[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Gillruth, spójrz w górę - powiedział do mikrofonu.- Eddie Macschodzi, \eby się przyłączyć do twojego plutonu.Ma wrócić \ywy! Słyszałeś mnie? śywy!Pluton Baker przeniósł się z rufy Sutanto" na rufę Floresa".śeby tegodokonać, nale\ało wskoczyć na wy\szy pokład Floresa", a potem jeszcze przezburtę prawie półtorametrowej wysokości.Eddie Mac był dumny, \e mimo upływulat jest w doskonałej formie.Ale gdy zawisnął z wyprostowanymi rękami, poczułsilny ból.Niech to cholera! Z czerwoną corvettą byłoby o wiele łatwiej!Młody \ołnierz pokonał tę przeszkodę całkiem lekko, chocia\ dzwigał trzyrazy tyle wyposa\enia co MacIntyre.Podał rękę admirałowi.Spotkał się zespojrzeniem, które mogłoby zabić, więc szybko się wycofał.Dru\yna marines prowadziła ju\ akcję w nadbudówce.Słychać było wybuchygranatów hukowo-błyskowych.Sprzątanie było zdecydowane i szybkie.Otwarcie drzwi, granat do środka, wybuch, potem kontrola wnętrza z broniągotową do strzału.Ale niczego nie robiono automatycznie.Był to oddział specjalny marines,przeszkolonych do odbijania zakładników.Palec wskazujący ka\dego \ołnierzanie spoczywał na cynglu, tylko był uło\ony wzdłu\ obudowy.Dzięki temuoddanie strzału wymagało zastanowienia.Podejmowano dodatkowe ryzyko, \ebynie zastrzelić człowieka, którego przyszli ratować.- Czysto!- Czysto!- Czysto!W przejściach słychać było okrzyki dowódców dru\yn.Nikt nie napotkał oporu.Załoga Floresa" wolała opuścić okręt, ni\ walczyć między pokładami.Ale te\ nikt nie zawołał: Mamy swojego!""Macl\Intyre dołączył do grupy, która weszła dwa pokłady wy\ej, do kwateroficerskich i sterówki.To, czego szukali, musiało być właśnie tutaj.Admirał rozglądał się po przebudowanym desantowcu.Kwatery kapitana i trzechoficerów znajdowały się nie w nadbudówce, przed kominem, ale pod sterówką ipokojem radiooperatora.Kiedy sprawdzali teren po obu stronach komina, admirał poczuł coś dziwnego.Było to uczucie klaustrofobiczne, zupełnie niespotykane na pokładzie okrętu.Podskoczył, gdy jakiś czarny kształt przeleciał mu przed oczami.Był to wypłoszonynietoperz, który najwyrazniej wolał gorący słoneczny dzień ni\ taki hałas i chaos.Dru\yna wpadła do tylnej części nadbudówki.Znów huknęły granaty.- Czysto!- Czysto!- Czysto!- Czysto!Cztery na cztery.Brak kontaktu.Kiedy MacIntyre wprowadził Sutanto" do jaskini, nie chciał siedzieć zzało\onymi rękami i czekać, a\ ktoś inny odwali brudną robotę.Wolał szukać zarównoAmandy, jak i Harconana.Ale jednocześnie zdawał sobie sprawę, \e nie jest tak sprawnyjak chłopcy z oddziału specjalnego.Zadowolił się więc tym, \e szedł ostatni i od czasu doczasu oglądał się za siebie.Był jeszcze kawałek od luku i szedł odwrócony plecami do stalowej ściany, kiedyusłyszał stukot czegoś, co spadało po metalowych stopniach drabinki.- Granat! Granat! Gra.!W tej chwili nastąpił wybuch.Dwóch marines, którzy szli przed MacIntyre'em,odrzuciło w bok.Admirał nie pamiętał, jak się tam znalazł, ale po chwili klęczał w drzwiach zkarabinem gotowym do strzału.Tylko dwóch \ołnierzy le\ało na ziemi, resztaznajdowała się albo w jednej z kabin, albo dała nura, szukając schronienia.Na szczęście był to granat, który nie rozrywał się na wiele odłamków.Owszem,powalił dwóch marines, ale po chwili byli ju\ gotowi do dalszej walki.340MacIntyre skinął głową.Amanda poczuła, \e bierze ją na ręce i zaczynanieść, ściskając w swoich silnych, opiekuńczych ramionach.Teraz było ju\dobrze.Baza na półwyspie Szczypce KrabaGodzina 9.10 czasu strefowego, 25 sierpnia 2008 rokuTo zadziwiające, \e zwykła chusteczka odświe\ająca mo\e być darem odbogów.Amanda przetarła twarz, delektując sięjej dotykiem.Starła pierwsząwarstwę krwi i brudu.To nie był prysznic ani gorąca kąpiel w wannie, ale napoczątek w zupełności wystarczało.Na miejscu walki prowadzono intensywne prace porządkowe
[ Pobierz całość w formacie PDF ]