[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kochana Floro!Miałaś rację w swoich przypuszczeniach co do tego ponurego adwokata Holbrooka.Tojego córka! O ile jednak mogłam zbadać sprawą, stary wolałby umrzeć niż przyznać sięw swoim rodzinnym mieście do tej latorośli.Musi mieć bzika, bo ja na jego miejscu czu-łabym się dumna z takiej córki.Kiedy tańczy ten swój numer, ubrana w trzy pawie piórai sznurek pereł, publiczność zrywa się z miejsc i oklaskuje ją entuzjastycznie.A jak zara-bia! Gdyby jej roczny dochód ułożyć dolar przy dolarze, mielibyśmy łańcuszek nie krótszyniż rewia floty atlantyckiej.Ludzie bywają rozmaici, ten jej tata pewnie się gorszy, że zmie-niła już trzech mężów, ale moja droga, jakże kobieta może zdobyć doświadczenie, póki nienauczy się czegoś na własnych błędach! Może też nie podoba się staremu rozgłos, jaki so-bie zdobyła, ale moim zdaniem każda reklama dobra, jeżeli przyciąga tłum na widownięi forsę do kasy.Mam nadzieją, Floro kochana, że tych parę informacji umożliwi Ci zmusze-nie faceta do zajęcia się bezpłatnie Twoimi interesami prawnymi.Bardzo, bardzo dzięku-ję za dziesięć dolarów, które mi przysłałaś, przydały się ogromnie! Mam nadzieją, że czu-jesz się dobrze?Twoja Vivienne Pan Holbrook! krzyknęła Dina. Któż by to pomyślał! Więc on ma córkę, któ-ra tańczy ubrana w trzy pawie pióra i sznurek pereł! Ten świątobliwy pan Holbrook!Przecież on kiedyś surowo zgromił Archiego za to, że gwizdał w niedzielę.Natknął sięna niego wyjeżdżając z bramy pani Sanford. Nigdy nic nie wiadomo! uroczyście oświadczyła April.118Wzięła następny list, również pisany fioletowym atramentem i na hotelowym papie-rze.Kochana Flo!Zrobiłam wszystko tak, jak sobie życzyłaś.Zwróciłam się do niej powołując się na daw-ną znajomość, bo występowałyśmy kiedyś w tej samej rewii w Maryland, jakkolwiek wte-dy ona była chórzystką, a ja primadonną.Tak, tak! Kiedy więc dostałam się do niej, po-wiedziałam to, co chciałaś: że jej stary ojciec jest chory, nie wiadomo, czy odzyska zdrowie,marzy o jakiejś wiadomości od córki.Powiedziałam, że wiem o tym od pewnej wspólnejjego i mojej przyjaciółki, że ta osoba podejmie się pośrednictwa, więc trzeba do niej prze-słać tych kilka słów, przeznaczonych dla staruszka.Uwierzyła od razu, nawet się rozpłaka-ła i napisała od ręki liścik, który Ci przesyłam wraz z kopertą zaadresowaną do pana Hol-brooka, tak jak poleciłaś.Dziękuję Ci z całego serca za tę setkę, bardzo potrzebuję pieniędzy,bo muszę leczyć zęby, tym bardziej że zrobiłaś mi nadzieję na tę rolę w Hollywood.Dbajo swoje zdrowie, Flo kochana, i daj mi znać możliwie prędko, czy dostanę tę rolę.VivienneDo tego listu przypięta była koperta adresowana do pana Henryka Holbrooka.We-wnątrz list tej treści:Tatusiu najukochańszy!Dowiedziałam się przed chwilą, że jesteś chory.Błagam Cię, wyzdrowiej jak najprę-dzej! Przebacz mi wszystkie troski, jakich Ci przyczyniłam.Doprawdy, będziesz jeszcze kie-dyś dumny ze mnie.Nigdy nie popełniłam i nie popełnię nic takiego, byś musiał się za mniewstydzić, daję Ci na to słowo! Wróć szybko do zdrowia, bo może już wkrótce zostanę praw-dziwą gwiazdą w prawdziwym teatrze, a wtedy Tatuś przyjdzie na premierą i będzie mnieoklaskiwał!Twoja szczerze kochająca córka B.Następny list, jak dwa pierwsze pisany fioletowym atramentem, brzmiał:Kochana Flo!Rzeczywiście szkoda, że nie podpisała całym imieniem i nazwiskiem, ale skąd miałamwiedzieć, że Ci na tym zależy? A zresztą, nie śmiałabym żądać zmiany, skoro podpisałainicjałem.Nie gniewaj się na mnie, Flo kochana, robię przecież, co mogę, i staram się wewszystkim po koleżeńsku Ci dopomagać.Dałam jej list, który przysłałaś, rzekomo ręką ojca119pisany, z prośbą o fotografię i autograf.Rozpłakała się ze wzruszenia.Korzystając z zamę-tu, sama wybrałam fotografię i wetknęłam jej pióro do ręki, ona zaś podpisała tym razemprawdziwym nazwiskiem.Przesyłam Ci tę fotografię w załączeniu.Flo kochana, gdybyśmogła pożyczyć mi kilka dolarów, byłabym nieskończenie wdzięczna, bo miałam w ostat-nich tygodniach masę nieprzewidzianych wydatków.Zawsze oddanaVivienneApril odwróciła kartkę, odczepiła przypiętą fotografię i gwizdnęła z wrażenia. Ależ babka!Fotografia była podpisana: Harriet Holbrook. Gdyby pan Holbrook ją zobaczył rzekła Dina padłby chyba trupem! Sądzę, ze ją widział powiedziała April.Na twarzy jej malowało się oszołomie-nie. Musiał mieć pewność, że pani Sanford ukryła te dowody.Dlatego po jej śmier-ci usiłował włamać się do willi.Za nic nie chciał, żeby świat dowiedział się, iż jego cór-ka tańczy, mając za cały strój kilka pawich piórek i garść perełek. Są dalsze listy zauważyła Dina odkładając na bok fotografię.Było kilka bilecików, pierwsze z nich pisane tym samym atramentem, następne in-nym, lecz wszystkie identycznym, nieco rozlazłym charakterem.Wszystkie też zawiera-ły prośbę o pieniądze..dentysta twierdzi, ze muszę wstawić całą górną szczękę, to dosyć kosztowne, a wieszprzecież, że spodziewam się dostać rolę, bardzo Cię proszę o pożyczkę..obawiam się, że mój ostatni list do Ciebie nie doszedł, bo daremnie czekam na odpo-wiedz.Naprawę zębów będę musiała odłożyć na lepsze czasy, lecz zalegam od trzech miesię-cy z opłatą za mieszkanie i wyznaczono mi ostateczny termin na najbliższy czwartek.Gdy-byś mogła mi pożyczyć trochę pieniędzy, Flo, przez wzgląd na naszą starą przyjazń, przyślijpocztą lotniczą, dzisiaj już mamy sobotę, sprawa jest paląca.Na żaden z tych listów, jak wynikało z ich treści, pisząca nie otrzymała odpowiedzi.Ostatni, nagryzmolony ołówkiem na kartce taniego, liniowanego papieru, brzmiał:.jeżeli możesz, przyślij telegraficznie 25 dolarów.Adresuj do schroniska Armii Zbawie-nia.Kolekcję uzupełniał mały wycinek prasowy: wzmianka o samobójstwie niejakiej Vi-vienne Dange, ongi artystki operetkowej, która odebrała sobie życie w skromnym wy-najętym pokoiku.Dina cisnęła paczkę papierów na łóżko.Była okropnie wzburzona. Więc taka była Flora Sanford! Kazała owej Vivienne spełniać nikczemną robotę,nadstawiać karku, zapłaciła jej za to ogółem. tu Dina przerzuciła listy sprawdzając120rachunek .sto dziesięć dolarów, dodała obietnicę protekcji w Hollywood, z pewno-ścią zresztą kłamliwą, a potem, kiedy już dzięki tej nieboraczce dowiedziała się wszyst-kiego, co jej było potrzeba, nie raczyła nawet odpowiadać na listy! Opanuj się, Dina! uspokajała ją April. Zbudzisz mamusię. Nie mogę! odparła Dina. Jak pomyślę o tej Vivienne, o panu Holbrook,o panu Desgranges, wszystko się we mnie gotuje! Uspokój się rzekła April mamy jeszcze sporo papierów do przejrzenia.Dina raz jeszcze parsknęła gniewnie i wreszcie ucichła.April wybrała następną paczkę dokumentów do zbadania.Na wierzchu przypiętabyła fotografia formatu 8 na 10, błyszcząca odbitka zdjęcia, zrobionego prawdopodob-nie przy magnezji i niespodzianie dla fotografowanych osób.Do fotografii przyczepio-no kilka wycinków z prasy.April przyjrzała się i oddała zdjęcie Dinie mówiąc: Patrz! Pan Sanford! szepnęła zdumiona Dina. I czarująca dziewczyna dodała April.Fotografia przedstawiała uliczkę na tyłach teatru, przed wyjściem dla aktorów
[ Pobierz całość w formacie PDF ]