światu bez kobiecej zbroi, czyli strojnej wyjściowej sukni.Była niecowystraszona.Ale nie mogła też zaprzeczyć, że przyjemne jest poczucieswobody, jaką jej to ubranie dawało [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wpserwis.htw.pl