[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Moja żona jest wspaniała, gdy chodzi o jakiekolwiek jedzenie zgodne z różnymi wymogami religijnymi.Mamy czarną fasolę i ciasto kukurydziane, koszerne hot-dogi i gotowaną fasolkę bostońską.Proszę wybierać.Zaraz będzie muzyka, a za pół godziny zatańczy Aikane.Drinki na koszt firmy.- To bardzo miłe z pana strony - stwierdził Gust, znów sięgając po szklaneczkę.- Nie jest to całkiem bezinteresowne.Chciałbym się czegoś od pana dowiedzieć, panie Crabb.W ubiegłym tygodniu widziałem pana w telewizji w programie o Nowym Mieście.Fajne miejsce, pomyślałem sobie.Jak pan sądzi, czy nie dałoby się tam otworzyć interesu? - Wychylił swojego drinka i zaraz nalał następnego, dopełniając także i ich szklaneczki.- W zasadzie trudno powiedzieć.- Wszystko jest trudne, proszę pana.Najłatwiej jest żyć tutaj, gdzie można zdechnąć z nudów.Ja chcę czegoś więcej.Wszyscy lubią koszerne żarcie.Geronci, bo to przypomina im dawne czasy, a dzieciaki, bo im smakuje.Ludzie ze Starego Miasta nie jedzą wiele, brakuje im grosza.Zatem trzeba zmienić pole działania.Nowe Miasto to jest dobre miejsce.Jakie są wymogi?- Mogę sprawdzić.Ale sam pan rozumie, panie Sharm.- Po prostu Sharm.To moje imię.- Rozumiesz, że geronci wymagają specjalnej diety.Jedzenie dla nich podlega szczególnym obostrzeniom sanitarnym.- Tutaj nie ma robactwa.Żadna kontrola nic nie znalazła.- Nie w tym rzecz.Żeby było jasne, oni potrzebują naprawdę szczególnych diet, bo dla nich to część kuracji.Ich jedzenie przygotowuje się praktycznie w laboratoriach.Przerwało im nagłe dudnienie bębnów w wykonaniu osobliwie zgaszonego Indianina, który skończywszy bębnienie wojenne, włączył taśmę i zaczął dokładać swój rytm do starej izraelskiej piosenki ludowej.Wychodziło mu nawet nieźle, ale za głośno.- A co z młodszymi? - krzyknął do nich Sharm.- Takimi jak wy.Przyjeżdżacie aż tutaj na koszerne żarcie.Nie byłoby wygodniej mieć je pod ręką?- Takich jak my jest jeszcze niewielu.Tylko technicy i ekipy budowlane.Nie urodziło się jeszcze nawet dziesięć procent tych dzieci, dla których to wszystko zbudowano.Nie sądzę, by było nas dość, żeby cię utrzymać.Może później.- Taak, później.Cudownie.Czekaj dwadzieścia lat.- Sharm posmutniał i nalał sobie ostatki z dzbanka.Po kłopotliwej chwili milczenia w końcu wstał niechętnie, by powitać następnego klienta.Oboje zamówili półmiski z małymi porcjami wszystkich tutejszych przysmaków oraz butelkę wina, jako że Leatha nie gustowała w Krwawej Mary.Zza kulis wybiegła ciemnoskóra dziewczyna, pochodząca zapewne z Hawajów, i z umiarkowanym entuzjazmem wykonała taniec hula.Gust spoglądał na nią z niezdrową fascynacją, poza nadwagą miała bowiem na sobie jedynie wyleniała spódniczkę z trawy, a jej próby podskakiwania w trakcie pląsów groziły zawaleniem się sceny.- Wulgarne - stwierdziła Leatha, wycierając serwetką oczy, które zaszły łzami po nazbyt dużej ilości chrzanu nałożonego na kawałek faszerowanej ryby.- Nie aż tak bardzo.- Gust położył rękę na jej kolanie pod stołem.Odsunęła je, nie zmieniając wyrazu twarzy.- Nie przy ludziach.- Oraz w żadnej innej sytuacji! Do cholery, Lea, co się z nami porobiło? Co z naszym związkiem? W porządku, oboje pracujemy, to normalne, ale co z naszym życiem prywatnym? Co z dzieckiem?- Już o tym rozmawialiśmy.- I tyle z tego wyszło, że powiedziałaś nie.Słuchaj, kochanie, przecież nie próbuję cofnąć cię do średniowiecza, kiedy to jeden dzieciak przy piersi, drugi na ręku, a następny już w brzuchu.Kobiety nie ryzykują teraz niczym przy porodzie, ale wciąż są kobietami, na Boga! Nic nie zmieniło ich płci.Owszem, wiele par nie chce mieć dzieci, to ich sprawa.Ale wiem też, że oddawanie niemowląt do żłobka daje wiele swobody.Są również i tacy, którzy sami wychowują dzieci, a po odpowiednich zastrzykach matki mogą nawet karmić je piersią.- Chyba nie sądzisz, że mogłabym się zgodzić na coś takiego?- Nie proszę cię aż o tyle, skoro tak to widzisz.Zapewniam cię jednak, że nie jest to nawet w połowie tak okropne, jak - sądząc po twoim tonie - wyobrażasz sobie.Chcę jedynie, byś zastanowiła się nad urodzeniem dziecka.Chciałbym mieć syna.Moglibyśmy spędzać z nim wieczory i weekendy.To byłoby zabawne.- Z pewnością nie dla mnie.Gust miał już gotową odpowiedź, która niechybnie dolałaby oliwy do ognia, dając początek kłótni pełnej gorzkich żalów i wyrzutów.Zanim jednak zdołał cokolwiek odwarknąć, Lea chwyciła go za ramie.- Gust, zobacz, tam przy stoliku w rogu, czy to nie jest ten sam facet, który nachodził nas w laboratorium?- Blalock? Faktycznie, podobny, ale w tym super-romantycznym oświetleniu trudno coś pewnego powiedzieć.A co to ma do rzeczy!- Nie rozumiesz? Jeśli też tu przyszedł, to musiał nas śledzić! Może sądzi, że to my jesteśmy odpowiedzialni za te wszystkie wypadki.- Masz zbyt bujną wyobraźnię.Może po prostu też lubi koszerną kuchnię.Wygląda jak ktoś, kto jada tylko takie rzeczy.Ale czemu tu przyszedł? Jeśli po to, by ich zaniepokoić, to mu się udało.Leatha odsunęła talerz, Gust też stracił nagle apetyt.Poprosił o rachunek.Bez humorów wbili się w płaszcze i wyszli w chłodną noc, mijając w milczeniu spoglądającego na nich oskarżycielsko Sharma, który zrozumiał już, że jakkolwiek by tego pragnął, nigdy nie będzie mu dane zamieszkać w Nowym Mieście.*Już kiedyś, dawno temu, Catherine Ruffm opracowała sobie prosty plan, mający umożliwić jej karierę zawodową.Plan ten nie opierał się na rutynowym pokonywaniu kolejnych szczebli awansu.Bardzo wcześnie odkryła, że posiada wybitnie ścisły umysł, zdolny do zapamiętywania olbrzymiej ilości danych.Było to nader pomocne, wymagało jednak powolnego i skrupulatnego przyswajania sobie wiadomości w ciszy i skupieniu - warunkach nieosiągalnych na co dzień.Zostawanie po godzinach nie było żadnym rozwiązaniem.Telefon wciąż dzwonił, a zmęczenie dopełniało reszty.Trudno było również przysiąść w domu, gdzie współmieszkańcy - typowe nocne marki - nie mieli ani krzty zrozumienia dla podobnych jej rannych ptaszków.Gotowi byli na wiele poświęceń, ale wstanie do pracy choćby o pięć minut wcześniej przerastało ich możliwości
[ Pobierz całość w formacie PDF ]