[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Jakże, Deboro? Nigdy nie zwątpiłem w twą niewinność.Gdybyś tylko potrafiła uleczyć ranę swego małżonka, nikt by nie gadał o czarach.Potrząsnęła głową.– Nie znasz całej prawdy.Gdy umarł, wierzyłam sama, iż nie ma we mnie winy.Lecz spędziłam w tej celi długie miesiące rozmyślając o tym, Petyrze.A głód i ból wyostrzają umysł.– Deboro, nie wierz w to, co twoi wrogowie mówią o tobie, nieważne jak wiele razy i jak składnie by to powtarzali!Nie odpowiedziała, wydawało się, iż jest to jej zupełnie obojętne.Lecz po chwili znowu zwróciła się do mnie:– Petyrze, uczyń coś dla mnie.Jeżeli jutro wyprowadzą mnie na plac związaną, czego najbardziej się lękam, zażądaj, by uwolnili me dłonie i stopy, tak bym zgodnie z tutejszym zwyczajem mogła dźwigać ciężką, pokutną świecę.Nie pozwól, by moje okaleczone stopy wzbudziły twą litość, Petyrze.Boję się więzów bardziej niż ognia!– Uczynię to – rzekłem.– Lecz nie musisz się tego obawiać.Każą ci nieść świecę i przejść pieszo całą drogę.Będziesz musiała dźwigać ją aż do schodów katedry i dopiero tam zwiążą cię i poprowadzą na stos.– Z trudem mogłem mówić.– Posłuchaj, jeszcze o jedno chcę cię prosić – rzekła.– Tak, mów, co tylko zechcesz.– Kiedy będzie już po wszystkim i opuścisz to miasto, wyślij list do mej córki Charlotte Fontenay, małżonki Antoina Fontenay, na San Domingo, w Hispanioli, pod opieką kupca Jean-Jacquesa Toussainta, Port-au-Prince; napisz to, co ci powiem.Powtórzyłem nazwisko i pełen adres.– Powiedz Charlotte, że nie cierpiałam w płomieniach, nawet jeśli to nie będzie prawda.– Sprawię, iż w to uwierzy.Uśmiechnęła się smutno.– Może ci się to nie udać – rzekła.– Lecz dołóż wszelkich starań, zrób to dla mnie.– Cóż jeszcze?– Przekaż jej następujące posłanie, które musisz zapamiętać słowo po słowie.Powiedz jej, by postępowała ostrożnie; że ów, którego posyłam, by był jej posłuszny, czasami czyni dla nas rzeczy, o których sądzi, iż ich pragniemy.I dodaj, iż wywodzi on swoje przekonanie o naszych pragnieniach w równym stopniu z przypadkowych myśli, co i ze starannie dobranych słów.– Och, Deboro!– Czy pojmujesz me słowa, i dlaczego musisz je jej przekazać?– Tak.Teraz rozumiem wszystko.Pragnęłaś śmierci swego małżonka z powodu jego zdrady.I twój demon go ugodził.– To bardziej złożone.Nie staraj się tego pojąć do końca.Nigdy nie pragnęłam śmierci małżonka.Kochałam go.I nie wiedziałam nic o jego zdradzie! Lecz musisz powiadomić Charlotte o tym, co ci powiedziałam, dla jej bezpieczeństwa, bowiem mój niewidzialny sługa nie może jej opowiedzieć o swej własnej, zmiennej naturze.Nie może jej przekazać tego, czego sam nie rozumie.– Och, lecz.– Nie spieraj się ze mną teraz, Petyrze.Lepiej by było, żebyś w ogóle tu nie przychodził.Szmaragd jest w posiadaniu Charlotte.Demon uda się do niej po mojej śmierci.– Nie posyłaj go, Deboro!Westchnęła z wielkim rozczarowaniem i rozpaczą.– Proszę, błagam, uczyń co ci mówię.– Co się stało z twym małżonkiem, Deboro?Wydawało się, iż nie odpowie, lecz po chwili rzekła:– Gdy leżał umierający, mój Lasher przybył do mnie i opowiedział mi, jak to podstępem sprawił, iż komt spadł w lesie z konia.„Jak mogłeś uczynić coś, spytałam go, o co cię nigdy nie prosiłam?” I wtedy odpowiedział: „Deboro, jeślibyś znała jego serce, tak jak ja je znałem, to właśnie kazałabyś mi tak uczynić”.Stefanie, słysząc to zadrżałem, jakby od przejmującego chłodu, i proszę Cię byś, gdy mój list zostanie skopiowany dla archiwów Talamaski, podkreślił te właśnie słowa.Bowiem, czy kiedykolwiek znany był nam przypadek, by niewidzialny czart pałał taką gorliwością i taką chęcią uprzedzania życzeń; by postępował tak sprytnie i, równocześnie, tak głupio?Jakbym widział tego diablika, spuszczonego z uwięzi, rozbrykanego i dla kaprysu siejącego spustoszenie.Przypomniałem sobie dawne zakazy Roemera i ostrzegawcze słowa Geertruid.Lecz prawda była straszliwsza, niż mogliby to sobie wyobrazić.– Tak, masz słuszność – rzekła ze smutkiem, czytając w mych myślach.– Musisz napisać o tym do Charlotte – zaklinała mnie.– Dobieraj słowa ostrożnie, bowiem list może wpaść w niepowołane ręce, lecz spraw, by Charlotte pojęła wszystko, co masz do powiedzenia!– Deboro, powstrzymaj owego demona! Pozwól mi powiedzieć twojej córce, by na żądanie swej matki wyrzuciła ów szmaragd do morza
[ Pobierz całość w formacie PDF ]