[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Wcale się nie muszę obywać bez różnych rzeczy. Kręcę głową i z frustracjąprzeczesuje palcami włosy. Uwierz mi, Will, wiem, jak to jest, gdy się na nic nie makasy.Nie jestem w takiej sytuacji.Mam wszystko, czego potrzebuję.Niczego mi niebrak. Niczego. Tak powtarzam. Nie muszę być bogata.Wystarcza mi to, co mam.Mamnadzieję, że wiesz, że nie jestem z tobą ze względu na twoje kolosalne zarobki,prawda?Parska śmiechem, jakby powiedziała najbardziej absurdalną rzecz pod słońcem. Zapewniam cię, kochanie, że nie jesteś z tych, co lecą na kasę. W takim razie sam widzisz. Wzruszam ramionami.Powraca do malowania moich paznokci, w tle słychać odgłosy meczu.Po nałożeniudrugiej warstwy wkłada pędzelek do buteleczki i ją zakręca, potem dmucha napaznokcie, żeby lakier szybciej wysechł.Trochę mnie to łaskocze. Masz takie maleńkie palce zauważa ciepło.Wzdycham, rozczulona tym, że tak się ze mną pieści.Ten duży silny mężczyznawłaśnie pomalował mi paznokcie u nóg.To urocze.I słodkie.I znaczy, że mnie kocha. Dzięki, że je pomalowałeś mamroczę. Proszę bardzo rzuca z uśmiechem. Nie było tak trudno. Może odtąd pozwolę ci je zawsze malować. Mrugam do niego, a on śmieje sięradośnie, mnie zaś od tego śmiechu przebiegają przyjemne dreszcze.Uwielbiam jegogłos.Uwielbiam go rozśmieszać. Chyba raczej wyślę cię do spa z Jules i Nat. Nigdzie mnie nie wyślesz ty& Zamknij się, Megan. Uważając na moje świeżo pomalowane paznokcie,przyciąga mnie do siebie i całuje mocno i namiętnie. Pozwól mi się trochęporozpieszczać, okej? Już mnie rozpieszczasz.Odsuwa mi pasmo włosów z policzka i całuje w czoło, potem sadza obok siebie,żebyśmy mogli dokończyć oglądanie meczu. Przyzwyczajaj się szepcze. I jak było na wakacjach? pyta Jill, nachylając się nad blatem, na którym robięwpisy do kart, i podsuwa mi kawę ze Starbucksa. Fantastycznie posyłam jej wymowny uśmieszek. Nienawidzę cię.Wiesz o tym, prawda? Wiem, że mnie kochasz śmieję się i otaczam ją ramieniem, żeby uściskać.Dobrze jest być znowu z powrotem.Dzięki za kawę.Jest wtorek i pracujemy na porannej zmianie. A jak twój chłopak? Dobrze.W pracy. Wzruszam ramionami i wracam do wypełniania kart. A tak w ogóle, to ile on pracuje? Zupełnie nie mam pojęcia, jak wygląda pracatych chłopaków. Cóż, to zależy.Wczoraj rano mieli trening, potem oglądali nagrane mecze, potemprzez resztę dnia mieli spotkania.Do domu wrócił dopiero około ósmej. Wow, pózno. Taa& dzisiaj też tak wróci.Trenują więcej, bo w zeszłym tygodniu mieli wolne. No tak rzuca Jill z uśmiechem zrozumienia.Dzwoni telefon przy moim łokciu, więc sięgam po słuchawkę. Oddział onkologii pediatrycznej, mówi Megan. Hej, Meg, tu Lyle z ochrony.Chciałem cię tylko uprzedzić, że pan Montgomery jestw drodze na górę.Marszcząc brwi, odwracam się w stronę wind.Słyszę dzwonek i widzę Willawychodzącego na korytarz.Uśmiechając się od ucha do ucha, kroczy prosto w moimkierunku. Dzięki, Lyle. Odkładam słuchawkę i wychodzę zza lady. Hej, co się stało?Nie odpowiada, tylko bierze mnie w objęcia, podrywa z ziemi, okręca się ze mną icałuje mnie na oczach wszystkich.Wszystkich. Uff, Will, jestem w pracy śmieję się.Jestem trochę skrępowana, ale teżucieszona, że jest taki rozpromieniony i podekscytowany. Skąd ta wielka radość? Stacy rano urodziła.Właśnie od niej wracam. Jest taki dumny. Och! To wspaniała wiadomość! Jak oni się czują? Doskonale.Stacy jest zmęczona, ale świetnie się spisała.Dziecko jest małe iurocze, i Isaac nie może oderwać od niego oczu.Nabijałem się z niego, że marze sięjak baba, ale trudno się dziwić.Chłopiec jest śliczny. Bardzo się cieszę, ze względu na was wszystkich. Przeciągam dłońmi po jegopiersi, zauważając, że na chwilę zmarszczył brwi, jednak szybko zastąpił grymas tymswoim uroczym uśmiechem. Dzięki.Więc byłem w okolicy i postanowiłem wpaść. Cieszę się, że to zrobiłeś.Nie mogę się doczekać, kiedy im pogratuluję. Będą u rodziców w niedzielę, ale możesz ich odwiedzić nawet dzisiaj, jeślichcesz.Myślę, że Stacy zostanie w szpitalu do czwartku. Okej, zajrzę do niej.Na pewno.Mam dla nich prezenty i nie mogę się doczekać,kiedy im je pokażę. Naprawdę? Kupiłaś im coś? Znowu się uśmiecha.Jest zachwycony. Oczywiście. Wstydliwie wzruszam ramionami. Noworodki potrzebują nowychrzeczy.I jestem pewna, że spodoba ci się to, co kupiłam. A co to takiego? Ubranko zawodnika Seahawksów.Mały będzie mógł się w nie wystroić wniedzielę, żeby zrobić przyjemność wujkowi Willowi.Oczy mu łagodnieją, przyciąga mnie do siebie i znowu całuje, delikatnie muskającmoje usta swoimi.Potem wsuwa mi palce we włosy i mocno mnie trzymając, pogłębiapocałunek.Jestem tak zachwycona, że nie przejmuję się tym, czy ktoś na nas patrzy.Will tak miło pachnie.Męskością i czystością.Willem. Kocham cię szepcze mi w usta. Wiem odpowiadam, a on ponownie się uśmiecha. Muszę wracać na spotkania.Mamy je do końca dnia.Widzimy się wieczorem? Unosi pytająco brew. Jasne odpowiadam z uśmiechem. To świetnie. Całuje mnie po raz ostatni, odwraca się i odchodzi do windy. Dozobaczenia pózniej. Do zobaczenia. Macham do niego, patrząc, jak znika w windzie. O tak& mamrocze Jill za moimi plecami. Niezły jest.Naprawdę jest niezły,dziewczyno.Wzdycham i kiwam głową na zgodę. Tak, jest niezły.===LUIgTCVLIA5tAm9Pfkh9THpPbwRlCGlYdUJ1NUIy HGwARozdział 18Najwyrazniej przegrana działa na Willa nieco przygnębiająco.A nawet bardzo przygnębiająco.Jedziemy do domu jego rodziców po porannym meczu i Will jest niezwykle jak naniego milczący.Byłam dzisiaj na tym meczu.Razem z Nate em, Jules i chłopakami siedzieliśmy wprywatnej loży.Było fajnie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]