[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mimo to, przekora nie pozwoliła mi poddać się bez walki.Zcisnąłemkamień nicości w drżących dłoniach i zmieniłem wygląd albo raczej spróbowałemzmienić wygląd, gdyż nie mając lustra, nie mogłem się upewnić co do rezultatu moichstarań.Była to jedyna rzecz, którą mogłem teraz zrobić.Liczyłem, że w ten sposób udami się przynajmniej oszukać fale zwiadowcze. Jedna właśnie nadchodzi poinformował mnie Eet i od tej chwili anirazu nie nawiązał ze mną kontaktu, koncentrując się wyłącznie na szukaniu wyjściaz tunelu.129Ile czasu mi pozostało? Zciskałem w rękach kamień, mimo że parzył mnie w palce.Nie miałem lustra, które pozwoliłoby mi śledzić poszczególne etapy transformacji, alewłożyłem w tę przemianę resztki woli i energii.Spojrzałem zamglonymi oczyma na swoje nowe ciało.Na nogach miałemznajome skórzane spodnie.Kiedy popatrzyłem trochę wyżej, od razu rzucił mi sięw oczy blask admiralskiej tuniki.Obróciłem głowę w lewo, a potem w prawo.Naobnażonych rękach, poniżej łokci, dostrzegłem opaski wysadzane klejnotami.Dziękimocy kamienia nicości stałem się dokładna kopią dostojnika taką przynajmniejmiałem nadzieję.Jeśli obserwowali nas za pośrednictwem fal, to ta sztuczka mogła daćnam niewielką przewagę, chociaż na krótką chwilę wprowadzając ich w błąd.Eet nie patrzył na mnie, ale jego myśl odbiła się echem w mojej głowie. Dobra robota.Oho, nadchodzi fala zwiadowcza!Nie posiadając zdolności mojego towarzysza, mogłem mu tylko uwierzyć nasłowo.Zebrałem wszystkie siły i dość żwawo uniosłem się w hamaku.Eet znienackauderzył włochatą pięścią w pulpit sterowniczy.Kapsuła wystartowała gwałtownie,wciskając mnie z powrotem w hamak.Dostałem zawrotów głowy, zrobiło mi sięniedobrze a potem zapadłem w ciemność.Rozdział czternastyKiedy wróciła mi przytomność, przez pewien czas leżałem oszołomiony, gapiącsię w koliste wybrzuszenie nad sobą.Z początku nie byłem w stanie przypomnieć sobie,gdzie jestem, ani nawet kim jestem.Powoli wracała mi pamięć ostatnich wydarzeń.Conajmniej udało nam się przeżyć; nie padliśmy ofiarą zabezpieczeń chroniących pirackątwierdzę.Czy jednak zdołaliśmy zachować wolność?! Być może znajdowaliśmy sięw obrębie pola siłowego.Spróbowałem usiąść i hamak kapsuły zakołysał się.Jedno szybkie spojrzenie upewniło mnie, że nie przypominam już dostojnika,chociaż za sterami kapsuły wciąż kulił się włochaty karzeł.Moja dłoń powędrowałado wybrzuszenia w pasie.Chciałem jak najprędzej sprawdzić, czy znowu jestem sobą.Miałem dziwnej wrażenie, że nie będę w stanie normalnie myśleć czy planować, zanimrównież z wyglądu nie stanę się znowu Murdokiem Jernem.Zupełnie jakby stworzonana poczekaniu iluzja sprawiła, że zmieniłem się w nieudaną kopię ojca.A przecieżprzemiana miała dotyczyć tylko powierzchowności.Powoli zaczynałem się w tymwszystkim gubić. Tak, jesteś sobą dotarła do mnie myśl Eeta.Mimo to, wciąż czułem jakiś niepokój.Moja dłoń spoczęła na kieszeni, w którejprzez wszystkie te dni i miesiące przechowywałem kamień nicości.Nie wyczułem tamznajomego, twardego kształtu.Kieszeń była pusta! Kamień! wrzasnąłem, mimo zmęczenia unosząc się w hamaku. Kamień.Eet zwrócił się w moją stronę.Twarz kosmity była zupełnie bez wyrazu takieprzynajmniej miałem wrażenie. Jest w bezpiecznym miejscu. Ponownie użył telepatii. Ale gdzie? W bezpiecznym miejscu powtórzył. A ty znowu także z wygląduprzypominasz Murdoca Jerna.Przedostaliśmy się przez ich zabezpieczenia.Falazwiadowcza dotarła do ciebie, kiedy wyglądałeś jak dostojnik, i dała się oszukać.Dziękitemu mieliśmy dość czasu na wydostanie się z zasięgu osłon za pomocą kamienia.131 A więc do tego był ci potrzebny! Wezmę go teraz z powrotem.Wciąż siedziałemprosto, chociaż musiałem kurczowo trzymać się hamaka, żeby utrzymać tę pozycję.Wykorzystując moc kamienia, Eet użył tego samego sposobu, którym posłużyliśmy sięniegdyś, aby zwiększyć szybkość statku zwiadowczego Patrolu.Zły byłem na siebie, żezapomniałem o tak skutecznej broni, którą cały czas mieliśmy w zasięgu ręki. Wezmę go powtórzyłem, gdyż Eet nie zrobił żadnego ruchu, żeby wskazaćmi miejsce ukrycia klejnotu.Co prawda pomagałem Ryzkowi w przebudowie kapsuły,ale mimo to nie miałem pojęcia, gdzie mutant mógł umieścić kamień, żeby jaknajwydajniej wspomagał silnik pojazdu. Jest w bezpiecznym miejscu stwierdził po raz trzeci Eet.Dopiero terazdotarło do mnie, że wciąż udziela mi wykrętnych odpowiedzi. Kamień należy do mnie. Do nas sprawiał wrażenie zdecydowanego. Albo raczej.należał dociebie, ponieważ na to pozwoliłem.Nareszcie przejaśniło mi się w głowie. Swego czasu zamieniłem cię w kota.Boisz się, że. Nie uda ci się tego powtórzyć.Następnym razem nie dam się zaskoczyć.Jednak kamień staje się niebezpieczny, jeśli ktoś posługuje się nim w nieodpowiedzialnysposób. A ty z trudem zachowywałem spokój ty będziesz pilnował, żebym tegonie robił! Owszem.Poza tym, chcę ci coś pokazać.Patrz wskazał palcem na coś,co leżało w sąsiednim hamaku.Przedmiot ten umieszczono tam zapewne po to, abyuchronić go przed wstrząsami.Wolną ręką przyciągnąłem do siebie drugą siatkę.Znajdowała się w niej misaz mapą.Chwilę pózniej trzymałem naczynie w rękach, uważnie je oglądając.Kiedy obróciłem misę do góry dnem, błysnęły ku mnie małe kamyki, osadzonew kopulastej podstawie, bez wątpienia symbolizujące gwiazdy.Dopiero teraz, mającdużo czasu, mogłem przyjrzeć im się dokładniej i stwierdzić, że nie są identyczne.Istoty mojej rasy, oznaczając gwiazdy na mapach, zwykle używają czterech kolorów czerwonego, niebieskiego, białego i żółtego.Najwyrazniej nieznany autor mapy robiłdokładnie tak samo.Odstąpił od tej reguły tylko w jednym wypadku, umieszczając tużobok żółtego klejnotu prawdopodobnie oznaczającego słońce kamień nicości!Szybko obracałem naczynie w rękach, oglądając nieregularny wzór.Tak, wokółkolorowych słońc rozmieszczono również inne planety, ale były to ledwie widocznekropki.Tylko tę jedną, jedyną oznaczono za pomocą klejnotu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]