[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– I Max uśmiechnął się szeroko.– Można się domyślić, że musieli mieć wtedy niezłą zabawę.Kiedy urodziły się bliźnięta, ojciec został ich chrzestnym.Ty tego nie wiesz, ale na Korfu ten obowiązek traktowany jest bardzo poważnie.Ojciec chrzestny naprawdę decyduje o losie dzieci.przynajmniej w takim samym stopniu, jak ojciec naturalny, a czasami nawet większym.– Tyle zrozumiałam, kiedy opowiadał o tym Adoni.To oczywiste, że miał sporo do powiedzenia w kwestii imion swoich chrzestnych dzieci!Parsknął śmiechem.– Bez wątpienia.Wyspa Korfu przemawiała do jego wyobraźni nawet wówczas.Dzięki Bogu, że urodziłem się w Londynie, bo mam przeczucie, że nic by mnie nie uratowało przed imieniem Ferdynand.Czy miałabyś coś przeciwko?– Sporo.Kojarzy mi się wyłącznie z byczkiem Fenando.A właściwie, jak brzmi twoje imię? Maksymilian?– Dzięki Bogu, nie.Maxwell.Nazwisko mojej matki.– Wnioskuję z tego, że twojego ojca chrzestnego nie dręczyły żadne obsesje.W uśmiechu błysnęły mu zęby.– Święta racja.W doskonale angielskim stylu podarował mi srebrną łyżeczkę, po czym zniknął z mego życia.Ale tego nie da się zrobić na Korfu.Jak zniknął ojciec Spira, ojcu chrzestnemu przyszło sprawować opiekę nad dziećmi.– Czy był tu jeszcze, kiedy się to zdarzyło?– Tak.Mieszkał tu przez jakiś czas po zakończeniu wojny i w tym okresie czuł się mniej lub bardziej odpowiedzialny za rodzinę.Tak by zresztą postąpił, gdyby był Grekiem, bo Maria nie miała żadnych krewnych, a byli biedni jak mysz kościelna.Dlatego zajął się chrześniakami i nawet po odjeździe co miesiąc wysyłał im pieniądze.– Wielkie nieba! Ale przecież miał już własną rodzinę.– Jakoś dawał sobie radę finansowo.– Głos mu spoważniał.– Nie byliśmy bogaci, Bóg mi świadkiem.a kariera aktora nawet w najlepszym wypadku jest rzeczą niepewną.ale to naprawdę zatrważające, jak mało trzeba pieniędzy, żeby grecka rodzina była w stanie przeżyć, i to całkiem swobodnie.Utrzymywał ich do czasu, gdy Maria wreszcie poszła do pracy, a potem wspomagał, dopóki bliźnięta nie zaczęły pracować.– Wyciągnął nogę i stopą wepchnął polano na żarzący się popiół.– Przez wiele lat przyjeżdżaliśmy tu na wakacje, tutaj nauczyłem się greckiego, a bliźnięta angielskiego.Świetnie się bawiliśmy, a ojciec zawsze kochał to miejsce.Byłem wdzięczny niebiosom, że mogę go przywieźć na Korfu po tej tragedii.to tak, jakby człowiek miał gdzieś gotową drugą rodzinę.I to go uleczyło prędzej niż cokolwiek innego.Bardzo pomaga świadomość, że jest się potrzebnym.– Wielkie nieba, a tu tysiące ludzi pragną go zobaczyć na scenie! Ale wiem, że to co innego.Tak więc wrócił tu, by odpocząć w spokoju, i wtedy zginął Spiro.To musiał być dla niego okrutny cios.– Problem polegał na tym – ciągnął Max – że Maria nie uwierzyła w śmierć chłopca.Błagała i prosiła mego ojca, by odkrył, co się z nim naprawdę stało i sprowadził go z powrotem.Najwyraźniej zwróciła się do świętego Spiridiona o wstawiennictwo, bo po prostu nie mogła uwierzyć, by chłopak utonął.Nie wiadomo dlaczego wpadła na pomysł, że syn udał się w ślady ojca i trzeba go stamtąd sprowadzić.Drugi niedopałek poszedł w ślad za pierwszym.Uderzył w kratę i upadł przed kominkiem.Max wstał, podniósł go i wrzucił w ogień, po czym nie siadając już, wsparł się ramieniem o gzyms kominka.– Wiem, że to nie miało sensu, szczególnie po tym, co opowiedział o wypadku Manning, ale matki nie zawsze słuchają głosu rozsądku, a w końcu była jakaś nadzieja, że chłopak przeżył.Mój ojciec nie czuł się na siłach, by przeprowadzić tę akcję.Wiedziałem, że ani on, ani Maria nie zaznają spokoju, dopóki ciało nie zostanie odnalezione, dlatego zająłem się sprawą.Dowiadywałem się wszędzie, gdzie mogłem i tu, i na stałym lądzie, czy nie został wyrzucony na brzeg.Znalazłem również kogoś w Atenach, kto próbował wybadać grunt po stronie albańskiej.W końcu, kiedy Spiro znalazł się za burtą, prąd znosił go prosto w stronę Albanii.Wreszcie zdołałem uzyskać informację, ale negatywną.Nikt go nie widział ani po greckiej, ani po albańskiej stronie.– A ja ci wygłosiłam wykład na temat pomocy bliźniemu.Przepraszam.– Skąd mogłaś wiedzieć, że to mnie obchodziło.– No nie, raczej przypuszczałam, że to sprawa Godfreya.– I ja tak myślę, ale tutejsi ludzie uważali, że to sprawa mojego ojca.albo moja.Policja utrzymywała z nami stały kontakt i wiedzieliśmy, że będziemy na bieżąco informowani.A w pewien sobotni wieczór Yanni Zoulas udał się na zwykłą przemytniczą wyprawę i gdy poprzez „kontakt” w Albanii uzyskał wieści o Spiro, zgłosił się natychmiast do nas.W tamtą niedzielę wieczorem widziałaś go właśnie w drodze do Castello.Gwałtownie się wyprostowałam.– Wieści o Spiro? Dobre wieści?Znałam odpowiedź, zanim jeszcze przemówił.Błysk w jego oku skojarzył mi się nagle z rozpromienionym spojrzeniem Adonisa wtedy na schodach.– A tak.Zjawił się, żeby nas zawiadomić, że Spiro żyje.– Max!– Tak, wiem.Możesz sobie wyobrazić, jak się czuliśmy.Został wyrzucony na albański brzeg ze złamaną nogą i w ostatnim stadium wyczerpania, ale przeżył.Odnaleźli go prości ludzie, pasterze, którzy nie mieli żadnego powodu do zawiadomienia o tym milicji, czy jak ich tam zwą.Większość ludzi wie o przemycie i pewnie przypuszczali, że Spiro jest w to zamieszany, toteż całe zdarzenie zachowali w tajemnicy.Co więcej, poinformowali o wszystkim tamtejszego przemytnika – znającego Mila, czyli „kontakt” Yanniego, a ten z kolei w sobotę przekazał wiadomość przez Yanniego.– Max, to cudownie! Naprawdę! Czy Yanni widział go na własne oczy?– Nie.Informacje dotarły do niego raczej z drugiej ręki.Milo niezbyt dobrze włada greckim, tak więc wszystko, co z niego wydobył Yanni, to gołe fakty oraz pilna wiadomość, przekazana jakimś cudem przez Spira, że absolutnie nikt.nawet Maria.nie powinien się dowiedzieć, że żyje, poza mną, moim ojcem i Adonisem.czyli tymi, którzy go pewnie stamtąd wydobędą.– Zamilkł na chwilę.– Oczywiście, nie mogliśmy udać się na policję i próbować go stamtąd wyciągnąć legalnymi kanałami, gdyż ucierpieliby na tym ludzie, co go uratowali, nie mówiąc już o Yannim czy Milo.Dlatego Yanni załatwił nocny transport chłopaka.– I po spotkaniu z tobą popłynął tam znowu, natknął się na straż przybrzeżną i został zabity?Lecz Max potrząsnął tylko głową.– Nie mógł tam wrócić sam, wydobycie chłopca to nie była robota dla jednego człowieka.nie zapominaj, że Spiro był na noszach.Gdy Yanni przybył do Castello w niedzielę nocą, chciał, abym popłynął razem z nim.Spotkanie umówione było na dzisiejszą noc; Milo wraz z kumplem mieli dostarczyć tam Spira, a ja razem z Yannim mieliśmy go zabrać.Teraz pojmujesz.Nie słuchałam dalej.Nagle wszystko zrozumiałam i dziwiłam się tylko sama sobie, jak mogłam być dotąd taka tępa.Mój wzrok powędrował do jego zabandażowanego nadgarstka, a wydarzenia tej nocy przebiegły mi błyskawicznie przed oczyma: Max przekradający się przez las, wrażenie, że mija mnie więcej niż jeden mężczyzna, krzyk sowy, ożywiona twarz Adonisa.Zerwałam się na równe nogi.– Owoc ich nocnej wyprawy! – Wziąłeś Adonisa i razem popłynęliście tej nocy! Chcesz powiedzieć, że już po wszystkim? Naprawdę już przywieźliście Spira do domu?Jego oczy zamigotały.– Jasne.Jest tutaj, trochę zmęczony, ale żyw i cały.Mówiłem ci przecież, że nasza wyprawa się opłaciła.Usiadłam gwałtownie.– Z trudem to do mnie dociera.To jest.wspaniałe
[ Pobierz całość w formacie PDF ]