[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie wyglądali na zaskoczonych i poważnie kiwali głowami, jakby właśnie tegosię spodziewali.Magister Acco słynął z niezrównoważonego temperamentu iokazjonalnych napadów furii.Cieszył się również reputacją bezbłędnego prognosty.Myślałam o tym w czasie milczącej drogi do wynajętego domu.Gondolawypłynęła na Wielki Kanał i sunęła po wodzie zabarwionej na lawendowo przezzachodzące słońce, przewoznik zanurzał długie wiosło w hipnotyzującym rytmie,nucąc pod nosem.Nie sądziłam, że astrolog był obłąkany, podobnie jak niewierzyłam w to, że tynktura z siarki w małych dawkach może zabić.Gdyby żonadoży zmarła, gdyby medyk Benedykta nie zainterweniował, magister Acco zpewnością zostałby stracony.Nie miałam pojęcia, czy Melisanda zatruła tynkturę.Nigdy nie brudziła własnych rąk, choć może teraz, będąc w desperacji, odstąpiła odtej zasady.Jeśli była w pałacu doży i kontaktowała się z astrologiem, ktoś musiał otym wiedzieć i ten ktoś okłamał księcia Benedykta.Jedno wiedziałam na pewno.Magister Acco widział się z nią i jeśli niemajaczył, to rzeczywiście wyczytał w gwiazdach, że spotka go śmierć, gdy wejdziejej w drogę.Przejął kontrolę nad swoim losem w jedyny dostępny mu sposób.I to ja go do tego pchnęłam.TRZYDZIEZCI SZEZGdy wróciłam do domu, czekał na mnie list.Prawie zapomniałam o obietnicydanej Ricciardowi Stregazza, on jednak pamiętał.Zostałam zaproszona do jegowiejskiej willi, za dwa dni.Odmówiłabym uprzejmie, gdyby mojej uwagi nie przyciągnęło samozaproszenie, wystosowane nie przez Ricciarda, lecz przez jego żonę, Allegrę.Ująłmnie jej ciepły, szczery sentymentalizm oraz chęć wysłuchania mojej opinii oserenissimskim społeczeństwie. Przyjmiesz zaproszenie, pani? zapytał cicho Fortun.Był jeszcze bardziejukładny niż zwykle, bo od Remy'ego i Ti-Filipa dowiedział się o dzisiejszychwydarzeniach. Tak odparłam z westchnieniem. Powinnam.Może czegoś się dowiem. Będę ci towarzyszyć, jeśli chcesz zaproponował uprzejmie.Obojewiedzieliśmy, że jest bardziej zrównoważony niż pozostali dwaj kawalerowie.Zachowałabym się inaczej, gdybym nie była taka zmęczona i zniechęcona. Chcę Joscelina odpowiedziałam jak nadąsane, rozżalone dziecko.Zobaczyłam ból na jego twarzy i gdybym tylko mogła, cofnęłabym te słowa.Fortunie, przepraszam, nie chciałam, żeby to tak zabrzmiało.Chodzi wyłącznie oto, że będziemy w odizolowanym miejscu, wśród ludzi, którym nie śmiem ufać, aon jest najlepiej wyszkolony. Ale go nie ma. Fortun zarumienił się, zawstydzony swoją obcesowością, iopadł na kolano przy mojej kanapie. Pani, wiem, że ci go brakuje.Wiem, że sięporóżniliście, wszyscy wiemy.Gdybym mógł przywlec go tutaj za kołnierz,przysięgam, że bym to zrobił.Odłożyłam zaproszenie. Gdzie jest? U Jeszuitów? Wyczytałam odpowiedz z jego twarzy iparsknęłam śmiechem. Wiesz, co tam robi, prawda? Tak. Fortun odwrócił wzrok. Pani, wybacz mi podjął szeptem alesłyszałaś zeznania Niewybaczonych tak dobrze jak my.Tamtej nocy w Troyes-le-Mont brat kasjelita eskortował Persję Szachrizaj.Wiem, że za skarby świata nierzuciłabyś podejrzeń na Joscelina, ale on stale znika, i rozmawialiśmy o tym wetrójkę.yle czyni, bo przecież przysiągł ci chronić i służyć.Ciągnęliśmy losy i jawyciągnąłem krótszą słomkę.Poszedłem za nim, i to nie raz.Przeciągnęłam rękami po twarzy. Joscelin Verreuil może być kiepską namiastką kasjelity, ale prędzej zatańczynago dla kalifa Khebbel-im-Akad niż wda się w konszachty z MelisandaSzachrizaj.Co robi?Fortun chrząknął. Uczy jeszuickich chłopców posługiwać się kasjelicką bronią. Co takiego? zapytałam podniesionym tonem. Mówiłem, że uczy ich walczyć w kasjelickim stylu. Rozejrzał się, żebysprawdzić, czy w pobliżu nie ma służby. Rozpytywałem w tawernach.Jeden gośćokazał się skłonny do rozmowy.Wygląda na to, że próbowali ćwiczyć sami, ale wLa Serenissimie Jeszuitom nie wolno nosić broni.Mają tu jedną świątynię iJoscelin szkoli ich w katakumbach. Co zamierzają? zapytałam ze zmęczeniem w głosie. Przypuścić szturm napałac doży? Nie. Pokręcił głową. Iść na północ, jak nakazuje proroctwo.Krążąpogłoski o jakimś wodzu, Hralu czy może Vralu, który nawrócił się na jeszuickąwiarę i chce stworzyć jeden naród z plemion północnych pustkowi. Ha, życzę im powodzenia mruknęłam. Fortunie, zapomnij copowiedziałam.Twoje towarzystwo sprawi mi dużą przyjemność. Przyślę go do ciebie, kiedy tylko się zjawi rzekł cicho i wyszedł.Nie dowiedziałam się, co zaszło pomiędzy nimi, ale Joscelin towarzyszył mi wczasie wizyty w Villa Gaudio, gdzie mieszkał Ricciardo z Allegra.Aodziąwyruszyliśmy z leżącego na wysepkach miasta i popłynęliśmy w górę rzekiBrenno, nad którą leżą rozproszone folwarki z domami w tyberyjskim stylu.Nieznałam dobrze Ricciarda, ale zdziwiłam się, że postanowił zamieszkać na takimodludziu.W drodze niewiele rozmawiałam z Joscelinem, z wyjątkiem omówieniaokoliczności śmierci magistra Acco.Podobnie jak Remy, uznał, że astrolog byłsłaby na umyśle i że nie powinnam winić się za to, co się stało.Sam jednak robiłsobie wyrzuty, że byłam tak blisko w tej tragicznej chwili, bez TowarzyszaDoskonałego w zasięgu wzroku.I słusznie, pomyślałam, przypominając sobie, jak przyszedł z ogrodu tamtegodnia, kiedy wyjawiłam mu swoje zamiary. Chronię i służę", powiedział.Niewięcej i nie mniej.Obojętnie, co kto mógł sobie wyobrażać, Joscelin złożyłprzysięgę Kasjelowi, nie mnie, nawet nie Ysandrze
[ Pobierz całość w formacie PDF ]