[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Co z tego wyniknie, nie była w stanie przewidzieć.Diamentu jednakże, w obecnej sytuacji, nie zamierzała się tak beztrosko wyrzekać.Wyszło na jaw, że należał do rodziny i miała do niego prawo, stanowił poza tym wielką wartość, która w obliczu delikatnego upadku majątkowego zaczynała się liczyć.Zdając sobie sprawę, że zakochana wnuczka jest chwilowo nie do użytku i pociechy z niej nie będzie, pojechała do Paryża osobiście.Nazywało się, że dla wzięcia udziału w pogrzebie młodego kuzyna.Pod pozorem uzyskania szczegółów jego dramatycznego zejścia ściągnęła do siebie na rozmowę pomocnika jubilera.Pomocnik jubilera, jeszcze nieco zaspany i otępiały po trzech dobach intensywnego wypoczynku, bał się hrabiny znacznie bardziej niż wszelkich policji świata.Był zdania, że policja da się oszukać, natomiast hrabina — wykluczone! Nie spróbował nawet.Klęcząc i żebrząc o zachowanie sekretu w tej kwestii, wyjawił jej całą prawdę.Żałosnym głosem wyznał, iż do tej rzeźby, która zleciała, przyłożył się osobiście.Ale nie specjalnie, broń Boże, wyłącznie przypadkiem, chciał być grzeczny i tak okropnie mu to wyszło.Nigdy więcej nie będzie grzeczny! Już i tak swoje odcierpiał, omal się nie utopił w rozszalałym morzu, stracił wszystko, naraził się narzeczonej, teraz ma same kłopoty, więc błaga o zmiłowanie!Klementyna nie widziała powodu, żeby mu robić coś złego.— Rozumiem — rzekła spokojnie.— Jeśli o to chodzi, zapewniam cię, że będę milczeć, bo wicehrabiemu de Pouzac ani to nie pomoże, ani nie zaszkodzi.Jest inna sprawa.Dajmy spokój sztucznym zębom, obydwoje dobrze wiemy, że nie zęby z tej książki wypadły.Gdzie masz diament?Dopiero teraz pomocnik jubilera zdrętwiał rzetelnie.Omal nie zaczął tłuc głową w podłogę, ale nie usiłował wmawiać w hrabinę, że o żadnym diamencie nic nie wie.— Ja wiem, że tego to już mi jaśnie pani nie przebaczy.Ja go chyba zgubiłem.Miałem go, przyznaję, z dywanu podniosłem i sam nie wiem po co, od razu wiedziałem, że źle robię, a potem się okazało, że go nie mam.Na morzu.Sam nie wiem, gdzie i kiedy mi wyleciał, ale na morzu chyba, jak mnie fala zalała.— Ty głupcze — powiedziała Klementyna ze śmiertelnym wstrętem.— A ta twoja narzeczona? Nie zostawiłeś go u niej?Pomocnik był gotów głowę na pniu położyć, że niczego u narzeczonej nie zostawiał.Od pierwszej chwili wydarzenia otumaniły go do tego stopnia, że prawie stracił pamięć.O swoim sakwojażyku zapomniał doszczętnie, majaczyło mu się, że ogólnie przy sobie coś miał, ale stracił to w burzliwych odmętach.Diamentu u narzeczonej nie wyjmował, wcale go jej nie pokazywał, nie zdążył, ledwo o tragedii powiedział i już musiał uciekać, gdzie go miał wtedy, sam nie wie.Ale z podłogi podniósł i w ręku ściskał, a potem już nie ściskał, więc chyba gdzieś włożył, możliwe, że do kieszeni.Klementyna pojęła, że ma do czynienia z kretynem.Wyraźnie było widać, iż kretyn mówi prawdę, bo wymyślenie łgarstwa przekracza jego możliwości.Dała spokój wypytywaniu i zła jak diabli, machnęła ręką na stratę.Pomocnik jubilera jednakże wystraszył się ciężko.Dotychczas miał nadzieję, że o diamencie nikt nie wie, teraz wyszło na jaw istnienie jego właścicielki.Orientował się w wartości klejnotu i w głowie mu się nie mieściło, że ktoś mógłby taką stratę darować.Wyraz twarzy starej hrabiny daleki był od anielskiej słodyczy, wyobraził sobie zatem, że Klementyna będzie się mścić.Po prostu powinna się mścić, wręcz było to jej obowiązkiem! W dodatku miała na niego haka potężnego, sam jej wyjawił własny udział w rozbijaniu głowy wicehrabiego, co z tego, że obiecała milczenie, wielcy państwo nie muszą dotrzymywać obietnic składanych prostym ludziom! Nie ma dla niego życia na tej samej ziemi!Z bólem serca rezygnując z narzeczonej, która korespondencyjnie odmówiła opuszczenia ojczystego kraju, z dnia na dzień znikł z horyzontu.Jubilera o porzuceniu pracy zawiadomił na piśmie, bez podawania przyczyn, i odpłynął do Ameryki.Był to oczywisty idiotyzm, ale myśleć młodzieniec nie umiał i odporności ducha nie posiadał.Gdyby groziło mu zwyczajne mordobicie, stawiłby czoło niebezpieczeństwu, ale perturbacje natury moralnej, niepewność, wyrzuty sumienia i obawy przed konsekwencjami popełnionych czynów, były dla niego nie do zniesienia.Musiał uciec od tego wszystkiego na inny kontynent i ta ucieczka wreszcie mu się powiodła.Antoinette nie wpadła ani w bezdenną rozpacz, ani w dziką furię tylko dzięki temu, że pocieszyciel był pod ręką.Stanowił sobą rzadki zbieg okoliczności.***Florek niepokoił się o Justynę bardziej niż jej rodzona babka.Znał jaśnie panienkę i doskonale wiedział, że jest zdolna do wybryków, wobec których wpadanie do błotnistych stawów stanowi drobiazg, niegodzien wzmianki.Odjechała do tej Anglii sama, bez żywej duszy przy sobie, Bóg raczy wiedzieć co ją tam mogło spotkać! Uparł się dostarczyć jej opieki.Już pięć lat wcześniej ściągnął do Francji swojego młodszego brata.Polska wieś nie płynęła mlekiem ł miodem do tego stopnia, żeby chłopak z wielodzietnej rodziny wzdragał się ją porzucić.Całe rodzeństwo Florka opływało wprawdzie w dostatki z racji zasług najstarszego brata, ale gruntu im przez to nie przybyło i kolejna gęba, bogacąca się gdzieś w świecie, stanowiła samą korzyść.Edukacja młodzieży, dzięki państwu Przyleskim, stała na wysokim poziomie, młodszy brat Florka szkoły ukończył i nawet języków obcych poduczył się nieco, bo wysyłany bywał do Gdańska, gdzie państwo likwidowali dawne interesy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]