[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W związku z następującą szybko po sobie lawiną wydarzeń, porzuciłam na jakiś czas swoje sprawy, gdyż wszyscy wspólnymi siłami rozpoczęliśmy znacznie ważniejsze poszukiwania, których wynik może przesądzić o dalszych losach wielu krajów i ludów.Lecz myśli biegną szybciej niż pióro po pergaminie i muszę często grzać zesztywniałe ze starości palce przy przenośnym piecyku Morewa.Jak każdy dobry kupiec, który stara się utrzymać porządek w swoich rachunkach, tak ja zacznę od samego początku tę niezwykłą opowieść.Zbliżał się drugi tydzień Miesiąca Lodowego Smoka, ja zaś przebywałam w Lormcie dopiero od dwóch dni, kiedy coś tak raptownego jak okrzyk bojowy wyrwało mnie ze snu.Zapaliłam lampę, włożyłam moją najcieplejszą suknię i zawiązałam ciepłe kapcie podarowane mi przez Ouena, Korytarz sprawiał wrażenie pustego.Nie usłyszałam żadnych szmerów ani okrzyków zwiastujących niebezpieczeństwo, lecz jakaś przemożna siła kazała mi zejść schodami w dół.Nie miałam pojęcia, czego szukam w nocnym mroku, ale szłam spiesznie pustymi korytarzami, aż dostrzegłam migotliwe światło innych lamp i usłyszałam przytłumione szuranie skóry i tkanin o kamienną posadzkę.Jonja wyszła przede mną, a tuż za nią Duratan, Nolar i Ouen.Na mój widok stanęli zaskoczeni.Duratan podniósł lampę, gdy do nich podeszłam.— Co cię tu sprowadza o tak późnej porze? — zapytał.Na szczęście zawsze noszę w kieszeni tabliczkę i kawałek kredy.— Coś mnie obudziło — napisałam, szukając słów, by wyjaśnić moją obecność.— W pobliżu pokoju gościnnego nikogo nie było, ale coś kazało mi zejść i odnaleźć źródło tego zamieszania.Twarz Jonji stężała jak maska.Mądra Kobieta skinęła głową.— Moc się porusza głęboko pod zamieszkanymi poziomami Lormtu.Nas też wyrwała ze snu.Musimy się pośpieszyć, trzeba odnaleźć przyczynę tych niepokojów.Wielkie Poruszenie odsłoniło ukryte pomieszczenia poniżej tego poziomu.Wyczuwam narastającą tam Moc.Chodźmy!Trzęsienie ziemi wykrzywiło i przechyliło kamienie posadzki, a niektóre ściany popękały.Ostrożnie omijaliśmy przemieszczone płyty, schodząc coraz niżej.Nagle otwarła się przed nami wielka przestrzeń.Nasze lampki migotały jak iskierki w ogromnej sali, w której kapitan Halbec mógłby zakotwiczyć swój statek razem z masztami i żaglami.Nolar pokręciła głową jak pies szukający słabej woni.— Nie czujecie tego? — spytała.— Samo powietrze wywołuje mrowienie na skórze.Spójrzcie! Tam, na lewo!Zanim ktokolwiek z nas zdołał postąpić do przodu, świetlny opalizujący punkt rozjarzył się na poziomie naszych oczu w odległości mniejszej niż dziesięć kroków.Po chwili światełko rozlało się w owal wielkości człowieka.Duratan wolną ręką sięgnął do pasa.Z ulgą ujrzałam, jak wyciąga długi nóż myśliwski.Postawiwszy lampę na posadzce, chwyciłam oburącz moją laskę.Umiem się nią bronić w razie potrzeby.Mlecznobiała powierzchnia owalu zafalowała, gdy wynurzała się z niej najpierw obuta stopa, a potem reszta ciała wysokiego mężczyzny.Nolar głośno jęknęła z zaskoczenia.Gdybym nie była niema, zrobiłabym to samo.Intruz był alizońskim żołnierzem!Mam nadzieję, że już nigdy nie ujrzę na oczy tych zajadłych wrogów Krainy Dolin.Ich wyraziste rysy wyryły mi się w pamięć: patrzące dziko zielone oczy, krótkie, srebrzystobiałe włosy, haczykowate nosy i zęby ostre jak kły ich przeklętych psów.Poczynając od wysokich butów po niebieskozieloną tunikę i ciasne spodnie, wyglądał na typowego alizońskiego żołnierza… a przecież, przyjrzawszy mu się dokładnie, uznałam, że był kimś więcej.Owalny portal za plecami przybysza kurczył się szybko i w jego ostatnim błysku zalśnił kosztowny złoty łańcuch na piersi Alizończyka i ozdobny sztylet, który mężczyzna ściskał w lewej dłoni.Na nasz widok intruz otworzył szerzej oczy z przerażenia.Nagle zachwiał się na nogach, wydał zduszony okrzyk i osunął się na posadzkę w tej samej chwili, w której zniknął tajemniczy świetlny punkt.Duratan poruszył się pierwszy i ukląkł przy Alizończyku.Wyrwał mu sztylet, odrzucił daleko poza zasięg jego ręki, a potem usunął z szerokiego pasa wroga pozostałą broń: pistolet strzałkowy, kilka noży do rzucania oraz jakieś przedmioty, których nie rozpoznałam
[ Pobierz całość w formacie PDF ]