[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Wszystko będzie dobrze, tylko musi pani razem ze mną poczekać na list od pani Bednarskiej.Ust wreszcie dostarczono.Zawierał upragniony adres oraz tysiąc pełnych niepokoju pytań, które Tereska chwilo­wo całkowicie zlekceważyła.Wnosząc do windy za nową znajomą niemowlę, pomyślała, że urodzaj na dzieci w jej życiorysie wzrasta w stopniu zastraszającym, pocieszyła się jednakże przypomnieniem, iż są to dzieci coraz młodsze, rychło zatem powinien nadejść kres możliwości.Zostawiła w pokoju błogo śpiące niemowlę i dwieście złotych i wy­biegła, żegnana tysiącem podziękowań.- Powinien istnieć specjalny zakaz wyjazdów dla mężów, którzy spodziewają się dzieci - oświadczyła stano­wczo Okrętka bardzo późnym wieczorem.- Łamać rękę w jakichś Gnatach, też coś.W razie wychodzenia za mąż zastrzegę to sobie przy ślubie, na wszelki wypadek na piśmie.Co za szczęście, że ta matka zdążyła na ostatni autobus, do jutra rana zwariowałabym z pewnością!- Miałaś jeszcze w zapasie komisariat milicji - przy­pomniała Tereska.- Słuchaj, mam nadzieję, że jesteśmy już wolne?Okrętka obejrzała się na opuszczony przed chwilą dom sąsiadów, gdzie matka sąsiadki energicznie zajęła się go­spodarstwem i wnukami.Odetchnęła głęboko.- Masz rację, „wolne” to jest właściwe słowo.Czuję się jak wypuszczona z więzienia.No, teraz nareszcie możesz mi wszystko opowiedzieć o księciu i o Robinie, bo przecież doskonale wiem, że tylko dlatego trafiłaś do tego piekła.III.DUCHNad rozkopanym grobem scytyjskiego księcia błyskały flesze i warczały kamery.Docent Wiśniewski, z emocji ruchliwszy niż zwykle, znajdował się we wszystkich miejscach równocześnie.Zaprosił odkrywców grobu na uroczystość odsłonięcia i teraz czynił niejako honory domu.Tereska, Okrętka i Jan uszek zostali zwolnieni ze szkoły, Zygmunt nie musiał się zwalniać, bo jego rok szkolny zaczynał się pó­źniej.Stał teraz obok siostry,, nieco rozczarowany, oczeki­wał bowiem niejasno czegoś w rodzaju grobowca farao­nów, tymczasem to tutaj wydawało mu się jakieś skromne.Ani złotego tronu, ani złotego sarkofagu.W komorze grobowej niewątpliwie leżał książę w charak­terze rozsypanego na kawałki szkieletu.Bogactwo wyposa­żenia dobitnie świadczyło o znaczeniu pochowanej tu oso­bistości, ale nie wszystko było złote, Zygmunt zatem czuł się wręcz urażony.Docent Wiśniewski natomiast szalał ze szczęścia, wykrzykując rozmaite chaotyczne uwagi o do­niosłości znaleziska i dyrygując dwoma fotografami, od których domagał się uwiecznienia każdego, najmniejszego szczegółu.Grzebali się, jego zdaniem, beznadziejnie, foto­grafując z pewnością niedokładnie, niestarannie i nie wszystko, a zdjęcia całości, takiej jaka przetrwała dwa i pół tysiąca lat, byty absolutnie niezbędne!Okrętka nie zwracała uwagi ani na okrzyki docenta, ani na mamrotanie Zygmunta.Wpatrzona w połyskujące gdzieniegdzie wnętrze grobowca, pławiła się w błogości, zara­zem z dreszczem zgrozy wspominając niebezpieczeństwa, jakie tak niedawno groziły temu wszystkiemu.Rozpamięty­wanie minionych niebezpieczeństw wzmagało obecną bło­gość i właściwie w tej chwili nic więcej nie było jej potrzeb­ne do szczęścia.- Bardzo panią przepraszam, z tego miejsca muszę.- powiedział jeden z fotografów, wysoki i chudy, z nieco dziwną szyją, wyrastającą jakby nie w górę, a nieco ku przodowi.Okrętka przesunęła się o parę kroków.Fotograf pstryknął kilka razy i zaczął przymierzać się do ustawienia statywu.Obok niego pojawił się jeden z pracowników do­centa, nalegający na coś.- Mówię ci, że nie dam rady - odpowiedział mu foto­graf, trochę zmartwiony, a trochę zniecierpliwiony.- Pra­wie cały listopad będę siedział w tych Gnatach, zobowiąza­łem się, obiecałem i teraz już nie odmówię.- Mógłbyś czasem podskoczyć nadzień albo dwa - przekonywał pracownik docenta.- Ze statywu na nic, jak z góry, to z drabiny.- Z drabiny już zrobiłem.,- To co? Podskoczysz?- Nie wyjdzie.Żeby bliżej, to jeszcze, ale te Gnaty cho­lernie daleko.Okrętka doznała wrażenia, że słyszy jakieś znajome sło­wo.Aha, Gnaty.Tereska mówiła o mężu, który połamał sobie gnaty.Nie, nie tak, który połamał sobie coś w Gna­tach.Bezwiednie poszukała wzrokiem Tereski i odnalazła ją po drugiej stronie.Tereska promieniała blaskiem, znacznie przewyższającym owe błyski z grobu, obok niej bowiem znajdował się Robin.W którym, oczywiście, broń Boże, wcale nie była zakochana.Okrętka wyrozumiale pokiwała do siebie głową i znów napatrzyła się we wnętrze komory.Docent Wiśniewski zaprosił całe towarzystwo na uroczysty posiłek, złożony głownie z raków.Zygmunt pierwszy oderwał się od znaleziska, pociągnął za rękę błogo rozma­rzoną Okrętkę, wezwał Tereskę, wszyscy razem zbliżyli się do Januszka, siedzącego na wielkim kamieniu.- Siedzę na dwóch i pół tysiącach lat - oznajmił Janu­szek dumnie.- Mnie się wydawało, że siedzisz na tyłku - mruknęła Tereska.- Nie ma znaczenia.To jest rytualny kamień z tego grobowca, tak powiedzieli.Pozwolili mi na tym posiedzieć, pod warunkiem, że tm nie zetrę numeru.Patrzcie, ponume­rowali te wszystkie kamienie, sztuka w sztukę i zrobili im fotografie, każdemu parę, z rożnych stron.Takie kamienie, to jest coś.! i- Rusz się, idziemy na ucztę - przerwał mu Zygmunt.Januszek odmówił stanowczo.Zgadzał się wziąć udział w biesiadzie, ale bez wstawania z kamienia.Postanowił dosiedzieć na nim do, końca, aż do chwili odjazdu, bo druga taka okazja nie przytrafi mu się już nigdy w życiu.Wykorzy­sta zatem maksymalnie tę jedną, odsiedzi swoje na dwóch i pół tysiącach lat, żeby nie wiem co! Żaden z kumpli na czymś takim nie siedział!Okrętka pozazdrościła mu nagle, poprosiła docenta o po­zwolenie i usiadła na drugim kamieniu, również zaopatrzo­nym w numer.W rezultacie uczta przebiegała w sposób o tyle oryginalny, że dwojgu jej uczestnikom donoszono pożywienie do siedzisk.Nikt nie miał im tego za złe, a w połowie uroczystości dosiadł się do nich fotograf z dziwną szyją, który nie mógł znieść dłużej nagabywań pracownika docenta.Od razu wdał się z Jan uszkiem w fachowe rozważania na temat jakichś instalacji elektrycznych.Odporna na ten rodzaj wiedzy Okrętka nawet nie siliła się zrozumieć, co mówią.Po dość długiej chwili Januszek pozwolił sobie wyrazić zdziwienie skąd tyle wiadomości o instalacjach u fotografa [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wpserwis.htw.pl