[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Popatrzcie na siebie wszyscy.Popatrzcie na siebie, popatrzcie na innych! Widzicie? Czujecie to? Strach, chciwość, przerażenie, ambicja, która was spala, zżera! Jedynym powodem, dla którego jeszcze się nie pozabijaliście, jest strach przede toną, który was łączy.Jak śmiecie potępiać Haina, Skandera - społeczeństwo? Jak śmiecie? Ilu z was myśli o ludziach, których reprezentują te przyrządy? Czy lękacie się za nich? Czy troszczycie się o nich? Nie chcecie ich uratować, poprawić ich życia.Ten lęk tkwi w was, lęk o wasz ciasny interes! Podstawowa skaza ustalającego równania, ten palący, podstawowy egoizm.Żadne z was nie przejmuje się nikim prócz siebie! Popatrzcie na siebie! Popatrzcie, jakimi potworami staliście się wszyscy!Serca biły im jak młotem, nerwy napięte do ostateczności.Pierwszy zareagował Wróżbita z Relem.- A co powiesz o sobie, Nathanie Brazilu? - wydzwonił Rel.- Czyż owa skaza w nas nie odzwierciedla po prostu twoich wad, wad twoich ludzi, ludzi cywilizacji Markowa, którzy nie mogli dać nam tego, czego nam brak, ponieważ sami tego nie posiadali?Odpowiedź Brazila była spokojna, kontrastując z poprzednim wybuchem.- Markowianie chcieli żyć w tym Wszechświecie, a nie - kierować nim.Już to robili.Przeznaczenie było przypadkowym czynnikiem, o którym sądzili, iż jest niezbędny dla przetrwania nas wszystkich.Dlatego właśnie zamknęli Studnię.Nikogo z nas by tu nie było, gdyby nie kapryśny zbieg okoliczności.- Gdzie są przyrządy sterownicze, Nat? - spytał Ortega.- Sami je znajdziemy - warknął Hain.- Varnett złamał wielki kod, powinien złamać również i ten.W głosie Brazila ciągle dźwięczał głęboki smutek.- Duma jest słabością wszystkiego, co ma związek z cywilizacją Markowa, a wy jesteście tego odzwierciedleniem.Jeżeli jednak poluzujecie trochę i pozwolicie mi na jedno dotknięcie tablicy z tyłu, pokażę wam przyrządy sterownicze.Pokażę wam, jak się nimi posługiwać.Wtedy zobaczymy.Ortega kiwnął głową z pistoletami gotowymi do strzału.Brazil wyciągnął mackę i dotknął małej tablicy za sobą.Ukazał się wielki czarny ekran, ale właściwie nie był on ekranem.Był to ogromny tunel ciągnący się w głąb, jak okiem sięgnąć.Pokryty był niezliczonymi malutkimi, czarnymi kropkami, idącymi pewnie w biliony.Pomiędzy tymi czarnymi punktami przeskakiwały małe błyskawice w szaleńczej aktywności, biliony migających, cieniutkich niczym włos łuków, przeskakujących pomiędzy czarnymi punktami.- Oto wasze przyrządy sterownicze - powiedział Brazil z niesmakiem.- Aby zmienić współczynniki, wystarczy zmienić wielkość przepływu pomiędzy dwoma lub kilkoma punktami kontrolnymi.Popatrzył na nich, a na ich twarzach ukazał się wyraz głębokiego lęku i trwogi.Boją się mnie, pomyślał.Wszystkich gnębi śmiertelny strach przede mną! O mój Boże! Wuju, która mnie kochała, Varnett, który ryzykował dla mnie życie, Vardia, która mi ufała - wszyscy się boją.Przecież nie zrobiłem im żadnej krzywdy.Nie zagroziłem im nawet.Nie mógłbym, nawet gdybym chciał.Jakże mogą kiedykolwiek zrozumieć nasze wspólne źródło, więź, która nas łączy? - pomyślał w udręce.Kochamy, nienawidzimy, śmiejemy się, płaczemy, żyjemy - pod tym względem nie jestem inny od nich, jedynie starszy.Ale oni nie rozumieją - pomyślał.Jestem Bogiem dla ludów prymitywnych, człowiekiem cywilizowanym o wielkiej potędze tam, gdzie wiedza oznacza władzę, otoczonym przez dzikusów.Dlatego jestem samotny.Dlatego właśnie jestem zawsze samotny.Obawiają się tego, czego nie są w stanie zrozumieć lub kontrolować.- Jeden pulpit rozdzielczy - powiedział cicho.- Tylko jeden.Co to jest kilka miliardów istnień? Tam jest ich przeszłość, ich teraźniejszość, ich możliwa przyszłość.To wszystko należy do was.Być może ich równanie jest podstawą któregoś z was, tu, w tym pokoju.A może nie.Kogoś.Może was.W porządku, kogokolwiek, kto zechce dotknąć pierwszego i drugiego punktu kontrolnego, zmienić przepływ.Śmiało! Teraz macie okazję wystąpić w roli Boga!Varnett podszedł ostrożnie do otworu, ciężko dysząc, zlany potem.- Dalej - zachęcał Brazil.- Do roboty! Możesz kogoś skasować, może kilka miliardów nieznanych istnień.Na pewno zmienisz w jakiś sposób czyjeś równanie, sprawisz, że w jakimś zakątku 2+2 będzie się równać 3.Być może wszyscy stąd znikniemy.Być może sprawisz, że nikt z nas nigdy ;n nie był.Dalej! Kogo zresztą obchodzą ci wszyscy ludzie?Varnett stał z otwartymi ustami, sprawiając wrażenie bardzo przestraszonego piętnastolatka, nic więcej.- Ja.ja nie mogę - zatkał prawie.- A może ty, Skander? Przecież właśnie tu chciałeś się dostać.A może ty, Hain? - Jego głos wzniósł się do wysokiego, podnieconego tonu.- Wróżbito? Czy możesz tu coś wywróżyć? Vardia? Serge? Wuju? Slelcrończyku? Które z was?- Na miłość boską, Brazil! - krzyknął Skander.Przestań! Wiesz dobrze, że nie odważymy się zrobić czegokolwiek tak długo, jak długo nie rozumiemy sposobu działania rozdzielni!- On blefuje! - warknął Hain.- Ja spróbuję!- Nie! - krzyknęła Wuju, kierując broń w stronę wielkiego owada.- Nie możesz tego zrobić!- Nawet pokażę wam, jak to działa - powiedział Brazil spokojnie, robiąc krok.- Nat! Trzymaj się od tego z daleka! - ostrzegł Ortega.- Możesz zostać zabity, wiesz o tym!Brazil zatrzymał się, a pulsująca masa skłoniła się lekko w stronę Ortegi.- Nie, Serge, nie mogę.I to właśnie, widzisz, stanowi problem.Mówiłem wam, że nie jestem jednym z Markowian, ale mnie nie wierzyliście.Przyszedłem tutaj, ponieważ moglibyście zniszczyć rozdzielnię, wyrządzić krzywdę jakiejś ludzkiej rasie, o której mogłem nawet nic nie wiedzieć.Ale nikt z was, w swoim szaleństwie, nie pomyślał, by zadać prawdziwe pytanie, jedyne pytanie w zagadce, na które nie ma dotąd odpowiedzi.Kto stabilizował podstawowe równanie Wszechświata?Rozległ się dźwięk jakby gigantycznej pompy, jakby bicie ogromnego serca, łup, łup, łup, które przenikało ich na wskroś.Wydawało im się, że ich serca przerwały swą pracę, zamarli niczym postacie niesamowitej pantomimy.Tylko głuche uderzenia zdały się rzeczywistością.- Zostałem ukształtowany z przypadkowej energii pierwotnej Kosmosu - dobiegł ich głos Brazila.- Po niezliczonych miliardach lat osiągnąłem samoświadomość.Byłem Wszechświatem, wszystkim, co on obejmuje.Po upływie eonów zacząłem eksperymentować, bawić się przypadkowymi, otaczającymi mnie siłami.Stworzyłem materię i inne typy energii.Stworzyłem czas i przestrzeń.Wkrótce jednak zmęczyłem się nawet i tymi zabawkami.Utworzyłem galaktyki, gwiazdy i planety
[ Pobierz całość w formacie PDF ]