[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Dokąd z nią idziesz?- Do Miasta Prawdy - odpowiedział Paneb.- A wy nakładać mi tu zarazświeżych ryb do koszyków i marsz z nami!Obaj złapali za kije.- Lepiej posłuchajcie go - doradził Nia.- Nas było czterech, a i tak sobie znami poradził.Dozorcy cofnęli się o krok.- Ktoś ty taki?- Paneb, rzemieślnik z Miasta Prawdy.- Mamy rozkazy.Nikomu nie wolno zbliżać się do stawów.- Bardzo głupi rozkaz, bo przecież ten staw jest własnością Bractwa.No już,napełniać koszyki!- W gruncie rzeczy Paneb ma rację - zauważył nadzorca.Spojrzeli na siebie pytająco.Mieliby bić się z tym olbrzymem, tą górą mięśni?Nawet gdyby go pokonali, co zresztą wydawało się wręcz niemożliwe, to i taknie wyszliby z tej walki bez szwanku.Wynagradzano ich zbyt nędznie, by mieli narażać własną skórę, opuściliwięc broń.A jeśli władze będą chciały ich ukarać, powiedzą, że napadła ichcała banda i że działali pod przymusem.Ludzie z brygady pomocniczej i strażnik przy bramie dostrzegli, że zbliża siędziwny orszak, a prowadzi go Paneb.- Zwieże ryby! - wykrzyknął kowal, biorąc się pod boki.- Czy to dla nas?- Dostaniecie i wy swoją część - odparł Paneb.- Kto ci je dał?- Nia okazał się bardzo chętny do współpracy, a w naszym stawie pięknychsztuk nie brakuje.- To wznowiono dostawy?- A co, nie widzicie?Dwa kosze oddano ludziom brygady pomocniczej.Ucieszyli się na widokgłowaczy o okrągłych łbach i wielkich łuskach.Poruszenie wywabiło z miasteczka kobiety.Szczerze uradowane,stwierdziły, że dzięki tak obfitej dostawie będą mogły przyrządzić swojeulubione potrawy.Złowionego przez siebie okonia złożył Paneb pod drzwiami Kenhira.PisarzGrobowca wyszedł na dwór, ale minę miał kwaśną.- Jadałem już większe sztuki - stwierdził młody olbrzym - ale i tym można sięuraczyć.- Skąd masz tę rybę?- Sam złowiłem.Zakazu chyba nie ma?- Dopóki nie zostanie ogłoszone imię nowego faraona, nikomu nie wolnowychodzić z miasteczka.- Działałem dla wspólnego dobra - zauważył Paneb - a przy sposobności nanowo uruchomiłem dostawy świeżych ryb.Staw należy do nas, więc dlaczegomielibyśmy z niego nie korzystać?- Zarządzenie to zarządzenie, Panebie, i kto je narusza, jest przestępcą.- Wszyscy będziemy znów jedli świeże ryby, czy to nie najważniejsze?Gdybyśmy musieli czekać, aż dygnitarze pozałatwiają swoje porachunki,pomarlibyśmy z głodu.Kenhir miał już tego dość i stuknął laską o ziemię.- Wracaj do siebie i nigdzie nie wychodz!- Należę do Bractwa, ale nadal jestem człowiekiem wolnym!- Wystąpię do kierownika robót, żeby udzielił ci nagany.Od tej chwilizabraniam ci brać udziału w pracach prawego zespołu.6Niut Krzepka wróciła, prowadząc kierownika robót oraz wyciągniętą zlecznicy Mądrą Kobietę.- Zostaw nas samych - nakazał Kenhir gosposi.- Mieszkańcy bardzo się niepokoją - odezwała się do Pisarza GrobowcaMądra Kobieta.- Wciąż przepisuję im środki uspokajające.- A postępowanie Paneba wcale nie ułatwia nam życia - burknął Kenhir.- Jeśli masz na myśli ostatnią dostawę świeżych ryb, to wszyscy jesteśmyszczęśliwi, mając je na stołach.- Paneb nie miał prawa opuszczać miasteczka.Nie wolno mu było równieżwchodzić w uprawnienia nadzorcy rybaków, który miał wyrazne rozkazy odswoich zwierzchników.Ten warchoł Paneb okazał się nieposłuszny,zamierzam sporządzić w tej sprawie raport i na trzy miesiące odsunąć go odudziału w pracach pierwszego zespołu.- Formalnie masz słuszność - przyznał Nefer - ale prawdę mówiąc, działaniaPaneba wyrwały nas ze snu.Nikomu nie podlegamy, a rozkazywać nam możetylko faraon.Dlaczego mielibyśmy znosić brak ryb? W razie potrzeby samwyznaczę ludzi do codziennego odławiania tych, które się nam należą
[ Pobierz całość w formacie PDF ]