[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zastanawiam się, czy nie zacząć badań naukowych na ten temat.– Wzruszam ramionami, siląc się na nonszalancję, ale w rzeczywistości jestem bardzo zdenerwowana.Bardzo.Zdenerwowana.– Zawsze spuszczali manto twoim chłopakom? – pyta.– Nigdy nie dałam im ku temu okazji.– Ponownie wzruszam ramionami.– Zazwyczaj nieprzyprowadzam facetów do domu.– Dlaczego? – Dotyka mojej twarzy.– Bo jeszcze nikt nie zasłużył na to, żeby poznać moją rodzinę.W jego oczach pojawia się ogień.Obejmuje mnie ciaśniej.– Julianne, ja…– Tu jesteś! – Mama wychodzi z domu tylnymi drzwiami i znajduje się w namiocie.Wyciąga do mnie ramiona.Gail Montgomery to drobna blondynka o wielkim sercu i głośnym śmiechu.Jestszczęśliwa i dobra i kiedy dorosnę, chcę być taka jak ona.– Cześć, mamo! – Wyswobadzam się z objęć Nate’a i zamykam mamę w serdecznymuścisku.– Podjechaliśmy z ojcem w tym samym momencie, co Will i Matt.Przyjechali razem.–Przesuwa wzrok na Nate’a i uśmiecha się szeroko.– Mamo, to jest Nate – uśmiecham się do niego z otuchą, ale on już całuje ją w rękę iuruchamia urok osobisty.Właściwie czemu mnie to dziwi? Przecież ten facet dzień w dzień czaruje inwestorów.Doskonale sobie poradzi z moją rodziną.– Pani Montgomery.Bardzo mi miło.– Mama rozpływa się, na jej twarzy pojawia sięwyraz błogości, a ja uśmiecham się pod nosem.– Witaj, Nate.Mów mi Gail, proszę.– Dlaczego tu jest tak cholernie różowo? – Will wchodzi do namiotu i gniewnie bierze siępod boki.– Bo Natalie urodzi dziewczynkę, baranie.– Uderzam go pieszczotliwie w ramię i całujęw policzek.– Jestem twoją dłużniczką – szepczę.Patrzy na mnie ze zdziwieniem:– Co?– Później ci wyjaśnię.Chciałabym ci kogoś przedstawić i proszę, żebyś zachowywał sięprzyzwoicie.Zresztą, to nie Will martwi mnie najbardziej.– Will, to Nate McKenna.– Cofam się o krok i zagryzam usta.Mój brat jest wyższy odNate’a o dobrych pięć centymetrów, jest też szeroki w barach, muskularny i silny.W sumie nic dziwnego, w końcu jest zawodowym graczem w futbol amerykański.I mamy te same geny, więc jest przystojny, oczywiście nie w moich oczach, ale w oczachreszty Ameryki jest po prostu zabójczo przystojny.To u nas rodzinne.– Ostatni sezon był bardzo udany – stwierdza Nate, wyciągając rękę do Willa.O tak, jestnaprawdę dobry.– Tak? A niby dlaczego? – Will podaje mu rękę.– Po pierwsze, skopaliśmy tyłek Green Bay, ty nie odniosłeś kontuzji i dzięki tobiewygrałem niemałą sumkę podczas eliminacji.Kolejny sezon też wygląda nieźle – odpowiadaNate.– Może zostać – oznajmia Will i idzie do domu po coś do jedzenia.Jeden brat obłaskawiony, zostało jeszcze trzech.I ojciec.Muszę się napić.Nate puszcza do mnie oko i obejmuje w talii.– Nie martw się już – szepcze.– Wcale się nie martwię – kłamię.Śmieje się głośno.Wracamy do środka.Włączam muzykę.Will zajada dip szpinakowy igawędzi z Mattem, najbardziej wyluzowanym z moich braci.Co do niego wiem, że zachowa sięprzyzwoicie wobec Nate’a.Matt daje mu znak, by do nich podszedł, i oddycham z ulgą, włączammuzykę i ustawiam listę odtwarzania, którą na dzisiaj przygotowałam.Pokój wypełnia głos Adele i w tej chwili wchodzą Nat i Luke.Przy czym Nat raczej się wtacza.– Uwielbiam tę piosenkę – oznajmia, podaje Luke’owi płaszcz i obejmuje mnie mocno.Wygląda cudownie w czarnej sukience ciążowej i czarnych balerinkach.Głaszczę ją po brzuchu i śmieję się głośno.– Za dużo puszczasz małej Adele.Urodzi się zgorzkniała i pełna pretensji do facetów.Dajjej szansę, Nat.– Ej, przecież Adele jest super.– Owszem, ale może lepiej wychowuj małą na czymś bardziej optymistycznym.– Pięknie tutaj.– Natalie całuje mnie w policzek.Uśmiecham się.– Wiem.Alecia, moja nowa najlepsza przyjaciółka, jest genialna.Poczekaj, aż wyjdzieszna zewnątrz.– Zerkam na Nate’a, żeby się upewnić, że nikt go jeszcze nie zabił i nie ukrył gdzieś ciała, ale żartuje i gawędzi z Mattem i Willem, do których dołączyli Luke i mój ojciec.Wszystko wydaje się w porządku.Może jednak nie będzie tak źle.– Nate wydaje się świetnie bawić – szepcze Natalie.– Póki co, wszystko pięknie, ale Caleb jeszcze nie przyszedł.– Och!– No właśnie.Och!– No, chodź.– Łapię ją za rękę i prowadzę do namiotu.– Och, Julie, to… – urywa w połowie zdania, rozgląda się dokoła i wybucha płaczem.–Tak bardzo cię kocham.– Nat, nie płacz, proszę.– Obejmuje ją i głaszczę po brzuchu.– Nie płaczę, bo jest mi smutno; to te cholerne hormony, płaczę nawet na reklamachchipsów.– Pociąga nosem, ociera łzy z policzków.– Cudownie, naprawdę.Kocham tę Alecię.– Ja też – śmieję się.Wracamy do środka.Na przyjęcie dotarł Isaac, mój najstarszy brat, z żoną Stacy icóreczką Sophie.Biorę małą na ręce i całuję w szyję.Śmieje się głośno.– Nate! – wołam i gestem daję znak, żeby do mnie podszedł.Przeprasza pozostałychmężczyzn, podchodzi do mnie, kładzie mi rękę na plecach.Isaac lustruje go wzrokiem spod zmarszczonych brwi.Komicznie przewracam oczami.– Nate, chciałam ci przedstawić Isaaca, mojego najstarszego brata, jego żonę Stacy iSophie, moją cudowną bratanicę.Sophie natychmiast wyciąga do niego rączki i Nate bez wahania bierze ją na ręce,podtrzymując za plecy jedną ręką.O rany.– Coś takiego.– Stacy ze śmiechem masuje się po wystającym brzuchu.Za kilkamiesięcy spodziewają się drugiego dziecka.– Coś takiego.Sophie ostatnio przechodziła fazęniechęci do obcych.Zazwyczaj nie podchodzi do kogoś, kogo dobrze nie zna.– Dzieci mnie lubią.– Nate wzrusza ramionami i uśmiecha się do Sophie.– Cześć,piękna.– Mała piszczy z zachwytu i klepie go po policzku.Czy jest na świecie kobieta, której Nate nie zdołałby oczarować?Śmiem wątpić.– A gdzie Brynna i dziewczynki? – pytam Stacy.Jej kuzynka Brynna niedawno wróciłado Seattle z Chicago razem z pięcioletnimi bliźniaczkami.– Przeziębione, więc zostały w domu – odpowiada.Isaac w milczeniu obserwował Nate’a ze swoją córeczką, ale w końcu patrzy na mnie ilekko kiwa głową.Nate zdał egzamin w oczach trzech braci i ojca.Może Caleb nie przyjdzie.Zjawiają się rodzice Luke’a i jego starsza siostra, Sam.Mark, młodszy brat, wyjechał naryby na północ, więc go dzisiaj nie będzie.Przedstawiam Nate’a nowo przybyłym, a Nataliepodchodzi do moich braci.Nate cały czas trzyma Sophie na ręku.Mała położyła mu jasnowłosą główkę na ramieniu.– Bardzo miło cię poznać, Nate – mówi mama Luke’a i mruga do mnie znacząco.– Rzeczywiście, bardzo miło – przyznaje Sam i wzrokiem daje mi znać, że później chcepoznać wszystkie szczegóły.– Bardzo mi miło, Julianne.– Nate całuje Sophie w policzek i podaje ją Stacy.– Możezaprosimy wszystkich do namiotu? Tam jest więcej miejsca.– Świetny pomysł.– Cudownie, teraz razem ze mną jest gospodarzem imprezy.Jezu drogi, jesteśmy parą.– Nałóżcie sobie coś do jedzenia i chodźmy do namiotu.Jest ogrzewany, a więcej tammiejsca do siedzenia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]