[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zabiję cię, jeśli mu powiesz pomyślała, a Synaj miał pewność, że nie jest to pusty frazes. Może byłoby lepiej, gdybym mu powiedział.Oboje wiemy, że sam się nie domyśli powiedział głośno.Oboje wiemy, że on woli delikatne kobietki, które tylko marzą o wsparciu się na jegosilnym, męskim ramieniu.Myślę, że nie lubiłby mnie, gdyby nie to, że miał kiedyś okazjęuratować mi życie.Nim Synaj zdążył zaprzeczyć, Nana wyszła do kuchni.Zdaje się, że ani on, ani Słodki niezauważyli, kiedy dorosła.Wciąż była dla nich tamtą dziewczynką, zamkniętą w cyrkowejklatce.Zapewne to wpływ zaprawionej alkoholem guarany sprawiał, że serce Synaja zaczęło bićjak oszalałe.Gdyby się zastanowił, pewnie po prostu by wyszedł z karczmy.On jednak niezastanawiał się, tylko poszedł za nią.Stała przy stole i ucierała wanilię, której zapach wypełniał całą kuchnię.Znieruchomiała,gdy położył dłonie na jej biodrach.Ponieważ nie odwróciła się ani go nie odepchnęła,przesunął jedną rękę na podbrzusze.Drugą zaś odgarnął jasne włosy z karku.Zaczął całowaćjej szyję.Odejdz pomyślała spokojnie. Kiedy Słodki wróci i zastanie nas razem, wzbudzisz jego zazdrość.Chyba się uśmiechnęła, bo pochyliła głowę.Kiedy się uśmiechała, jej usta stawały sięjeszcze szersze i najwyrazniej starała się to ukryć nawet wtedy, gdy nikt nie mógł zobaczyć jejtwarzy.Miło, że byłeś w stanie to powiedzieć, żeby mnie mieć pomyślała.Wzięła ze stołu białąścierkę i dopiero przez nią ujęła ostrożnie jego rękę.Tylko w ten sposób mogła ją odsunąć, nieraniąc go pazurami.Zabiłabym cię, lecz na twoje szczęście wolę tego uniknąć.Synaj był jednak zbyt oszołomiony szybkim biciem własnego serca i zapachem wanilii, by tademonstracja przemówiła mu do rozsądku. Jakoś byśmy sobie poradzili.Nawet sukuby nauczyły się oszczędzać swoich kochanków.Czy ja wyglądam na sukuba?Nana odwróciła się gwałtownie.Ponieważ przed chwilą sam odgarnął jej włosy na ramię,teraz zobaczył długi rząd ostro zakończonych zębów, które mignęły w rozchylonych ustach.Mimowolnie zrobił krok do tyłu.Nie odczytał już żadnej myśli ani emocji.Dziewczyna założyła ręce na piersi.Tym razem niepochylała głowy ani nie starała się zasłonić ust, przecinających policzki jak blizny.Synajchciał jeszcze coś powiedzieć, choćby przeprosić.Płonące spojrzenie złotych oczu sprawiłojednak, że głos ugrzązł mu w gardle.Wyszedł.Nana poprawiła włosy i wróciła do ucierania wanilii.Co jakiś czas łagodny uśmiechposzerzał jej usta, choć starała się nad nim zapanować.Zwiadomość, że jakiś mężczyzna byłgotów zdradzić dla niej najlepszego przyjaciela, sprawiała jej przyjemność.Nawet jeślichodziło o tak marną istotkę jak człowiek.InterludiumImadin des Dasteo tak naprawdę nazywał się zupełnie inaczej.Rodzina maga nie nosiła jednaknazwiska godnego człowieka, który urodził się, aby burzyć zastane porządki i ustanawiaćwłasne prawa.Miano nie było jedyną rzeczą, którą mężczyzna zmienił, by mieć pewność, żekiedyś mury Redlum runą na sam dzwięk jego głosu.Wędrowni bajarze nazywali go najpotężniejszym magiem od czasów zwycięstwa nadpotworami.Płacił za te opowieści, ale osobiście się z nimi nie zgadzał.Wiedział, że niedorasta do pięt czarodziejom, którzy wybudowali Redlum.Od czasów, kiedy miastopowstawało, wiele się jednak zmieniło.Istoty magiczne nie były już tak silne jak dawniej, amury sypały się w wielu miejscach, choć miały stanowić symbol ludzkiej potęgi.Imadin nie zwykł jednak rozpamiętywać starych dobrych czasów.Od dziecka posiadałrzadkie wśród ludzi przekonanie, że z prawdą nie trzeba się godzić.Można ją formować jakmokrą glinę, nadając jej nowy kształt.Mag powiódł spojrzeniem po twarzach mężczyzn, zasiadających właśnie wokół okrągłegostołu.Imadin nigdy nie rozumiał, dlaczego geometrię uważano za magiczną.Koło, trójkąt, anawet kwadrat nieodmiennie wydawały się ludziom czymś więcej niż tylko użytecznymodwzorowaniem równań matematycznych.On sam polecił sporządzić okrągły stół wyłącznieze względów praktycznych.Dopiero jego goście zaczęli doszukiwać się symboliki, a nawetmistyki, w zwyczajnym kawałku drewna.Kolejne osoby kłaniały mu się z szacunkiem.Rektorzy szkół magii, głowa domujasnowidzów, możnowładcy, dwóch znamienitych generałów i jeden wyjątkowo uzdolnionyfilozof wybitni członkowie Tajnego Stowarzyszenia Obrońców Ludzkości.W każdym raziewydawało im się, że są wybitni.Gospodarz nie widział logicznego powodu, aby powoływać stowarzyszenie zwłaszczatajne i obdarzone głupią nazwą.Niestety, ludzie rzadko kierowali się logiką.Imadin musiałprzekonać mężczyzn, że zapiszą się na kartach historii złotym trzynastozgłoskowcem.Tylko wten sposób mógł zgromadzić wpływowe jednostki w swojej siedzibie, a pózniej u bramRedlum. Pozwolą panowie, że przejdę od razu do rzeczy powiedział, nie czekając, aż słudzynapełnią kielichy przybyłych. Udało mi się zebrać najwybitniejszych przedstawicieli naszejcywilizacji a ja nie lubię marnować czasu poważnych ludzi.Wszyscy umilkli.Pochlebstwo to najlepszy przyjaciel dobrego mówcy. Edward de Madiolie powiedział gospodarz.Na środku sali ukazała się postać młodego, pogodnego mężczyzny.Imadin skinął głową wstronę rektorów szkół, aby nie mieli wątpliwości, że nie chce obrazić ich inteligencjidemonstrowaniem taniej iluzji. Zginął w Redlum pod koniec lata kontynuował mag, nie patrząc na zamożnego ojcamłodzieńca. Udało nam się jedynie ustalić, że pojechał z kolegami świętować koniecwakacji, ulegając powszechnemu złudzeniu, że w Redlum nic mu nie grozi.Tak naprawdę Imadin znał tę historię nieco lepiej.Nie widział jednak potrzeby, bywspominać o tym, że kolegom Edwarda ktoś zapłacił za sprowokowanie bójki w Redlum.Zupełnie nieistotna dla całej sprawy była też ich wiara w magiczne amulety, które miałyzagwarantować im bezpieczeństwo.To niezwykłe, jak łatwo przekonać takie szumowiny, żezleceniodawca nie pozbędzie się jedynych świadków. Milla de Casseti powiedział, wizualizując postać młodej damy. Zaledwie dzień pośmierci Edwarda przybyła do Redlum szukać leku na śmiertelną chorobę.Nigdy nie wróciła,ani ona, ani jej służąca.W obronie dam zginął również kapitan straży.Agnesto Kardin rektor szkoły magii otworzył usta, jakby chciał coś powiedzieć.Naszczęście zabrakło mu odwagi.Gospodarz oczywiście wiedział, co tak naprawdę wydarzyłosię w Redlum, nie widział jednak potrzeby mówienia o tym obecnemu przy stole ojcudziewczyny
[ Pobierz całość w formacie PDF ]