[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Puściła kurtkę od piżamy Zygmunta i pojękując cicho, osunęła sięna ziemię. Musiała chyba coś zobaczyć  zawyrokowała Tereska. Ciekawe co.Trzeba jejdać wody. Mówiła, że coś wylazło  przypomniał Januszek. Możliwe, że zaskroniec. Wody to jej trzeba wylać na głowę  powiedział rozwścieczony Zygmunt. Do-brze jeszcze, że nie leciała tu z nożem!Okrętka uniosła głowę i bezradnie rozłożyła ręce. Zgubiłam. zaszemrała żałośnie. Co zgubiłaś? Nóż.Miałam nóż.I nie mam.Zgubiłam. Chwałaż Bogu!  westchnął dziękczynnie Zygmunt. A pewnie  przyświadczyła Tereska, pobrzękująca już termosami. Zabiłabycię, mur beton. Ty, co tam wylazło?  zainteresował się Januszek. Co to było?Okrętka wzdrygnęła się gwałtownie i wylała na siebie połowę herbaty, którą troskli-wie podawała jej przyjaciółka.Zygmunt wyciągnął z namiotu apteczkę i smarował sobie spirytusem salicylowymucho i część policzka, mamrocząc coś pod nosem.Januszek rzucał niespokojne spojrze-nia to na Okrętkę, to w kierunku bagienka. Niech ona powie, co tam było!  zażądał niecierpliwie. Dajcie jej wody mi-neralnej albo tego spirytusu, albo jodyny, albo co i niech mówi! Coś tam takiego zoba-czyła?26  No właśnie!. poparł go gniewnie Zygmunt. Bo jak tam był faktycznie za-skroniec, to ja ci tego nie daruję! Głupi jesteś!  powiedziała Okrętka, z oburzenia odzyskując nagle siły. Jakizaskroniec?! Tam był upiór!Reakcja na upiora była doskonale zgodna i sprawiła, że Okrętka odzyskała resztę sił.Podniosła się z ziemi, samodzielnie napiła wody mineralnej i poszczekując jeszcze tro-chę zębami, przystąpiła do rzeczowych wyjaśnień. Teraz rozumiem, że z tych krzaków wyjrzała ludzka gęba  mówiła, otrząsając sięze zgrozą. Ale tak naprawdę to ona była nieludzka.Mówię wam, wyglądała zupełniejak upiór! Poszarpana i sina, i czarna, i zakrwawiona, i nie wiem co jeszcze! On chybaumarł, ten jakiś, i wyjrzał po śmierci, bo niemożliwe jest tak wyglądać za życia! I jeszczemiał takie skołtunione, okropne kłaki. Jakiś pijak  zawyrokował lekceważąco Zygmunt. Spał w lesie, obudził się i niewiem, kto kogo bardziej wystraszył.Ty jego czy on ciebie. A jeszcze narobiłaś takiego wrzasku, że po alkoholu od razu mógł umrzeć na ser-ce  dodała z naganą Tereska. Wcale nie pijak, tam się wczoraj mordowali  upierała się Okrętka. Słyszałamodgłosy! Jakie odgłosy? No właśnie takie.Zbrodnicze. Skąd wiesz, jakie to są zbrodnicze odgłosy? Nie wiem, jakie są, ale powinny być akurat takie, jak te.Chciałam wam powiedziećod razu, ale wyleciało mi z głowy, bo złapały się raki.On jęczał! Pijaństwo jęków nie wyklucza. Ja uważam, że trzeba tam pójść i zobaczyć  powiedział znienacka Januszek, słu-chający dotychczas w milczeniu. Niby po co? Pijaka nie widziałeś? Na pijaku mi nie zależy, Ale uważam, że trzeba pójść i zobaczyć.Może to wcale niepijak, może ktoś go pobił. Pójść w ogóle trzeba, bo ona tam zgubiła nóż.Trzeba znalezć.Co do pobicia, wąt-pię, byłoby więcej słychać. Słyszeliśmy samochód  przypomniała nagle Tereska. I co to ma do rzeczy? Ten samochód go przejechał? Samochód nie, ale jacyś ludzie:.Albo może rozbił się po pijanemu!. %7ładnego huku nie było!Na moment zamilkli, rozważając sprawę i próbując przypomnieć sobie nocne od-głosy.27  Jestem pewna, że tu się coś dzieje!  oznajmiła Okrętka z nagłym rozgorycze-niem. Zawsze tam, gdzie jesteśmy, musi się coś dziać! Samochód warczy, morda jęczyw krzakach, a on znajduje w rzece złote pieniądze.Ja od tego zwariuję!Januszek charknął jakoś dziwnie.Tereska i Zygmunt spojrzeli na niego, a potem nasiebie.Obydwojgu równocześnie błysnęło niejasne podejrzenie.Januszek w nocy znik-nął na długo bez żadnego uzasadnienia, potem zaś zachowywał się dość osobliwie i nie-zrozumiale. Ja uważam, że trzeba tam pójść i zobaczyć, co jest z tym upiorem  rzekł stanow-czo Januszek. Ja się nie znam, ale możliwe, że się coś dzieje.A jak się coś dzieje, totrzeba wiedzieć co!Słuszność tej uwagi była tak uderzająca, że zgodziła się z nią nawet Okrętka, dla któ-rej okolice bagienka stanowiły ostatnie miejsce na świecie, jakie miałaby ochotę zwie-dzać.Z drugiej jednakże strony za skarby nie chciała zostać sama na tym brzegu rzecz-ki.W rezultacie już po kilkunastu minutach wszyscy razem znalezli się na czarnej, ela-stycznej ścieżce.Trzymająca się z tyłu Okrętka z daleka pokazała palcem gęste krzewy.Pęk pokrzyw spoczywał tam, gdzie go ułożyła, nóż leżał nieco dalej na środku ścież-ki.Podniósł go Zygmunt, idący na czele badawczej ekspedycji.Zbliżył się do kępy zaro-śli, rozchylił gałęzie i zajrzał.Okrętka zamknęła oczy.W krzakach nie było żadnej mordy, żadnego pijaka i żadnego upiora.Nikt jednakżenie posądził jej o głupie przywidzenia, teren bowiem wyraznie wskazywał, że coś tu sięmusiało wydarzyć.Pogniecione i połamane gałęzie, zryta trawa, jakieś strzępy, zdepta-ne zielsko.Ktoś tu się poniewierał, ktoś się czołgał i przewracał, czy może kogoś wle-czono. Uciekł  stwierdził Januszek z mieszaniną żalu i ulgi [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wpserwis.htw.pl