[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nigdy w czasie pięćdziesięciu lat ich znajo-mości milioner John Wathe nie pozwalał sobie na szkalowanie rodziny.Tarł szkła, jakby chciał je przedziurawić. A Diana? Jedyna wnuczka. ciągnął milioner John Wathe. Ten jejabsztyfikant puścił ją kantem, jak się dowiedział, że ona nic ode mnie nie dostanie!Ma do mnie pretensję, głupia, głupia, po trzykroć głupia! Wiele by dała, żebymieć forsę i rzucić się w jego ramiona! Taka zakochana! A jej matka.stoi za niąmurem.Przyszła i powiedziała, że zniszczyłem jej córce życie.Widziałem tospojrzenie.Jest zdolna do wszystkiego, wierz mi.Notariusz siedział jak sparaliżowany. Ani słowa nikomu! Ani słowa! John ściskał go mocno, za mocno jak naciężko chorego człowieka. Mają bardzo mało czasu.Muszę być ostrożny iczujny.Pamiętasz o tajemnicy zawodowej?Notariusz włożył okulary i delikatnie uwolnił rękę.Nie spodziewał się zgoła,że starszy pan obarczy go tajemnicą własnej śmierci. Możesz na mnie liczyć.64 A więc załatwione.Jeśli mnie zawiedziesz, nie dostaniesz tych dwustutysięcy dolarów.Zabezpieczyłem się.Milioner John Wathe chichotał, twarz mu się wykrzywiała w spazmatycznychskurczach. A zięć.Ten idiota nie wie, że wiem o jego romansie z tą panną Pilar.Głupiec! Tylko idiota może myśleć, że dwudziestodwuletnia pielęgniarka kochabezinteresownie mężczyznę pod pięćdziesiątkę.Który myśli, że za moment będziebogaty! Cha, cha, cha, już ja im pokrzyżuję plany!Umilkł, opadł na poduszki, a potem spojrzał prosto w oczy notariusza. Dziękuję ci za te wszystkie lata.Teraz wyjedz i zgodnie z umową wróć zamiesiąc.Mnie już może nie być na tym świecie.Notariusz drgnął. Nie mów tak.Lekarze sądzą, że.to jeszcze potrwa. Nie przy takiej rodzinie.Banda egoistów.Wierz mi i bądz czujny.Postępujzgodnie ze wskazówkami, a nie pożałujesz.Notariusz podniósł się z miejsca.Nie chciał wierzyć, że to, co mówił staryczłowiek, jest prawdą.Znał córkę Johna, Kathy, od urodzenia.Był na jej ślubie zKrisem, widział, jak rosną ich dzieci, Diana i Peter.Owszem, zauważył, że pielę-gniarka pojawiała się w polu widzenia Krisa częściej, niż należało.Wiedział, żePeter miał kłopoty, zdarzało mu się grywać do białego rana w kasynie w mieście.Najbardziej żal mu było Diany.Narzeczeństwo nie trwało długo, ale jaka ona by-ła zakochana! Rzeczywiście, narzeczony po rozmowie z panem Johnem wyjechał,zostawiając krótki list: W tej sytuacji nie mogę ci zapewnić takiego życia, do ja-kiego jesteś przyzwyczajona, zasługujesz na kogoś lepszego niż ja.Będę czekałpół roku, może coś się zmieni.Brzydki list od małego człowieka.Diana choćminęło pół roku nie mogła chyba wybaczyć dziadkowi, że przyczynił się dotego rozstania.Ale Kathy? Aagodna, dobra Kathy? Nie byłaby zdolna skrzywdzić ojca.John Wathe wziął głęboki oddech i jego głos złagodniał. Byłeś dobrym przyjacielem przez te wszystkie lata.Dziękuję ci za wszyst-ko i dotrzymaj danego mi słowa. Obiecuje powiedział notariusz. Do zobaczenia.Starszy pan pokiwał przecząco głową. %7łegnaj powiedział. Idzcie już.Prawnik i świadek cicho zamknęli za sobą drzwi.II.INSPEKTOR DAVIDInspektor David Crobe był mężczyzną po przejściach.Od kiedy w jego życiuzabrakło Helen, nie czekał na nic.Dlatego bez większego żalu odwołał rezerwa-cję hotelu w Pushington, gdzie po raz pierwszy od dwóch lat miał cieszyć sięurlopem.Telefon od szefa obudził go nad ranem. Milioner John Wathe nie żyje.Jedz i rozejrzyj się.Cała ta sprawa mocnośmierdzi.Inspektor David ogolił się, nie patrząc do lustra.Wiedział, co tam zobaczy.Zmęczona twarz trzydziestoczterolatka, od którego odeszła żona.Z najlepszymprzyjacielem.Jak mógł do tego dopuścić? Jak mógł nie zauważyć? Helen wzięłanie tylko przyjaciela, ale i siedmioletnie oszczędności, przeznaczone na domek zamiastem.Z utratą pieniędzy łatwo się było pogodzić.Gorzej z utratą Helen.Cozaniedbał? Czego jej nie dawał? Przecież kochał ją tak bardzo!Wspomnienia już nie bolały, ale jakiś rodzaj otępienia pozostał.Pracował zadwóch.Brał trudne sprawy.Wyjeżdżał w teren.Mógł sobie na to pozwolić.Prze-cież nikt na niego nie czekał.Rezydencja Johna Wathe a była imponująca.Samochód Davida pokonywałdrobne wzniesienia z ciężkim charkotem silnika.Minął z prawej jezioro leżącew przyjaznej dolinie i wjechał w cień alei lipowej.Zahamował na podjezdzie,zastanawiając się, czy dobrze robi.W drzwiach pojawiła się smukła postać.Kobieta miała włosy koloru mioduupięte w kok.Inspektor wysiadł.Kathy Childhood podała mu rękę. Mam nadzieję, że wyjaśni pan sprawę śmierci ojca. W jej oczach zakrę-ciły się łzy.Mogła udawać, ale David czuł, że łzy są prawdziwe. Obiecuję pani, że dojdę prawdy.Spojrzała na niego i teraz miał wrażenie, że się zaniepokoiła.Weszli do ob-szernego hallu.Kathy poprowadziła go na górę. Oto pański pokój.Zapraszam na obiad za godzinę, potem będziemy dopana dyspozycji.Inspektor rzucił torbę na łóżko.Stanął przy oknie i jego wzrok padł na ładnądziewczynę w kwiecistej sukience, podobną do Kathy, która dawała gwałtowne66znaki ręką komuś, kto szedł od strony stajni.David wychylił się bardziej i zauwa-żył młodzieńca.Syn Childhoodów, Peter, i córka Diana znał ich z fotografii.Dziewczyna wcisnęła bratu coś do ręki i ruszyła w stronę domu.Peter przy-glądał się małej paczuszce.Inspektor sięgnął po lornetkę.Z domu wyszła Kathy.Młody człowiek, zobaczywszy matkę, odwrócił się w panice i szukając miejscadla zawiniątka, szybko pochylił się i dzwignął marmurowego amorka.Kathy podeszła do syna.Wprawne oko inspektora uchwyciło moment, kiedyPeter chował paczuszkę pod prawą stopą uśmiechniętego bożka miłości.Matka zsynem ruszyli w stronę domu.Inspektor już, już chciał odłożyć lornetkę, kiedy wpolu jego widzenia zamajaczyli młoda kobieta i starszy pan.Ukryci za krzewamitamaryszku stanowili jedną plamę.Kris Childhood, zięć nieboszczyka, trzymałkobietę za dłonie, potrząsał nią, ona się wyrwała i przemknęła w stronę wejścia dlasłużby.On wyłonił się za chwilę, przecierając czoło.Wyraznie zdenerwowany zanotował inspektor.* * *Gong na obiad rozlał się po rezydencji cichym głębokim brzmieniem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]