[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Zmiało! zawołał Lupin, podnosząc wieko.W pokoju znowu zrobiło się zimno i ciemno.Dementor wciągnął chrapliwiepowietrze i poszybował ku Harry emu, wyciągając trupią rękę. Expecto patronum! zawył Harry. Expecto patronum! Expecto pat.Oszołomiła go biała mgła.jakieś wielkie, zamazane kształty tłoczyły sięwokół niego.a potem usłyszał nowy głos, tym razem mężczyzny.jego prze-rażony krzyk. Lily, bierz Harry ego i uciekaj! To on! Idz! Uciekaj! Ja go zatrzymam.Ktoś wybiega z pokoju.drzwi otwierają się z hukiem.przerazliwy chi-chot. Harry! Harry.obudz się.Lupin klepał go mocno po twarzy.Tym razem dopiero po minucie Harry zro-zumiał, dlaczego leży na zakurzonej podłodze w jakiejś klasie. Usłyszałem swojego tatę wyjąkał. Po raz pierwszy w życiu.Pró-bował ściągnąć Voldemorta na siebie, żeby moja mama mogła uciec.154Nagle zdał sobie sprawę, że z potem ściekającym mu po twarzy mieszają sięłzy.Pochylił się nisko, udając, że zawiązuje sznurowadła i otarł twarz skrajemszaty, żeby Lupin ich nie zauważył. Słyszałeś Jamesa? zapytał Lupin dziwnym głosem. Tak. Harry wyprostował się i spojrzał na niego zaskoczony. To.to pan znał mojego tatę? Znałem go odrzekł Lupin. Byliśmy przyjaciółmi w Hogwarcie.Słu-chaj, Harry.może już dosyć na dzisiaj.To bardzo trudne zaklęcie.w ogólenie powinienem ci proponować, żebyś przez to przechodził. Nie! Harry znowu wstał. Spróbuję jeszcze raz! Widocznie to, o czympomyślałem, nie było dość szczęśliwe.to dlatego.Zaraz coś sobie przypo-mnę.Zaczął gorączkowo myśleć.Naprawdę szczęśliwe wspomnienie.takie, któ-re zamieni się w dobrego, silnego patronusa.Chwila, w której po raz pierwszy dowiedział się, że jest czarodziejem i opuścidom Dursleyów, udając się do Hogwartu! Jeśli to nie jest szczęśliwe wspomnienie,to czy w ogóle ma jakieś szczęśliwe wspomnienia?.I skupiwszy się bardzomocno na tym, jak się wówczas czuł, dzwignął się na nogi i jeszcze raz stanąłprzed skrzynią. Gotów? zapytał Lupin, który sprawiał wrażenie, jakby robił coś wbrewrozsądkowi. Skupiasz się mocno? A więc.naprzód!Po raz trzeci otworzył wieko, a ze skrzyni wynurzył się dementor; pociemniałoi powiało lodowatym chłodem. EXPECTO PATRONUM! ryknął Harry. EXPECTO PATRONUM!EXPECTO PATRONUM!W jego głowie ponownie rozległ się krzyk.ale tym razem brzmiał tak, jakbywydobywał się ze zle dostrojonego radia.Ciszej, potem nieco głośniej, i znowuciszej.i wciąż widział dementora.zatrzymał się.Z jego różdżki wystrzeliłwielki srebrny cień i zawisł między nim a dementorem, a Harry, chociaż nogi miałjak z galarety, nadal stał.tylko nie wiedział, jak długo wytrzyma. Riddikulus! krzyknął Lupin, wyskakując do przodu.Rozległ się głośny trzask i mglisty patronus rozpłynął się w powietrzu razemz dementorem.Harry opadł na krzesło, czując się tak wyczerpany, jakby właśnieprzebiegł milę.Nogi mu się trzęsły.Kątem oka zobaczył, jak profesor Lupin za-pędza z powrotem do skrzyni bogina, który teraz zamienił się już w srebrzystąkulę. Wspaniale! powiedział Lupin, podchodząc do Harry ego. Wspaniale,Harry! Znakomity początek! Może spróbujemy jeszcze raz? Tylko raz! Nie dzisiaj odpowiedział stanowczo Lupin. Przeżyłeś dość jak najeden wieczór.Masz.155Wręczył mu dużą tabliczkę najlepszej czekolady z Miodowego Królestwa. Zjedz wszystko, bo pani Pomfrey mnie zabije.To co, może w przyszłymtygodniu? Dobrze zgodził się Harry.Ugryzł czekoladę i patrzył, jak Lupin gasi lampy, które rozjarzyły się po znik-nięciu dementora.Nagle coś mu przyszło do głowy. Panie profesorze.Skoro znał pan mojego tatę, to musiał pan równieżznać Syriusza Blacka.Lupin odwrócił się szybko. Skąd ci to przyszło do głowy? zapytał ostro. No, nie wiem.to znaczy.ja po prostu się dowiedziałem, że oni też byliprzyjaciółmi w Hogwarcie.Lupin odetchnął z ulgą. Tak, znałem go odpowiedział krótko. A raczej myślałem, że go znam.A teraz lepiej już idz, Harry, robi się pózno.Harry opuścił klasę, powędrował pustym korytarzem, skręcił za jego róg, a po-tem zobaczył jakąś zbroję i przysiadł na jej cokole, żeby dokończyć czekoladęi pomyśleć.%7łałował, że wspomniał o Blacku, bo Lupin najwyrazniej unikat tegotematu.A potem znowu pomyślał o swoich rodzicach.Poczuł się okropnie zmęczony i dziwnie pusty, choć zjadł już tyle czekolady.Straszne było słyszeć w swojej głowie przedśmiertne krzyki rodziców, a jednak.Przecież ich nie znał, nie pamiętał, bo stracił ich, gdy był niemowlęciem, więcdopiero teraz, w tych strasznych momentach, po raz pierwszy usłyszał ich głosy.I natychmiast odrzucił od siebie tę myśl.Nie uda mu się wyczarować patronusa,jeśli będzie półświadomie pragnął znowu usłyszeć matkę i ojca. Oni nie żyją powiedział sobie stanowczo. Umarli i słuchanie echa ichgłosów nie przywróci im życia, Lepiej wez się w garść, Harry, jeśli chcesz zdobyćpuchar.Wstał, włożył do ust ostatni kawałek czekolady i powędrował z powrotem dowieży Gryffindoru.* * *Krukoni zagrali ze Zlizgonami w tydzień po rozpoczęciu semestru.Zlizgonizwyciężyli, choć nieznaczną liczbą punktów.Wood uznał to za dobrą okolicznośćdla Gryfonów, bo jeśli wygrają z Krukonami, zajmą drugie miejsce w tabeli.Dla-tego zwiększył liczbę treningów do pięciu na tydzień.Oznaczało to, że Harry,który prócz tego ćwiczył jeszcze z Lupinem Zaklęcie Patronusa (jedna sesja byłabardziej wyczerpująca niż sześć treningów quidditcha), miał tylko jeden wieczór156w tygodniu na odrabianie lekcji.Mimo to nie zamęczał się tak jak Hermiona, któ-rej napięty do granic możliwości plan zajęć zaczął wreszcie dawać się we znaki.Co wieczór widywano ją w kącie pokoju wspólnego przy kilku stolikach zawalo-nych książkami, kartami numerologicznymi, słownikami runów, tabelami ukazu-jącymi zdolność mugoli do podnoszenia ciężarów i stosami notatek.Nie odzywałasię do nikogo i warczała, kiedy ją ktoś zagadnął. Jak ona to robi? mruknął pewnego wieczoru Ron do Harry ego, kiedyten męczył się nad wyjątkowo paskudnym wypracowaniem na temat niewykry-walnych trucizn.Harry podniósł głowę i spojrzał w jej stronę.Hermionę ledwo było widać zzastosu książek. Co robi? No, zalicza, te wszystkie przedmioty! Dziś rano słyszałem, jak rozmawia-ła z profesor Vector, tą czarownicą od numerologii
[ Pobierz całość w formacie PDF ]