[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ylsa uczyła ją tak, jak uczy się Myślmówców.Teraz, w obliczu utraty kontroli nad sobą, wydawało się, że ta nauka na niewiele się jej przyda.Od Uzdrowicieli, z którymi pracowała, nie dowiedziała się nic, być może dlatego, że odczuwali, iż ona panuje nad sobą i przyjęli to za działanie świadome, a nie instynktowne.Nie mówiąc o tym, że skutki jej Daru mogłyby być takie same, owszem, ale działanie różne.Z pewnością nie posługiwali się Empatią jako swym najważniejszym Darem, zwykle wykorzystywano ją tylko jako środek wspomagający w Uzdrowieniu, i nie musieli zmagać się z wątpliwościami etycznymi, w obliczu których stała ona.Kiedy nie zajmowali się Uzdrawianiem, odgradzali ochronnym murem swe myśli.I nie mieli do czynienia z prawem i polityką.Pragnęła powiedzieć o tym Krisowi i bała się tego.To tylko pogorszyłoby sprawę.Poza tym, cóż mógłby on tak czy siak na to poradzić? Nie posiadał nawet takiego samego Daru jak ona i to, czego się nauczył, jej w niczym nie mogło pomóc.A więc nie powiedziała nic.Nieszczęśliwa, dręczona wątpliwościami starała się ze wszystkich sił odwrócić bieg wypadków, które wymykały się jej z rąk.szóstyW miasteczkach i wsiach położonych wzdłuż wijącej się obok Granicy drogi, którą jechali, nie mieli wiele do roboty.Jedynie w trzech przypadkach naczelnicy wiosek próbowali coś przed nimi ukryć.Dwóch wypychało własne kieszenie pieniędzmi z podatków, a jeden umyślnie omijał w spisach gospodarstwa swoje i swoich krewnych.We wszystkich trzech przypadkach niczego nie przedsięwzięli po odkryciu oszustw, nie było to ich zadaniem, natomiast umieścili to w swoich raportach.Na wiosnę przybędzie znający prawdę poborca podatkowy i ukarze winnych słoną grzywną.W ten sposób dbano, by na Heroldów nie patrzono niechętnie za to, że ściągają podatki.Im dalej posuwali się na północ, tym rzadziej napotykali ludzkie osady, a i te napotkane coraz były mniejsze.Teraz niemalże tydzień zajmował im przejazd z wioski do wioski.Talia cały czas była zamknięta w sobie i milcząca.Odzywała się tylko zagadnięta i z własnej woli nigdy nie wyrażała sądu.Wydawało się, że ożywia się nieco pomiędzy wioskami.Wtedy nawet nie pytana zwracała się do Krisa, a nawet udawało mu się namówić ją do śpiewu.Jednak z chwilą, gdy zbliżali się na dzień jazdy do najbliższego, zamieszkałego przez ludzi terenu, otaczała się jakby skorupą, odgradzając się od wszystkich i od wszystkiego.Odzywała się dziwnym, bezbarwnym, beznamiętnym głosem.Przypominała Krisowi jego samego, gdy po raz pierwszy pokonał most linowy na torze przeszkód; pod nieruchomą maską kryło się napięcie, jakby przez cały czas spodziewała się, że lada chwila upadnie.Od Tantrisa nie mógł się dowiedzieć niczego i nawet Rolan wydawał się niezwykle rozdrażniony.W tej okolicy jedno zwracało na siebie od razu uwagę: osady ludzkie wysunięte tak daleko na północ były nie tylko mniejsze, ale chroniły się za palisadami z mocnych bali o bramach zamykanych na noc.W zimowe noce na poszukiwanie zdobyczy wyruszały wilki i inne dzikie zwierzęta, niektóre z nich na dwóch nogach.Lasy Żalu nie mogły ochronić tego obwodu przed wszystkim, nie mogły powstrzymać wyrzutków spod prawa, przybywających tutaj z trzech stron świata.Talia i Kris podróżowali, czujnie wytężając zmysły, i z bronią na podorędziu, a nocami ryglowali drzwi w Stanicach.Wszystko to mogłoby budzić zdenerwowanie Talii, gdyby nie fakt, że przecież urodziła się w nadgranicznej krainie i trzymanie się na baczności przed najeźdźcami powinno jej wejść w nawyk.Kris tłumaczył sobie, że upłynęło wiele czasu od tamtej pory, i że dziewczyna nigdy dotąd nie należała do obrońców a zawsze była pośród tych, których trzeba było bronić.Skąd jednak podenerwowanie Rolana? Towarzyszy szkolono do walki, miały bitewne doświadczenie.Byli doskonałymi strażnikami - siebie, swoich Wybranych i chirra.Kris obserwował Talię, mając nadzieję, że robi to dyskretnie, i głowił się nad tą zagadką, czując narastające obawy.Zostawili za sobą kilka mieścin i wsi.Talia zaczęła się czuć tak, jakby rozpadała się kawałek po kawałku.Jej osłony uległy takiej erozji, że właściwie wymknęły się spod jej władzy, i do jej umysłu docierało niemal wszystko.Nie tylko odczytywała uczucia, ale i wyrzucała je z siebie, gdyż Rolan był tak samo rozdrażniony jak ona.Jej jedyną obroną było szczelne zamknięcie się w sobie, a tymczasem Kris wydawał się z uporem dążyć do tego, by wyrwać ją z tego stanu.Czuła się zagubiona, przerażona i straszliwie samotna.Nie miała do kogo zwrócić się d pomoc.Kris osobiście powiedział jej, że jej Dar jest wyjątkowy.Teraz była całkowicie pewna, iż on nie może jej poradzić, jak się z tym uporać.Jego Dar można było nieomalże zważyć i zmierzyć, jej - mógł w ogóle umknąć uwagi, ale na dodatek przybierał kształt całkowicie nieprzewidywalny.Ogarniała ją coraz większa panika.Miała wrażenie, że szamoce się w matni.Kiedy w końcu dotarli do Strugi Hevena, mieściny położonej opodal samej Granicy, własne nieszczęście ciążyło Talii tak nieznośnym brzemieniem, że w jej oczach kłopoty mieszkańców wydawały się błahostkami.W poprzedniej wiosce dogoniły ich listy.W jednym z nich znalazła się nawet krótka notka od Elspeth.Dziewczynka napisała w niej tylko, że czuje się dobrze i ma nadzieję, że Talia także, oraz żeby Talia nie niepokoiła się o nią.Okazało się, że dla Talii jest to tylko nowe źródło trosk.Nie wiedziała, dlaczego Elspeth napisała ten krótki liścik, ani co się w tej chwili dzieje w stolicy.Elspeth rozpoczęła swój pierwszy rok jako uczeń, i tak jak Talia, była jedyną dziewczynką w swojej grupie.Prawdopodobnie czuła się zagubiona - z całą pewnością przytłoczona - i na dodatek działo się to u progu młodzieńczego wieku.No i musiała jakoś radzić sobie z plotkami: tymi znanymi już Talii i tymi, które pojawiły się po jej wyjeździe.Niewykluczone, że teraz po raz pierwszy od czasów, gdy była Bachorem, znów bardzo jej potrzebowała.Nie mówiąc już o wrażeniu, jakie pogłoski wywrą na Heroldach
[ Pobierz całość w formacie PDF ]