[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Będzie dobrze abo i nie będzie, ale trza wszystko wyłożyć !.- Co tu wykładać, kiej zapis zrobił!- I złością z nim nie poredzi! Juści, że zapis zrobił, ale póki żyje, to zawdy go może odebrać - bacz tosobie i la tego nie potrza mu się przeciwić.Niech się żeni, niech ma swoją uciechę.Antek przybladł na to przypomnienie i drżeć począł w sobie, aż rznąć przestał.- Przeciw temu nie powstawaj w oczy, a przychwalaj i mów, że dobrze robi, i zapis, miał wolę, tozrobił.niech ino resztę nam przyobieca - tobie i mojej, a przy świadkach! - dodał chytrze.- A Józka i Grzela? - zapytał z niechęcią.- Spłaci się ich! Bo to Grzela mało wybrał? Ady prawie mu co miesiąc posyła do wojska.Mnie inosłuchaj, zrób, jak ci redzę, a nie stracisz.Moja w tym głowa, że już tak pokieruję, co wszystko będzienasze.- Jeszcze baran żyje; a już kuśnierz kożuch na nim szyje.- Mnie słuchaj.Niech ino przyobieca przy świadkach, żeby ino było za co chycić pazurami.sądjeszcze jest i sprawiedliwość, nie bój się.A jest już jedna zaczepka, boć został gront po twojej matce.- Wielka parada, cztery morgi - na mnie i na twoją.- Ale go nie dał tobie ni mojej! A tyle roków sieje i zbiera! Zapłaci wam dobrze za to i z procentami.Przywtórzę raz jeszcze, staremu się w niczym nie przeciw,przychwalaj, przygaduj, na wesele idz, dobrego słowa nie żałuj, a obaczysz, że go narychtujemy.Anie da się dobrocią, to sądy radę mu dadzą.Z Jagusią znacie się dobrze.to i ona mogłaby ci pomóccoś niecoś.jeno jej rzeknij o tym.ona jeszcze lepiej mogłaby starego na naszą stronę przechylić.no, zgoda?.Bo czas mi już iść.- Zgoda! Ino prędko idz, bym ci w pysk nie dał i za wrota nie wyciepnął! - szepnął przez zęby.- Co ty, Antek? Co ty? - bełkotał przestraszony, bo Antek puścił kosę i szedł ku niemu blady, zestrasznymi oczami.- Judasz ścierwa, złodziej! - wychlustywał ze siebie spienioną nienawiścią słowa, aż kowal porwał się iuciekł co tchu.- Rozum mu się psuje czy co? - myślał już na drodze.- Jakże, dobrą radę dałem.a ten?.Kiej takigłupi, to niech idzie na wyrobek, niech go stary wygoni, pomogę jeszcze do tego.a tak czy owakgrontu nie popuszczę.Takiś to ty! W pysk chciałeś mi dać, za wrota wyciepnąć, żem się chciał z tobą podzielić.że kiej dobrata przyszedłem z dobrym słowem! Takiś to ty! Aha, sam byś chciał wszystko brać! Niedoczekanietwoje! Wyciągnąłeś ty ze mnie moje zamysły, to już cię, jucho, przyrychtuję, jaż cię frybra angielskapotrzęsie! - Rozsrażał się coraz bardziej, bo go wściekłość porywała, że Antek przejrzał jego zamysły igotów jeszcze wydać przed starym.Tego się najwięcej obawiał.- Trza temu zapobiec! - zdecydował natychmiast i mimo obawy przed Antkiem zawrócił z powrotem doBorynów.- Jest gospodarz? - zapytał Witka, któren wprost domu smagał kamieniami na gęsi, pływające postawie.- Hale, jest tam! Poszli przecie do młynarzów zapraszać na wesele.- Wyjdę naprzeciw, niby to się spotkamy! - pomyślał i poszedł ku młynarzowi, ale po drodze wstąpiłjeszcze do domu i przykazał żonie pięknie się przyodziać, dzieci zabrać i zaraz, jak przedzwoniąpołudnie, iść do Antków.- Już on ci powie, co robić!.Nic sama nie rób i nie miarkuj, boś głupia, a ino jak będzie potrza, tobeknij, ojcowe nogi obłap i proś.a słuchaj dobrze, co ojciec powiedzą i co Antek przódzi mówiłbędzie.Z dobry pacierz ją nauczał, a przez okno patrzył, czy ich na moście nie widać.- Zajrzę do młyna, czy jagłę zrobili.- Dłużyło mu się w domu czekać.Ale szedł wolno, przystawał a medytował.- Juści, kto go ta wie, co zrobi? Sklął mnie, a gotów zrobić,com redził.to i lepiej, że kobieta przy tym będzie.a nie zrobi, pokłócą się.stary go wypędzi.Takabo i nie, a zawsze się cosik udrze la siebie.- zaśmiał się radośnie, zatarł ręce, nacisnął kaszkiet izapiął kapotę, bo wietrzno było i ziąb przejmujący szedł od stawu.- Przymrozek będzie albo i pluchy nowe - szepnął przystając na moście i spoglądając po niebie.Chmury gnały nisko, bure, ciężkie, jakby obłocone, niby stada niemytych baranów.Staw pomrukiwałgłucho, a czasami chlustał wodą o brzegi, na których gdzieniegdzie wśród czarnych, pochylonych olch iwierzb rosochatych czerwieniły się kobiety pierące szmaty - kijanki trzaskały zajadle po obu brzegach.Na drogach pusto było, gęsi tylko całymi stadami babrały w stężałym błocie i po rowach, zarzuconychopadłymi liśćmi i śmieciami, i dzieci krzyczały przed domami.Koguty zaczęły piać po płotach, jakby nazmianę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]