[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przy markowych środkach łączności.Pomagałem przy opracowaniu małego i ślicznego apa­raciku, zwanego SMO.- SMOK? - powtórzyłem bezmyślnie.- Blisko, Jim, mój dobry przyjacielu.SMO to skrót Satelitarnego Mikrokomunikatora Osobistego.Kłapnij proszę szczękami i zamów ze dwie sztuki.A może cztery -dzięki temu wszyscy będziemy w stałej łączności ze sobą.I przypomnij kapitanowi, aby wysłał na orbitęStalowy Szczur śpiewa bluesasatelitę komunikacyjnego.Geostacjonarnego, wiszącego nad Rajem.- SMO są nie tylko ściśle tajne, ale i niesamowicie drogie - oznajmił Tremearne, kiedy się z nim połączyłem.- Tak samo jak nasz mały oddział specjalny.Może pan je załatwić?- Oczywiście.Już lecą.Pół godziny później sfrunęła z nieba mała paczka uczepiona do nośnika grawitacyjnego.Gdy tylko wyjąłem zawartość, poderwała się ze świstem do góry i zniknęła.Z trzaskiem zerwałem pokrywkę i wytrząsnąłem garść sztucznych paznokci.Wlepiłem w nie wzrok - i nagle przypomniałem sobie, jak Stingo polerował swoje praw­dziwe paznokcie opowiadając mi o SMO.- Sprytne - zauważyłem.- Najwyższa technika i doskonała kryjówka - odparł Stingo.- W paczce powinien być klej.Występują parami.To z literą S idzie na palec wskazujący lewej ręki.M przykleja się na mały paluszek także lewej.W środku paznokcia znajduje się obwód holograficzny, więc można je spokojnie przycinać, żeby idealnie pasowały.Nie uszko­dzi obwodu.- S? M? - zdziwił się Floyd.- Słuchawka i mikrofon.- Co potem? - spytałem niemal pokornie, do tego stopnia byłem oszołomiony raptownym pojawieniem się wśród nas czarodzieja z krainy łączności.- Zasila je proces niszczenia fagocytów zlatujących się na żer do miejsca, gdzie paznokcie dotykają naskórka.Co oznacza, że energia płynie zawsze.Gdy jesteś na zewnątrz -albo w budynku o cienkich stropach - twój sygnał śmiga do satelity i wraca do drugiego odbiornika.Proste.Wystarczy włożyć palec wskazujący do ucha i mówić do mikrofonu na małym paluszku.Zmierzyłem jedną parę, przyciąłem i nakleiłem sobie na palce, które, muszę przyznać, drżały trochę z nie­pokoju.- Mam nadzieję, że zadziała - powiedziałem wetknąw­szy palec do ucha.- Ma się rozumieć - odparł Tremearne, mówiąc dla odmiany z paznokcia, a nie z dziąsła.Instalując sobie SMO, omawialiśmy na okrągło wszyst­kie możliwości i każdorazowo powracaliśmy do jedynego realnego planu.- Zróbmy to - stwierdziła Madonetka, podziwiając nowe paznokcie komunikacyjne.Zarzuciła torbę na ramię, zsunęła ją do wygodniejszej pozycji, odwróciła się i odeszła po swojej stronie przegrody.Z każdym krokiem mur rósł coraz wyżej, aż bardzo szybko zrównał się z głową dziew­czyny, a potem ją przerósł.Zniknęła z pola widzenia, machając nam na pożegnanie ręką.- Bądźmy w kontakcie - szepnąłem do paluszka, -Melduj regularnie i zawołaj, jeśli cokolwiek zobaczysz -cokolwiek.- Wedle życzenia, szefie.Zarzuciliśmy torby na plecy i ruszyliśmy przed siebie.Po niecałej godzinie mur nabrał niebotycznej wysokości.Mimo że utrzymywałem z Madonetka łączność radiową, dziew­czyna pozostała całkiem sama.Powtarzałem sobie, że w ra­zie potrzeby z orbitera może śmignąć na dół zbrojna pomoc, ale nie poprawiało to mojego nastroju.- Są już pierwsze pola uprawne - oznajmił Floyd.-I jeszcze coś.Widzicie tę chmurę pyłu obok muru - zbliża się do nas.- Przygotujcie broń, mam też pod ręką kilka granatów ogłuszających, na wypadek jeśli zrobi się gorąco.Zatrzymaliśmy się, czekaliśmy i patrzyliśmy.Z tej odleg­łości wyglądało to niczym koń galopujący w naszą stronę.- Koń, ale bez jeźdźca - zauważyłem.Stingo miał lepszy wzrok.- Nigdy w życiu nie widziałem takiego konia.Ten ma sześć nóg.Zwierz zwolnił, a potem stanął i przyglądał się nam.Odwzajemniliśmy się tym samym.Robot z metalu.Nogi przegubowe, a z przodu na dokładkę para mackowatych kończyn.O głowie szkoda gadać, po prostu dwoje oczu, które wystawiał na szypułce.Głośnik między górnymi kończynami wydał szum i zaskrzeczał metalicznie.- Bonan tagon - kaj bonvenu al Paradizo.- Ja też ci życzę dobrego dnia - odparłem.- Nazywam się Jim.- Męskie imię, nadzwyczaj fortunne.Nazywam się Hingst i z prawdziwą przyjemnością witam was.Słowa stwora wytrysnęły z rykiem, a z jego tyłu wytrys­nęła chmura czarnego dymu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • wpserwis.htw.pl