[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Otworzyłam drzwi i usłyszałam słodziutki głosik macochy:- Do cholery, Arnie, powinieneś ich pozwać! Zgubili ciało twojej córki! I teraz pogrzebprzesunięty nie wiadomo na kiedy, musimy przełożyć urlop.cholera jasna!Stuknięcie - to ojciec wrzucił kostkę lodu do szklanki. - Ja też jestem zły, Toni, ale dajmy im szansę.Robią, co w ich mocy.Jeśli nie znajdą.- Tujego głos się załamał i od razu wybaczyłam mu całe swoje dzieciństwo.-Jeśli nie znajdą jejdo jutra, zadzwonię.- Jeśli odwołamy rejs, stracimy zaliczkę - zauważyła.Suka! Na jednym statku z nią? Co teżojcu strzeliło do głowy? - To trzy koła wyrzucone lekką ręką.- Chyba nie to jest teraz najważniejsze - odparł cicho.No, to teraz Antonia ma problem.Napalcach jednej ręki mogłam policzyć, ile razy słyszałam ten ton.Antonia, jak zawsze kierując się instynktem, miała dość przyzwoitości, by się wycofać.- No cóż.Więc może tylko ja popłynę, a ty.no wiesz, zostaniesz tutaj i.zajmiesz sięwszystkim.- Do cholery, Toni! Wiem, że nie dogadywałyście się z Betsy, ale na miłość boską, ona nieżyje.A tobie tylko pieprzony rejs w głowie.- Ojciec pił nerwowo.- Co się z tobą dzieje?- Nic - zapewniła szybko.- Ja po prostu też.jestem w szoku.Nie wiedziałam, co mówię.Przepraszam, misiu-pysiu.Ale jesteś smutny! Biedaczek! Chodz do mamusi, mamusiazaraz cię pocieszy.Zrobiło mi się niedobrze i pognałam korytarzem, zanim posunęli się dalej.- Przestańcie! - krzyknęłam i weszłam do salonu, zasłaniając sobie oczy.- Nie jesteścienago, prawda? Bo choć w ciągu ostatniej doby wiele zniosłam, tego nie wytrzymam.Wyjrzałam zza palców.Ojciec siedział na fotelu, a Antonia pochylała się nad nim iprzeczesywała mu cienkie włosy palcami.Jej mina była warta całego tego zamieszania ześmiercią i powrotem. - Och, dobrze, nadal macie na sobie ubrania.W każdym razie, oto jestem.No i gdzie docholery są moje buty?Zapadła martwa (ha!) cisza, którą przerwał jedynie brzęk tłuczonego szkła - z dłoniAntonii wysunął się kieliszek wina.Z jej twarzy odpłynęła cała krew i po raz pierwszyzobaczyłam, że dokoła oczu ma siateczkę zmarszczek.Była ode mnie o piętnaście latstarsza i w tej chwili nie dało się tego ukryć.- Betsy? - Ojciec starał się uśmiechnąć, ale kąciki jego ust drgały i wiedziałam, że jestprzerażony.To okropne, kiedy własny ojciec się ciebie boi, ale nie mogłam nic na toporadzić.Szłam w stronę jego żony.- Kazałaś im ubrać mnie w różowy kostium, choć wiesz, że nienawidzę tego koloru.Kazałaś włożyć mi tanie buty, chociaż wiesz, że uwielbiam obuwie znanych projektantów.A potem zakradłaś się do mojego domu i ukradłaś moje pantofle.I do tego jeszczewybierasz się w rejs! I próbujesz uwieść mojego ojca.w dniu mojego pogrzebu! - Niewiedziałam już, co wkurzało mnie najbardziej.Cofała się, aż stanęła przy kominku - lada chwila wlezie do środka.Szłam, aż stanęłyśmyoko w oko.W jej oddechu wyczułam homara.No świetnie, uroczysta kolacja w dniupogrzebu pasierbicy.- Gdzie one są?- Toni, naprawdę to zrobiłaś?- zapytał ojciec.Typowe.Zawsze udawało mu się przymknąćoko na sprawy wielkie, fundamentalne (dziecko powracające zza grobu) i skupić na czymśmniejszym, bardziej zrozumiałym (suka żona kradnie obuwie martwej córki).- Wiesz, jakdługo musiała oszczędzać, żeby sobie kupić. - Ona umarła, do jasnej cholery! - Nawet w tej sytuacji udało jej się nadać głosowioburzony, udręczony ton.- Cześć, tato - wtrąciłam.- To nieistotne, Antonio.- Usłyszałam za sobą hałas, ale nieodwracałam głowy.- Gdzie one są?- Elizabeth, ty.ja.Ty nie jesteś sobą i tyle!- Antonio, ty zdradziecka krowo, w życiu nie powiedziałaś nic prawdziwszego.Więc lepiejgadaj, gdzie są moje buty.- Pochyliłam się nad nią i wyszczerzyłam zęby.Pobladła,wstrzymała oddech.- %7łałuj, że nie widziałaś dwóch kolesi, którzy niedawno weszli mi wdrogę.- Sprawdz w jej sypialni - powiedział ktoś cicho za moimi plecami.Odwróciłam się iproszę, w drzwiach stała Jessica Watkins, moja najlepsza przyjaciółka.Miała oczyczerwone od płaczu.Wystąpiła w długiej przezroczystej czarnej spódnicy, legginsach iczarnym golfie.Włosy ściągnęła w tak ciasny kok, że jej brwi unosiły się w nieustającymzdziwieniu.Zrezygnowała z makijażu, by podkreślić żałobę.Bez tuszu do rzęs nie wi-działam jej od siódmej klasy.- Pani Taylor zapewne nie marnowała czasu i szybko zabrałaje do siebie, więc mówię ci, sprawdz w jej sypialni.-1 wtedy się rozpłakała.-O rany, Liz,myślałam, że nie żyjesz! Wszyscy tak myśleliśmy!- Nie mów tak do mnie.Wiesz, że tego nienawidzę.Zresztą naprawdę nie żyję, tak jakby -powiedziałam, ale już szła w moją stronę.Zanim mnie objęła, wyciągnęłam rękę idelikatnie, bardzo delikatnie odepchnęłam macochę; przeleciała przez pokój i wylądowałana fotelu, z którego ojciec wstał wcześniej.- To długa opowieść.Szykuj się. Moja najlepsza przyjaciółka szlochała mi w ramię, gdy szłam z nią w stronę sypialni.Odwróciłam się.Macocha przyglądała mi się z niedowierzaniem.Ojciec w milczeniudolewał sobie alkoholu. Rozdział 7Wtedy postanowiłam odzyskać buty i oto jestem.Skarbie, mogłabyś mnie na momentpuścić?Jess kurczowo ściskała moją dłoń, gdy opowiadałam, co się działo.Wysłuchała mnieniechętnie.Poruszyłam ręką, żeby odzyskać czucie.- Nie do wiary - powtarzała i kiwała tak energicznie, że miałam zawroty głowy od samegopatrzenia.-Nie do wiary.Klęczałyśmy w garderobie Antonii [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wpserwis.htw.pl