[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Powstał.– Nie nadszedł jeszcze czas.Będziemy czekali.Odeślijcie wojowników do domu.Niech się przygotują do zimy.Niech wszystkie szczepy i klany zgromadzą się tutaj w lecie przyszłego roku.Niech konfederacja maszeruje za słońcem, gdy rozpocznie ono znowu swoją wędrówkę na południe.Zanim nadejdzie następny Dzień Przesilenia Letniego, Pan Zachodu będzie martwy! Nasze siły zostały poddane srogiej próbie.Okazało się, że jesteśmy o wiele słabsi niż nasi przodkowie.Winą naszą jest nie dość mocne trwanie przy powziętych postanowieniach.Nie zawiedziemy powtórnie! – Uderzył pięścią w otwartą dłoń.Prawie krzyczał.– Nie minie rok, a przyniesiemy wam wiadomość o śmierci Pana Zachodu.I wtedy nastąpi wymarsz.Nie będziemy szli samotnie.Wezwiemy nasze sługi, gobliny, trolle z gór oraz giganty przemierzające ziemię wielkimi krokami.Wkroczymy na ziemie ludzi i obrócimy ich miasta w proch i pył.Wzniosę tron swój na stosie ich ciał.I wtedy, o dzieci moje, poleją się strumienie krwi!Skończył i dał znak, że wodzowie mogą się oddalić.Tegoroczna kampania dobiegła końca.Skinął na swoich gwardzistów i przeszedł szybkim krokiem obok przygarbionej sylwetki kapłana-węża.W ciszy serca dumał nad śmiercią Murada i jej strasznymi skutkami.Krzyż Ognia przez najbliższy rok prawie się nie zmieni, a więc kłamstwo o niewłaściwej konfiguracji gwiazd nie powinno wyjść na jaw.Od tej chwili jednak mijający czas stał się ich największym wrogiem.Zima przejdzie na przygotowaniach i wspominaniu.Tak, w czasie długich, mroźnych nocy pamięć o ostatnich wydarzeniach będzie jątrzyć nie zabliźnione rany porażki.Te same noce będą jednak również świadkiem narodzin nowego planu, który doprowadzi do śmierci Pana Zachodu, tego, który jest Zaporą Ciemności.Wraz z jego zgonem rozpocznie się krucjata przeciwko narodom ludzkim.Rzeź nie ustanie, aż wszyscy legną u stóp zwycięskich moredheli, tak jak być powinno.Wszystkie moredhele będą służyć jednemu panu – jemu, Murmandamusowi! Odwrócił się ku najbardziej mu oddanym i lojalnym.Jego głos był jedynym dźwiękiem rozlegającym się w pamiętających starożytne czasy salach.– Ilu ludzi schwytała nasza konnica do ciągnięcia machin oblężniczych?– Kilkuset, panie – poinformował jeden z kapitanów.– Zabić wszystkich.Natychmiast!Dowódca wybiegł, aby wykonać rozkaz.Śmierć jeńców będzie zadośćuczynieniem za niepowodzenie Murada.Murmandamus poczuł, jak gniew w nim opada.Uspokoił się nieco,– O dzieci moje.popełniliśmy błąd.Przedwcześnie zgromadziliśmy nasze siły, by odzyskać to, co jest naszym niezbywalnym dziedzictwem.Za rok, gdy na szczytach gól znowu stopnieją śniegi, zbierzemy się ponownie.Ci, którzy sprzeciwią się nam, poznają wtedy, co to przerażenie, śmierć i zagłada.– Zaczął przechadzać się po komnacie.Po długiej chwili absolutnej ciszy obrócił się do Pantathiana.– Ruszamy.Przygotuj przejście.Wąż skinął głową.Czarni Zabójcy zajmowali miejsca przy ścianach.Kiedy wszyscy znaleźli się już w swoich niszach spowiła ich zielonkawa poświata energii.Każdy z nich wyprostował się, przemieniając się w kamienny posąg i oczekując wezwania, które miało nadejść następnego lata.Kapłan-wąż skończył recytować długie zaklęcie.W powietrzu pojawiła się migocząca srebrzyście przestrzeń.Bez zbędnych słów Murmandamus i Cathos opuścili Sar-Sargoth i skierowali się ku sobie tylko znanemu przeznaczeniu.Przejście rozbłysło na moment i zniknęło.W sali zapadła głucha cisza.W chwilę później mrok nocy wypełniły przejmujące krzyki mordowanych jeńców
[ Pobierz całość w formacie PDF ]