[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przypuszczałam jednak, że to groźny przeciwnik.Kiedyś te same potwory obiegły mnie i Kemoca w kamiennym kręgu.Wtedy Kyllan i Zieloni Jeźdźcy przybyli nam z pomocą.Wydawało się, że teraz kilku z nich znalazło się w pułapce.Kemoc! Miałam na ustach jego imię, lecz nie zawołałam głośno pamiętając, że któryś z wrogów mógłby mnie usłyszeć i posłużyć się rozpoznawczym okrzykiem jako bronią przeciw memu bratu.Na widok wody kipiącej wokół wyspy zastanowiłam się, czy trzymający się dotąd na uboczu Kroganowie przeszli już zupełnie na stronę Ciemności.Mój ojciec uważnie przyglądał się scenie w dole.Wreszcie powiedział:— Może dobrze by było zorganizować dywersję.Ale to nie są ani Kolderczycy, ani ludzie…Jaelithe nakreśliła w powietrzu znaki, które rozpoznałam bez trudu.Nie liczyła wrogów, lecz w pewien sposób poddawała ich próbie.Odrzekła teraz:— Nie wiedzą o naszym istnieniu i chociaż mają pewną wiedzę, jednak nie są adeptami, tylko stworami zrodzonymi z manipulowania enklawami Mocy.Nie wiem, czy zdołamy ich przegnać za pomocą czarów, ale musimy spróbować.Czy wystawimy armię…? — zrobiła z tych ostatnich słów pytanie.— Tak, na początek — postanowił Simon.Moja matka wyciągnęła zza pazuchy zioła, których użyła do rozbicia przeciwczaru czyniącego z nas potwory, podczas gdy ja z ojcem wygrzebaliśmy kilka garści ziemi.Posługując się śliną ulepiliśmy małe kulki, w które Jaelithe wcisnęła kawałki suchych liści i łodyg.Później ułożyła je szeregiem przed nami.— Nadajcie im imiona! — rozkazała.Simon długo wpatrywał się w każdą kulkę, wypowiadając imiona.Znałam niektóre z nich:— Otkell, Brendan, Dermont, Osberic.To ostatnie było wielkim imieniem! Magnis Osberic bronił Sulkaru i rzucił w paszczę śmierci ściany twierdzy wraz z atakującymi Kolderczykami, kiedy stracił nadzieję na odsiecz.— Finnis…Mój ojciec wymieniał po kolei imiona Strażników Granicznych, Sulkarczyków oraz jedno lub dwa Sokolników.Wybrał dawnych towarzyszy broni, którzy już nie żyli i czary nie mogły im zaszkodzić.Gdy skończył, pozostało jeszcze kilka nie nazwanych kulek.Teraz moja matka przejęła pałeczkę.Wymienione przez nią imiona dziwnie dźwięczały w powietrzu i dzięki temu dowiedziałam się, iż nie wzywała wojowników, lecz Mądre Kobiety, które już przeszły przez Ostatnią Bramę.Nie nadała imienia ostatniej kulce.Czy coś mnie opętało? Na pewno nie, gdyż obca wola nie kontrolowała ani mojego umysłu, ani ręki, ale zrobiłam coś, czego się po sobie nie spodziewałam.Dotknęłam palcem ostatniej kulki i nazwałam ją imieniem żywego człowieka.Nigdy też nie wymówiłabym go z własnej woli, gdyby nie ów niezrozumiały impuls.— Hilarion!Jaelithe spojrzała na mnie badawczo, ale nic nie powiedziała, tylko zaczęła przywoływać wymienionych.Simon i ja przyłączyliśmy się do niej.A później z ziemi, ziół i śliny zaczęły się kształtować i nabierać trwałości podobizny wojowników i Czarownic.W owej chwili wydawały się tak prawdziwe, że gdybym dotknęła ich ręką, poczułabym ciepłe ciała.I naprawdę można było zginąć od ciosów broni, którą trzymali w pogotowiu.Lecz ostatnie ziarno nie wydało owocu.Przemknęło mi przez myśl, że prawdopodobnie kierował mną strach: chciałam, żeby Hilarion umarł i przestał nam zagrażać.Nie miałam jednak czasu na takie rozważania, ponieważ po zboczu schodziła już przywołana przez nas armia, wojownicy na przedzie, a za nimi pół tuzina kobiet w szarych sukniach, każda z rękami trzymającymi na piersiach klejnot Czarownicy, który był na swój sposób bardziej niebezpieczny niż miecz czy topór.Tak wspaniała była to iluzja, że gdybym nie widziała przygotowań do niej, przyjęłabym pojawienie się wojowników i Czarownic za rzeczywistość.Pozostała tylko ta jedna jedyna kulka.Nie potrafiłam jej rozgnieść, mimo że bardzo chciałam.Zostawiłam więc ją tam, gdzie leżała, i poszłam razem z rodzicami za armią, której rozkazaliśmy zejść nad rzekę.Nie wiem, kto pierwszy spośród oblegających nas zobaczył.Nagle zostaliśmy zaatakowani, głównie przez Wilkołaki.Nasi wojownicy dokonali wówczas strasznej wśród nich rzezi, wbrew moim początkowym obawom, że wrogowie wyczują, iż mają do czynienia z iluzjami.Sarneńscy Jeźdźcy zawrócili i z ich różdżek trysnęły ogniste strzały.Ale żaden z trafionych przez nich przeciwników nie spłonął ani nie padł martwy.I tak jak nasi wojownicy podjęli walkę z Wilkołakami, tak Mądre Kobiety wysłały snopy światła ze swoich klejnotów
[ Pobierz całość w formacie PDF ]