[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Oni się oparli… - wykrztusił wreszcie i Faree zauważył, że jego dłonie na pudełku zatrzymały się w napięciu.- Tak.Thassowie… - Przywódca może chciał po prostu podzielić się jakąś swoją uwagą, lecz wystraszony Faree zauważył, że ten gruby odrobinę zmienił pozycję, jakby się skurczył.- Słyną z wielu umiejętności - ciągnął po krótkiej przerwie.- Jak według ciebie udało im się przetrwać wieki czasu planetarnego obok zazdrosnych i wystraszonych panów na Yiktor?- Nie mieliśmy na kim przeprowadzić testów - powiedział tłuścioch tonem, w którym zabrzmiało usprawiedliwienie.- Nasz materiał…- Był taki jak ten? - Szef wskazał na Faree.- On był z nimi cały czas - wyrwał się do odpowiedzi Quanhi.- Oni zbierają dziwaczne formy życia do występów, prawda? Co mogliby znaleźć dziwniejszego od tego śmierdzącego odpada? Ty.- Jego twarde oczy pochwyciły wzrok Faree.- Czym ty byłeś dla tych Thassów?Faree musiał dwukrotnie zwilżyć wargi koniuszkiem języka, nim znalazł odpowiedź.- Pomagałem przy zwierzętach, panie - powiedział chrypiącym szeptem.- Pomagałeś przy? Czy byłeś jednym z? Wiesz już, że Thassowie uważają siebie za coś lepszego od nas wszystkich?- Komendancie.- Quanhi znowu odważył się wtrącić.- On pomógł im w odbiciu statku…Przywódca próbował zaśmiać się szyderczo, lecz odgłosy, jakie przy tym wydawał, przypominały raczej wybuch przekleństw.- To ci dopiero potężny przeciwnik.Dziwne, że tak podkreślacie jego udział.- Komendancie.- Mężczyzna nie dawał za wygraną.- On porozumiewa się myślami tak jak tamci.- Tak, już wspominaliście o tym kilka razy.No, Śmierdzielu, czy twoja wygięta głowa może odczytać teraz moje myśli?- Jesteś chroniony, panie - odpowiedział Faree zgodnie z prawdą.- Właśnie tak… chroniony.Ale tacy też byli ci dwaj na pokładzie statku, a mimo to wpadli w pułapkę Thassów.Skoro jednak nie jesteś Thassem, nie musimy cię uciszać.W zasadzie lepiej tego nie robić.Odszukaj swoich przyjaciół - swoich panów - czy czym tam są dla ciebie, i błagaj ich o pomoc.Założę się, że takie wezwanie nic nie da, lecz zawsze można spróbować.Thassowie są bezsensownie przywiązani do swojej własności, nawet do swoich zwierząt.Więc… - Pochylił się ponad stołem.- Przejdźmy do tego, co Śmierdziel wie o swoich panach.Dlaczego Vorlund i ta kobieta tutaj przybyli?- Nie wiem.- Ledwie Faree wymówił te słowa, silny cios zadany ręką Quanhi popchnął go w przód ku krawędzi stołu.- Komendancie, proszę mi pozwolić upiec mu palec.Taka pamiątka…Mężczyzna przy stole podniósł dłoń, co natychmiast uciszyło ochotnika.Faree może i nie był w stanie czytać w myślach, lecz wyczuwał emocje panujące w tym pokoju.Od Quanhi bił strach.- Wiesz, Śmierdzielu, co ci Thassowie robią z tymi, których zbierają? - zapytał ten sam niski spokojny głos.- Zamieniają ludzi, mężczyzn, w zwierzęta i zwierzęta w ludzi.Czy chciałbyś znaleźć wszystko, co jest tobą, pod skórą i pchłami na przykład zindera?Mówił o stercie zepsutego mięsa, które pełzało, żywiło się i budziło wstręt u wszystkich, którzy mieli pecha je spotkać.Chłopiec zadrżał.Nie dlatego, by wierzył, że on, czy ktokolwiek, mógłby być tak potraktowany przez tych, których spotkał i znał jako Thassów.To obraz wspomnianego stworzenia przyprawił go o mdłości.Widocznie jego drżenie poinformowało ich, że taki strach tkwił w nim głęboko.Jednak jakże się mylili.Być zwierzęciem - szybkim, pięknym biegaczem, takim jak Yazz, okazem siły i odwagi jak Bojor… Czy dla niego.Śmierdziela, mogło być coś bardziej nęcącego?- Widzę, że mnie rozumiesz.Nie muszę chyba dodawać, że nie trzymaliby takiego ohydztwa jak ty przy sobie.Wkrótce miałbyś futro lub pióra albo znalazłbyś się w klatce.A teraz pytam jeszcze raz: Dlaczego Vorlund i ta kobieta tu przylecieli? Thassowie nie mają statków, a ten, którym przybyliście, jest za mały, by zabrać więcej osób.Wystarczy jednak kilku rekrutów i już mogliby sprawić nam kłopot… drobny kłopot.Czy kiedykolwiek wspominali coś o planecie Sehkmet, garbusie?Faree myślał szybko.Mógłby spokojnie udawać, że strach przed zamianą w zwierzę każe mu mówić cokolwiek.A co tak naprawdę miał do powiedzenia? Nie był pewien, dlaczego przybyli na Yiktor - wiedział tylko, że lady Maelen popychało silne pragnienie wylądowania w czasie, kiedy na niebie błyszczy księżyc o trzech pierścieniach, i że to ma coś wspólnego z jej mocą.Musiał teraz myśleć szybciej niż kiedykolwiek, porównując fakty z przypuszczeniami i domysły z faktami.- Powiedzieli tylko, że tam było wielkie znalezisko i że mieli z tym coś wspólnego.To jakaś sprawa z przeszłości, o której niewiele mówili.- Sprawa z przeszłości, ale sięga w przyszłość, która właśnie nadeszła.Tak, na Sehkmet coś znaleziono i tych dwoje się do tego przyczyniło.- Choć oblicze komendanta wyrażające znudzenie wraz z malejącym zainteresowaniem nie zmieniło się, to w jego głosie wciąż dźwięczała nuta sugerująca, że silniej odczuwa on złość niż strach.- Umiesz czytać w umysłach, jak mi mówią.- Pochylił się odrobinę w przód, by spojrzeć Faree w twarz, która znajdowała się zaledwie parę centymetrów ponad stołem.- Więc powinieneś wiedzieć to, czego nie powiedzieli, jak i to, co powiedzieli.Czy nie tak?Garbus potrząsnął głową.- Panie, oni mogą odciąć swoje myśli siłą woli, tak jak ty otaczasz się polem ochronnym.Mogłem czytać tylko to, co chcieli mi przekazać - drobiazgi, które uważali za potrzebne.Bardzo długo mężczyzna po prostu go obserwował.Ciemne oczy pozbawione były wyrazu i wydawało się, że nie ma w nich życia.Zupełnie jakby wódz Gildii potrafił zamykać je na życzenie.- To mogłaby być prawda.Śmierdzielu.Tylko że nie mogę być tego pewien, no nie? Przeprowadzimy pewien test, gdy tylko Isfaltan przyjdzie z czytnikiem.Żadna ludzka istota nie może ukryć przed nim myśli.Tak więc na razie poczekasz w naszym towarzystwie.Jeśli chcesz mówić w imieniu swoich przyjaciół…Faree podjął już decyzję, najlepszą, na jaką było go stać w tych okolicznościach.- Panie, skoro o tym mowa… - Wskazał pudełko, które cały czas było pilnie strzeżone przez grubego mężczyznę.- Czyż nie przyszedłem? Oni nie przyszli, ratowali swoją skórę własnymi sposobami.Czemu więc miałbym wierzyć, że troszczą się o to, co się ze mną dzieje?- Znowu masz rację.Thassowie nie walczą, nie podejmują wyzwania, nawet gdy się ich atakuje, zawsze się wycofują.Nie będą się śpieszyć z pomocą komuś takiemu jak ty, niekształtnej rzeczy z rynsztoka, którą prawdopodobnie zabrali tylko dla jakiegoś eksperymentu.Może to prawda.Teraz, gdy był z dala od lady Maelen i lorda Kripa, jak mógł mieć pewność, że tak nie jest? Wystarczyło spojrzeć na siebie samego, by przyszły do głowy różne gorzkie słowa prawdy.W Świecie Granta przedstawiał jakąś wartość
[ Pobierz całość w formacie PDF ]